Recenzja filmu

Z życia VIP'ów (1963)
Anthony Asquith
Elizabeth Taylor
Richard Burton

Very Important Persons

Lata 60. to okres pierwszych poważnych przygód gwiazd z paparazzi i pokazywania ich życia w pełnej okazałości. Najbardziej przekonali się o tym wówczas na własnej skórze Elizabeth Taylor i
Lata 60. to okres pierwszych poważnych przygód gwiazd z paparazzi i pokazywania ich życia w pełnej okazałości. Najbardziej przekonali się o tym wówczas na własnej skórze Elizabeth Taylor i Richard Burton. Gorący romans dwójki VIP-ów stał się łakomym kąskiem dla bulwarowej prasy. Afera Taylor-Burton stała się pierwszym poważnym przykładem piekła, jakie może wywołać w życiu zbytnie zaangażowanie w nie prasy i wszystkich tych, którzy zainteresowani tym powinni być jak najmniej. "Z życia VIP'ów" powstał chyba z dwóch powodów. Przede wszystkim trzeba przyznać, że głośny romans dwójki najpopularniejszych wówczas aktorów stanowił magnes na widzów, więc ich wspólny film przyciągał do kin tłumy. Po drugie, Terence Rattigan napisał sztukę zainspirowaną epizodem z życia dwójki wybitnych aktorów, małżeństwa Vivien Leigh i Laurence'a Oliviera. Wielka aktorka na początku lat 50. chciała uciec od męża wraz z aktorem Peterem Finchem. W ostatniej chwili Olivier przekonał ją do zmiany decyzji. I właśnie podobną treść przedstawia film Anthony'ego Asquitha. Właściwie to nakręcony w 1963 roku film przedstawia kilka różnych wątków, ale najważniejszy z nich dotyczy bogatego małżeństwa Paula i Frances Andros oraz jej kochanka Marca. Poza tym obserwujemy malwersacje podatkowe zamożnego producenta filmowego (niezła rola Orsona Wellesa), niemożność poradzenia sobie z bagażami starszej pani (przezabawna Margaret Rutherford) czy upadek interesów Lesa Mangruma (Rod Taylor) czy perypetie jego zakochanej w nim sekretarki (jedna z pierwszych całkiem pamiętnych ról Maggie Smith). Mimo całkiem ciekawej fabuły, cały film jest po prostu słaby. Wszystkie wątki oprócz romansu bohaterki Elizabeth Taylor i rozpaczy jej męża są nudne i bez wyrazu, ciągną się w nieskończoność i tylko fakt, że miałam ten film nagrany na video pozwolił mi obejrzeć go do końca, przewijając większość taśmy. Ale ktoś mógłby teraz zapytać, dlaczego dodałam ten film do moich ulubionych? Właśnie z powodu tej jednej mocnej strony tego filmu - gry Taylor i Burtona. Każda chwila, w której wypełniają sobą kadr to święto zmysłów. Namiętność i miłość, jaka ich łączyła są po prostu niemożliwe do niezauważenia. Apogeum tego napięcia obserwujemy w scenie, kiedy Paul przychodzi do pokoju hotelowego Frances. Elizabeth Taylor to jedna z najlepszych aktorek w historii kina, ale Richard Burton to po prostu mistrz. Najbardziej poruszająca w jego wykonaniu jest scena, w której pisze pożegnalny list. Podobnie jak "Brodziec", film ten sam w sobie nie stanowi arcydzieła. Ale warto go obejrzeć dla wielkiego duetu Taylor-Burton.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones