Recenzja filmu

Tragedia "Posejdona" (1972)
Ronald Neame
Gene Hackman
Fred Sadoff

Klasyka kina katastroficznego

Sukces komercyjny i artystyczny filmu "Port lotniczy" z 1970 roku zapoczątkował całą falę kina katastroficznego lat 70., czasem filmów gorszych, czasem lepszych, zazwyczaj obsadzonych popularnymi
Sukces komercyjny i artystyczny filmu "Port lotniczy" z 1970 roku zapoczątkował całą falę kina katastroficznego lat 70., czasem filmów gorszych, czasem lepszych, zazwyczaj obsadzonych popularnymi aktorami w rolach pasażerów, bohaterów, uczestników przedstawionych kataklizmów. Wystarczy wspomnieć takie filmowe przeboje, jak "Trzęsienie ziemi" (1974), "Płonący wieżowiec" (1974), czy następne części "Portu lotniczego" - "Port lotniczy '75" i "Port lotniczy '77". W tym nurcie sytuuje się też ten film, przedmiotem tragedii czyniąc katastrofę wielkiego statku pasażerskiego - tytułowego "Posejdona". "Posejdon" to jeden z najbardziej luksusowych statków wycieczkowych. Właśnie odbywa swój rejs po wodach północnego Atlantyku, a zgromadzeni na pokładzie pasażerowie przygotowują się do zabawy sylwestrowej. Krótko po północy dochodzi do straszliwej katastrofy. Potężna fala wody uderza w statek z kolosalną siłą i odwraca go do góry dnem. Przeżywa kilkaset osób stłoczonych głównie w nienaruszonej jeszcze sali balowej. Jeden z pasażerów - wielebny Frank Scott - próbuje przekonać współpasażerów do wyjścia z sali, która według jego opinii niebawem również zostanie zalana. Za mężczyzną zgadza się iść zaledwie grupka pasażerów, reszta postanawia poczekać na miejscu na służby ratownicze. Przewidywania pastora szybko się spełniają. Ocalała garstka osób musi wydostać się na powierzchnię i znaleźć drogę przez kolejne warstwy szczątków statku. Nie każdy jednak otrzyma upragnioną wolność... Jest tak, jak w kinie katastroficznym bywa - akcja filmu koncentruje się na kilku tylko pasażerach, odpowiednio charakterologicznie i społecznie zróżnicowanych, tak by widz znalazł osobę do identyfikacji, czy też do sympatyzowania. A spectrum w tym filmie jest wyjątkowo bogate i oczywiście gwiazdorsko obsadzone. Jest więc Gene Hackman, świeżo (bo rok wcześniej) nagrodzony Oscarem za "Francuskiego łącznika", jest Shelley Winters w jednej z najlepszych swoich ról, jest młoda Pamela Sue Martin, która krótko potem zrobiła karierę w telewizji jako Fallon Carrington w tasiemcu "Dynastia", jest też dorosły już Roddy McDowall, który był wielką dziecięcą gwiazdą lat 40-tych, jest też Ernest Borgnine i Stella Stevens, prezentująca jedne z najlepszych nóg w historii kina, jest też Red Buttons - komik z Oscarem za dramatyczną, drugoplanową rolę w "Sayonara" i kilka pomniejszych nazwisk. Film pokazuje losy tych bohaterów, a w zasadzie ich wędrówkę do wolności przez ślepe zaułki i zatopione warstwy statku. Największą zaletą tego filmu jest to, że w powodzi efektów specjalnych prawdopodobieństwo psychologiczne postaci nie ginie. Z filmu pamięta się równie dobrze widowiskową katastrofę statku, jak i moralny, wewnętrzny konflikt pastora w kreacji Hackmana czy wzbudzającą szczerą sympatię parę staruszków - w wykonaniu Albertsona i Winters. Poza tym wędrówka i czyhające po drodze niebezpieczeństwa są zmontowane bardzo precyzyjnie, co czyni podróż pasażerów do celu wyjątkowo interesującą. Ten film to nie tylko widowiskowe zdjęcia, ale też świetny dramat - o ludziach, którzy postawieni w kryzysowej sytuacji stają oko w oko z własnym heroizmem. Film zbudowany jest według standardów kina katastroficznego, ale standardów najwyższej jakości. Bardzo dobre kino.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones