Recenzja filmu

Złodziej (1981)
Michael Mann
James Caan
Tuesday Weld

Debiut Króla Nocy

Michael Mann to reżyser, któremu udało się wypracować swój własny unikalny styl. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był już uznanym producentem serialów o tematyce kryminalnej, a
Michael Mann to reżyser, któremu udało się wypracować swój własny unikalny styl. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był już uznanym producentem serialów o tematyce kryminalnej, a także doskonałym scenarzystą. Mając za sobą takie tytuły i zasługi, oczywiste było, że niebawem przeniesie się na duży ekran.

Głównym bohaterem filmu jest Frank (w tej roli James Caan) - doświadczony specjalista od kradzieży brylantów. Pod swoją działalność ma przykrywkę - jest właścicielem baru oraz sprzedaje samochody. W przestępczym procederze pomaga mu zaufany przyjaciel Barry. Frank to mężczyzna, który spędził wiele lat w więzieniu. Ma zamiar przejść na zasłużoną emeryturę, założyć rodzinę i rozpocząć nowe, uczciwe życie jako praworządny obywatel. Poznaje piękną kobietę Jessie (Tuesday Weld), z którą ma nadzieję związać się na całe życie. Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, gdy ginie Gags, który winny był Frankowi pieniądze. Recydywista nie ma zamiaru rezygnować z długu i udaje mu się dotrzeć do miejscowego szefa mafii - Leo (Robert Prosky). Ten obiecuje spłacić dług w zamian za ostatni skok. Frank przystaje na ofertę, gdyż jest przekonany, że dzięki dużej sumie pieniędzy będzie w stanie móc się ustatkować i zapewnić sobie i bliskim godziwe życie. Choć zlecone zadanie kończy się pomyślnie, nasz bohater zostaje oszukany przez mafię. Gangster inwestuje dolę Franka w nieruchomości i informuje go, że jest jego marionetką w grze, co bardzo rozwściecza Franka, gdyż jest osobą niezależną i nie pozwala sobie, aby ktoś miał nad nim władzę. Wkrótce tytułowy bohater będzie się upominał i dążył, by odzyskać to, co się mu należy. A kiedy siła argumentów zawiedzie, będzie musiał wytoczyć ciężkie działa przeciw swemu zleceniodawcy i jego ludziom stanowiących zagrożenie dla niego samego i ludzi z jego najbliższego otoczenia.



Reżyser postanowił wykreować postać, w którą wciela się Caan w taki sposób, aby uzmysłowić widzowi, jakimi pobudkami się on kieruje. Wbrew pozorom Frank, choć z deka narwany, jest honorowym człowiekiem. Lojalnym względem przyjaciół i niezawodnym, który jest w stanie zrobić dla nich wszystko, o czym można się upewnić w scenie więziennej konwersacji z jego mentorem Oklą.

Scenariusz pierwszego kinowego filmu Manna oparty został na powieści "The Home Invaders" autorstwa Franka Hohimera (prawdziwa tożsamość John Allen Seybold), który był zawodowym włamywaczem i złodziejem biżuterii. Hohimer służył także jako doradca techniczny na planie filmu, gdy zdjęcia kręcone były w Chicago. Czołowym opiniodawcą w kwestiach technicznych był jednak inny włamywacz John Santucci, który specjalnie na potrzeby produkcji przeszkolił Caana w scenach rabunku.



Mann już w pierwszej scenie daje pokaz swego kunsztu reżyserskiego. Możemy oto zaobserwować, jak złodziej z profesjonalną skutecznością włamuje się do sejfu. Reżyser przywiązuje tu uwagę nawet do najmniejszych szczegółów, a kamera sprawnie inscenizuje pracę Franka oraz jego skupienie nad wykonywanymi czynnościami. Mann jako scenarzysta doskonale poradził sobie także w wątku miłosnym i potwierdził tym samym, że jest jednym z lepszych scenarzystów w tym zakresie. Uwidoczniane to jest w scenach rozmowy z Jessicą, gdzie umożliwiono widzowi inwigilowanie dwójki ludzi, którzy nigdy nie doświadczyli prawdziwego uczucia.

Muzykę do filmu skomponował niemiecki zespół elektroniczny Tangerine Dream. Praca muzyków najwyraźniej nie została doceniona, gdyż w 1982 roku za swój wkład otrzymali nominację do Złotej Maliny za najgorszą muzykę. Tym niemniej uważam, że to nagranie scementowało i potwierdziło, że Tangerine Dream jest zespołem w swym gatunku najwyższego sortu.



Film Manna oferuje również doskonałą obsadę. Prócz wymienionych już Jamesa Caana i Tuesday Weld w filmie możemy zobaczyć m.in. Williego Nelsona, a także w swojej pierwszej poważnej roli Jamesa Belushiego oraz zupełnie debiutujących Williama Petersena i Dennisa Farinę.

"Złodziej" to wzorcowy dramat sensacyjny, który nie tylko doskonalił warsztat Manna i rozwinął skrzydła przy jego późniejszej twórczości, ale również stał się inspiracją dla innych twórców jego nocnego stylu. Ten, kto widział i polubił "Drive" Nicolasa Windinga Refna, odnajdzie pewne analogie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones