Recenzja filmu

Szklana pułapka 4.0 (2007)
Len Wiseman
Bruce Willis
Timothy Olyphant

Brednie na morfinie, czyli złapani w (szklaną) pułapkę

"Szklanej pułapki 5" nie będzie, już nakręcono taki film. Zgodnie z logiką cyklu John McClane (ratował już budynek, port lotniczy, miasto i wreszcie teraz kraj) musiałby stanąć przed zadaniem
"Szklanej pułapki 5" nie będzie, już nakręcono taki film. Zgodnie z logiką cyklu John McClane (ratował już budynek, port lotniczy, miasto i wreszcie teraz kraj) musiałby stanąć przed zadaniem ocalenia całej ludzkości. Wobec braku dyżurnego imperium zła (tylko ZSRR miał środki do globalnej zagłady) pozostają jedynie kosmici. Niestety ten drań Roland Emmerich nakręcił "Dzień Niepodległości" i wykorzystał już pomysł. Przywykliśmy do tego, że określona konwencja filmowa narzuca twórcom zakres kreacji rzeczywistości. W prawdziwym świecie obowiązują prawa fizyki, a organizmy żywe mają limitowane możliwości. W filmie fantasy czary, a w science-fiction technologia Obcych mogą lokalnie przeciwstawić się tej zasadzie. Jednak "Szklana pułapka 4.0" nie pochodzi z takiej półki, jedynym nadprzyrodzonym zjawiskiem była dotąd wytrzymałość McClane’a (Bruce Willis grał też podobną postać w "Niezniszczalnym"). W tej części cyklu twórcy poszli na całość i dlatego film zdradza raczej powinowactwo z grami komputerowymi. Całe sekwencje nadają się do przeniesienia wprost do zręcznościówek, gdzie zdrowy rozsądek jest zbędnym balastem. Biorąc pod uwagę średnią wieku miłośników gier, nie ma też problemu z nadmierną wiedzą techniczną. Film zapoczątkowuje więc nowy gatunek, bezsens-fiction. Powala już scena z zestrzeleniem śmigłowca przy użyciu samochodu, a przecież nawet kura Mac z "Uciekających kurczaków" wiedziała, że do lotu potrzebny jest ciąg. Kto oglądał film "Bullitt", zapamiętał, że przy pościgach samochodowych nawet strome ulice San Francisco nie dawały szansy na lot wznoszący, a jedynie na skoki. Również stojący w miejscu na palonych oponach ciągnik siodłowy, który pomimo załamania się wiaduktu nie spada, to po prostu cud. Ale skoro przedtem ostrzał z działek samolotu ciężarówki nie zatrzymał - pomimo dziur w masce ani silnik, ani kierowca nie ucierpieli – nie powinno to nas dziwić. W filmie wykreowano też (pomysł zdumiewający w gospodarce wolnorynkowej) wspólną dla wschodu USA centralę zarządzającą równocześnie energią elektryczną i gazem (który jako materia przemieszcza się raczej opornie na setki kilometrów). Pilnuje jej jedynie paru ochroniarzy i brak jest licznej ekipy nadzorującej pracę tak odpowiedzialnych urządzeń (widać było po 17-tej). Aby pozbyć się z niej McClane’a główny szwarc charakter Gabriel - Timothy Olyphant - skierowuje gaz z sieci do centrali. Nagle widzimy płynące rurami strumienie ognia (ciekawe ilu widzów po obejrzeniu filmu zrezygnowało ze strachu z wieczornej herbaty, bo musieliby uruchomić kuchenkę), które rozrywają grunt nad gazociągiem i w końcu budynek. Jednak stojący kilkadziesiąt metrów dalej śmigłowiec nie ucierpiał (widać fala uderzeniowa zatrzymała się przy płocie z siatki z napisem „zakaz wstępu”), bo byłby kłopot z ciągłością akcji.  Do tego dochodzi sekwencja z bezmózgim pilotem myśliwca, który wykonując rozkaz obrony rządowej furgonetki (żeby choć z prezydentem, to łatwiej byłoby uwierzyć w tę zajadłość), demoluje estakadę wraz z Bogu ducha winnymi ludźmi w samochodach. Pod ostrzałem takich samych rakiet, które nie zmogły naczepy McClane'a, masywna konstrukcja żelbetowa łamie się jak tabliczka czekolady i spadając, pociąga następne przęsła. Osobom o elementarnej wiedzy budowlanej w tym momencie puszczają zwieracze. Dla lepszego efektu mamy jeszcze woltyżerkę bez trzymanki na ogonie samolotu w wykonaniu naszego dzielnego policjanta. Względny sukces "Szklanej pułapki 4.0", jakkolwiek ocenianej jako najsłabsza część z cyklu, wynika z naszego sentymentu do głównej postaci i umiejętnego marketingu podgrzewającego atmosferę oczekiwania na premierę. Zastanówmy się, czy jako samodzielny film, z innym aktorem w głównej roli, miałaby szansę na sukces poza klasą B. Dlatego końcowa kwestia McClane’a wypowiedziana do Farella (Justin Long) „bredzisz na morfinie”, to niezamierzone podsumowanie filmu. A my sami nie chcemy się przyznać, że wytrzymaliśmy ten film do końca, tylko dlatego że wpadliśmy w pułapkę.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Szklana pułapka" to jedna z najsłynniejszych i zarazem najlepszych serii filmów akcji. Sukces zawdzięcza... czytaj więcej
John McClane powraca po ponad 10-letniej przerwie. Niestety przez ten czas nie wiodło mu się najlepiej.... czytaj więcej
Wrodzone malkontenctwo każe mi o tym wspomnieć już na samym początku tekstu - klimatu "jedynki" zostało w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones