Michael Mann to reżyser, któremu udało się wypracować swój własny unikalny styl. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był już uznanym producentem serialów o tematyce kryminalnej, a
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Michael Mann to reżyser, któremu udało się wypracować swój własny unikalny styl. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był już uznanym producentem serialów o tematyce kryminalnej, a także doskonałym scenarzystą. Mając za sobą takie tytuły i zasługi, oczywiste było, że niebawem przeniesie się na duży ekran.
Głównym bohaterem filmu jest Frank (w tej roli James Caan) - doświadczony specjalista od kradzieży brylantów. Pod swoją działalność ma przykrywkę - jest właścicielem baru oraz sprzedaje samochody. W przestępczym procederze pomaga mu zaufany przyjaciel Barry. Frank to mężczyzna, który spędził wiele lat w więzieniu. Ma zamiar przejść na zasłużoną emeryturę, założyć rodzinę i rozpocząć nowe, uczciwe życie jako praworządny obywatel. Poznaje piękną kobietę Jessie (Tuesday Weld), z którą ma nadzieję związać się na całe życie. Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, gdy ginie Gags, który winny był Frankowi pieniądze. Recydywista nie ma zamiaru rezygnować z długu i udaje mu się dotrzeć do miejscowego szefa mafii - Leo (Robert Prosky). Ten obiecuje spłacić dług w zamian za ostatni skok. Frank przystaje na ofertę, gdyż jest przekonany, że dzięki dużej sumie pieniędzy będzie w stanie móc się ustatkować i zapewnić sobie i bliskim godziwe życie. Choć zlecone zadanie kończy się pomyślnie, nasz bohater zostaje oszukany przez mafię. Gangster inwestuje dolę Franka w nieruchomości i informuje go, że jest jego marionetką w grze, co bardzo rozwściecza Franka, gdyż jest osobą niezależną i nie pozwala sobie, aby ktoś miał nad nim władzę. Wkrótce tytułowy bohater będzie się upominał i dążył, by odzyskać to, co się mu należy. A kiedy siła argumentów zawiedzie, będzie musiał wytoczyć ciężkie działa przeciw swemu zleceniodawcy i jego ludziom stanowiących zagrożenie dla niego samego i ludzi z jego najbliższego otoczenia.
Reżyser postanowił wykreować postać, w którą wciela się Caan w taki sposób, aby uzmysłowić widzowi, jakimi pobudkami się on kieruje. Wbrew pozorom Frank, choć z deka narwany, jest honorowym człowiekiem. Lojalnym względem przyjaciół i niezawodnym, który jest w stanie zrobić dla nich wszystko, o czym można się upewnić w scenie więziennej konwersacji z jego mentorem Oklą.
Scenariusz pierwszego kinowego filmu Manna oparty został na powieści "The Home Invaders" autorstwa Franka Hohimera (prawdziwa tożsamość John Allen Seybold), który był zawodowym włamywaczem i złodziejem biżuterii. Hohimer służył także jako doradca techniczny na planie filmu, gdy zdjęcia kręcone były w Chicago. Czołowym opiniodawcą w kwestiach technicznych był jednak inny włamywacz John Santucci, który specjalnie na potrzeby produkcji przeszkolił Caana w scenach rabunku.
Mann już w pierwszej scenie daje pokaz swego kunsztu reżyserskiego. Możemy oto zaobserwować, jak złodziej z profesjonalną skutecznością włamuje się do sejfu. Reżyser przywiązuje tu uwagę nawet do najmniejszych szczegółów, a kamera sprawnie inscenizuje pracę Franka oraz jego skupienie nad wykonywanymi czynnościami. Mann jako scenarzysta doskonale poradził sobie także w wątku miłosnym i potwierdził tym samym, że jest jednym z lepszych scenarzystów w tym zakresie. Uwidoczniane to jest w scenach rozmowy z Jessicą, gdzie umożliwiono widzowi inwigilowanie dwójki ludzi, którzy nigdy nie doświadczyli prawdziwego uczucia.
Muzykę do filmu skomponował niemiecki zespół elektroniczny Tangerine Dream. Praca muzyków najwyraźniej nie została doceniona, gdyż w 1982 roku za swój wkład otrzymali nominację do Złotej Maliny za najgorszą muzykę. Tym niemniej uważam, że to nagranie scementowało i potwierdziło, że Tangerine Dream jest zespołem w swym gatunku najwyższego sortu.
"Złodziej" to wzorcowy dramat sensacyjny, który nie tylko doskonalił warsztat Manna i rozwinął skrzydła przy jego późniejszej twórczości, ale również stał się inspiracją dla innych twórców jego nocnego stylu. Ten, kto widział i polubił "Drive" Nicolasa Windinga Refna, odnajdzie pewne analogie.