Recenzja filmu

Transporter 3 (2008)
Olivier Megaton
Jason Statham
Natalya Rudakova

Frank, rusz dupę!

Przerysowana, ekstatyczna rzeźnia, w której zabrakło miejsca na "aktualne trendy" i wędrówkę "z duchem czasu".
Film Oliviera Megatona (czy można sobie wyobrazić jeszcze "chłodniejsze" nazwisko?) wygrywa w cuglach wszelkie rankingi na najbardziej niedorzeczne bądź "najlepsze-najgorsze" sceny akcji. Może naparzanie się garderobą to żadna nowość, robiło to wielu kolegów Jackie Chana oraz sam Jackie, ale już ślizganie się samochodem po jadącym pociągu nie zdarza się codziennie. Albo mój ulubiony fragment, tak cudownie absurdalny, że aż godny podziwu: nasz hiroł, zadający szyku modną bransoletką, która rozerwie go na strzępy, jeśli oddali się na 75 stóp od samochodu, wjeżdża do jeziora i idzie wraz z autem na dno. Co robi w tak niekorzystnej sytuacji? Spokojnie, tego nie zdradzę. Żeby poznać odpowiedź, warto zobaczyć cały film. Trzecią część przygód Franka Martina można łyknąć i się nie zakrztusić pod warunkiem, że w waszym sercu wypchanym filmami różnej maści zarezerwowaliście wyjątkowe miejsce dla kina klasy B, C, a nawet Z. Ja zarezerwowałem, więc bawiłem się przednio. Twórcy nie kryją niskich ambicji i nie każą facetowi definiowanemu przez działanie zastanawiać się nad etycznym wymiarem swojej pracy, ani chodzić z cierpieniem na twarzy. Frank odpoczywa, łowiąc ryby i gapiąc się na programy przyrodnicze. Reszta jego egzystencji to przerysowana rzeźnia, w której zabrakło miejsca na "aktualne trendy" i wędrówkę "z duchem czasu". Żadnego realizmu a’la Bourne i bruzd na twarzy niczym u nowego Bonda. Statham wyjeżdża z siłowni w postaci małego czołgu i wchodzi w ścianę przeciwników jak w masło. Kasuje oprychów z finezją godną bohatera kreskówki, w czym wydatnie pomagają mu twórcy, przyspieszając taśmę w scenach walki. Nie ma tu ironii, to po prostu głupawa historia opowiedziana w adekwatny sposób, która bawi swoją bezpretensjonalnością. Oczywiście w ten prosty i doskonały męski świat szybko wkracza kobieta. Natalia Rudakowa gra wypasionymi piegami, ale poza tym rusza się jak wóz z sianem, ma wdzięk teletubisia i intonację syntezatora mowy. Przy okazji jest chyba najbardziej irytującym kwiatkiem do kożucha w kinie kopano-strzelanym ostatnich lat. Jej zaloty do bohatera wywołują iście Proustowski efekt, prawie namacalne poczucie upływającego czasu. No, dalej, Frank, rusz dupę! Skopże kogoś wreszcie, zamiast gadać z tą pustą lalą!
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam" śpiewała Anna Maria Jopek, a ja to samo mogę powiedzieć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones