Recenzja filmu

Troll (2022)
Roar Uthaug

Jak strollować widza

"Troll" jest dziełem niechlujnym i udającym tylko profesjonalizm. Sprawia wrażenie, jakby był sklecony naprędce po to tylko, żeby rzucić gawiedzi jakiś ochłap na początku miesiąca.
Każdy ma swojego bzika. Bzikiem Norwegów są najwyraźniej trolle. Dwanaście lat po całkiem udanym "Łowcy trolli: Przebudzenie tytanów (2021)Łowcy trolli" zostaliśmy uraczeni kolejną produkcją z kraju fiordów, w której fabuła opiera się na ludzkich zmaganiach z naturą personifikowaną przez wielkiego, górskiego trolla. Wykorzystywanie przez filmowców rodzimych legend czy, jak kto woli, folkloru, zasługuje jak najbardziej na pochwałę. W zalewie obcych kulturowo obrazów przydatny jest taki swoisty powrót do korzeni. Jak wspomniałem wcześniej, każdy kraj czy też region ma swoje własne fantastyczne stworzenia. I tak jak Germanie dali nam elfy i krasnoludy, Słowianie rusałki i Babę Jagę, Grecy mutantów, a Belgia eurodeputowanych, tak Skandynawia dała nam trolle właśnie. I bardzo dobrze, że filmowcy z tych krajów podtrzymują tradycję, tworząc dzieła o tych stworzeniach. Problem jednak powstaje wtedy, gdy twórcy próbują na siłę stworzyć film, który według ich mniemania, będzie zjadliwy dla globalnego widza. Robią to w sposób nieudolny oraz prymitywny, starając się usilnie, by ich wersja opowieści o potworze była jednocześnie klimatyczna, efektowna, zabawna, rozczulająca, krzepiąca, straszna i nie wiadomo jaka jeszcze. Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego i zachodzi poważna obawa, że to właśnie spotkało "Trollowy most (2019)Trolla".


Główną bohaterką norweskiej produkcji jest Nora Tiedemann (Ine Marie Wilmann). Jest to kobieta nieustraszona niczym Andrzej Szarmach, który wsadzał głowę tam, gdzie nie trzeba. Gdy w wyniku ludzkiej działalności zostaje przebudzony pradawny troll górski, zostaje ona wezwana na miejsce zdarzenia w celu zaradzenia sytuacji. W misji tej towarzyszą jej jakiś facet (Kim Falck), jej własny ojciec Tobias (Gard B. Eidsvold) oraz pewien wojskowy gigachad (Mads Sjøgård Pettersen). Ta wesoła gromada pozostaje cały czas pod rozkazami rezolutnej pani premier oraz kilku mniej rezolutnych urzędasów. Ganiają trolla po całej Norwegii, aż do finałowego starcia w miejskiej scenerii.

Film jest, jak to powiedział Mickiewicz, grubo ciosany. Brakuje mu jakiejkolwiek finezji czy subtelności. Jest dosadny jak napis na ścianie w męskiej toalecie. Wszystkie postacie mają jedną, góra dwie cechy, które je określają. Realizacja jest strasznie sztampowa. "Troll" skrojony jest na hollywoodzką modłę, traktując widza niepoważnie. Co chwilę widzimy znane z setek innych produkcji patenty jak chociażby napisy informujące nas, że jesteśmy w jakiejś wiosce albo bazie wojskowej. Twórcy, chcąc w ten sposób nadać obrazowi powagi i klimatu, osiągnęli efekt zgoła przeciwny. Odbioru nie poprawia także ścieżka dźwiękowa, która jest całkowicie pozbawiona charakteru, brzmiąc jak jakieś przypadkowe nagrania ze stockowej bazy muzycznej. Dialogi są napisane na odwal się, co gorsza, od czasu do czasu okraszone zostały jakimś suchym żartem, co sprawia, że gra aktorska wygląda sztucznie. Od filmu na kilometr bije aura utartych schematów, co jest bardzo irytujące oraz nie pozwala w żadnym stopniu zaangażować odbiorcy w akcję. Dziwnym zgrzytem są również patetyczne wstawki w formie patriotycznych haseł i przemówień. Trudno orzec, co autorzy chcieli w ten sposób osiągnąć.


"Troll" jest dziełem niechlujnym i udającym tylko profesjonalizm. Sprawia wrażenie, jakby był sklecony naprędce po to tylko, żeby rzucić gawiedzi jakiś ochłap na początku miesiąca. To, co mogło posłużyć do stworzenia czegoś ociekającego wyjątkowym klimatem, zostało odarte ze swej magii, tajemnicy i baśniowości oraz przerodzone w szukający taniej sensacji twór filmopodobny. Reżyser Roar Uthaug wykazał się brakiem wyobraźni godnym pijanego kierowcy. Jego filmowi brakuje stylu i tożsamości. Jest on wyzbyty oryginalności jak kupiona na bazarze torebka od Gucciego. Jeśli jest coś, co ratuje jego obraz, to jest to fakt, iż seans mija całkiem szybko, więc człowiek nie jest zbyt długo narażony na oglądanie tego festiwalu skopiowanych pomysłów.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones