Recenzja filmu

Wzgórze (1965)
Sidney Lumet
Sean Connery
Harry Andrews

"Społeczeństwo, społeczeństwo, dyscyplina, posłuszeństwo (...)"

"Wzgórze", którego polski tytuł powinien raczej brzmieć "Pagórek", nie jest tak naprawdę filmem wojennym. Akcja filmu rozgrywa się w obozie karnym dla brytyjskich żołnierzy gdzieś w Afryce, ale
"Wzgórze", którego polski tytuł powinien raczej brzmieć "Pagórek", nie jest tak naprawdę filmem wojennym. Akcja filmu rozgrywa się w obozie karnym dla brytyjskich żołnierzy gdzieś w Afryce, ale równie dobrze mogłaby się dziać w każdym innym więzieniu.
 
Do celi nr 8 trafia pięciu nowych więźniów. Wszyscy poddawani są oczywiście surowym karom i morderczym musztrom, ale w końcu wojsko to wojsko, nie ma co płakać. Bieganie z plecakami na pagórek w palącym słońcu Afryki nie powinno nikogo dziwić. Szybko okazuje się jednak, że dwóch więźniów może liczyć na szczególne warunki traktowania. Jeden z nich dlatego, że dał w mordę swojemu przełożonemu, drugi  - dlatego że jest czarny. Na domiar złego okazuje się, że realną władzę nad panami z ósemki pełni nie chorąży Wilson, a strażnik Williams, który przejawia iście sadystyczne zapędy. Więźniowie godzą się na takie traktowanie, dopóki nie dochodzi do tragedii.

Podobne historie dzieją się naprawdę i są jednym z wielu powodów dla szarego człowieka do nienawiści do "tych ponad nim". Nie ma większego znaczenia, jak oceniamy więźniów. A i tak pośród tych, których poznajemy, nie ma ludzi złych i zepsutych (przynajmniej nie z uwagi na ich występki). Strażnik znęca się nad nimi, bo jest ścierwem i tu nie ma chyba żadnym wątpliwości. To jest czyste zło. Jednak podobne zło mogło długo spać, czekając na odpowiedni moment. Mogło też być przez lata dzieciństwa wstrzykiwane w małych lub większych dawkach przez otoczenie.

Tak czy inaczej pozycja strażnika to doskonała okazja do pobudki. A nie ma nic gorszego niż zły człowiek posiadający jakąkolwiek władzę nad innymi. I dlatego treść jest tu niezwykle uniwersalna. To może być dowódca wojskowy i szeregowcy, strażnik więzienny i więźniowie (przykład: "Uśpieni"), policjant i cywile, nauczyciel i uczniowie, prezes i sekretarka. Zawsze jakieś 50% władców będzie nadużywać władzy. A jakieś 5% (strzelam) będzie się znęcać, mniej lub bardziej, nad tymi pod sobą. I najgorzej, gdy władza jest absolutna, a więc nie wewnętrzna i nie łatwa do porzucenia, jak w przypadku nauczyciela i uczniów czy szefa i pracowników, tylko ofiarowana w ręce kata przez prawo. Policjant zawsze ma rację. Strażnik zawsze ma rację.

Film pokazuje, jak bardzo próby walki z tyranem są trudne. I nie chodzi tylko o realne szanse na obalenie tyranii. Chodzi o tężyznę psychiczną, której brakuje statystycznej jednostce poddawanej takiemu terrorowi. Większość ma przeświadczenie, że nie da się nic zrobić, że nie warto się wychylać, ryzykować. Że najlepiej pogodzić się losem i strać się jakoś na swój sposób przetrwać to piekło, znaleźć sobie gdzieś w nim miejsce (McGrath). Często izolując się od swojego otoczenia, zdradzając je. Nie wspierając krzywdzonych, tylko unikaniem krzywd (Monty Bartlett).

I tu zaczyna obraz obozu jako alegorii państwa totalitarnego lub państwa w ogóle, w końcu nawet w przypadku władzy demokratycznej znajdzie miejsce na odrobinę terroru. Większość się godzi na terror, z władzą nie ma co walczyć. Znajdą się jednostki tępione za to, że są odmienne (Jacko King reprezentuje tu mniejszości) lub za łamanie prawa (Roberts reprezentuje ludzi, którzy w imię idei lub sprawiedliwości łamią prawo, którego nie uważają za wyznacznik dobra), znajdą się kapusie, tudzież zdrajcy (Monty), jak i dziki tłum, mas ludu, która siedzi cicho, aż pewnego dnia pęknie. I do buntu, do powstania potrzeba tylko kogoś, kto ich poprowadzi, kto pierwszy wystąpi z szeregu. Genialnie jest też przedstawiona reakcja władzy: coś na zasadzie "macie tu po kopercie i nic nie widzieliście".

Z pozoru jest to obraz wymierzony we wszelkiego rodzaju władzę, sugerujący, iż posiadanie władzy nad drugim człowiekiem prowadzi do zła. Ale Roberts wypowiada bardzo ważne słowa: "We'd have no bloody army left if we didn't obey orders." I słusznie, bez władzy nie byłoby państwa.

Od strony realizacyjnej, jak przystało na Lumeta, film jest elegancki i stonowany, bez efekciarstwa i fajerwerków. Są natomiast sceny naprawdę świetnie nakręcone (prosta, ale efektowna scena z maską gazową, scena szaleńczego marszu Stevensa i wiele innych). Praca kamery miejscami była naprawdę genialna, przez większość filmu po prostu dobra. Muzyka zawsze na sowim miejscu, pełniła swoją funkcję dobrze, ale w pamięć mi nie zapadła. Obsada spisała się dobrze, ale według mnie to nie Connery był jest gwiazdą filmu, znacznie lepiej wypadli Harry Andrews, Ian Hendry czy Jack Watson.

Na koniec muszę chylić czoła Lumetowi za kolejny film powyżej dwóch godzin, który mnie nie nużył ani chwili. Niewielu tak potrafi, bo nie lubię długich filmów.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W czasie II wojny światowej do brytyjskiego obozu karnego na Pustyni Libijskiej trafia piątka uprzednio... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones