Recenzja filmu

Zaklinacz deszczu (1997)
Francis Ford Coppola
Matt Damon
Danny DeVito

Sprawna ekranizacja sądowej prozy

Stworzenie dobrej sensacji sądowej to nie lada wyzwanie dla reżysera. Ciężko przytrzymać widza przed ekranem, gdy większa część filmu rozgrywa się na sali sądowej, którą raczej każdy stara się
Stworzenie dobrej sensacji sądowej to nie lada wyzwanie dla reżysera. Ciężko przytrzymać widza przed ekranem, gdy większa część filmu rozgrywa się na sali sądowej, którą raczej każdy stara się omijać ze względu na niezbyt miłe skojarzenia. Sprawa zaczyna jednak wyglądać interesująco, gdy za taką produkcję bierze się Francis Ford Coppola (reżyser m.in. legendarnego "Czasu Apokalipsy"), bazując na prozie mistrza tego niszowego gatunku, Johna Grishama. Efektem jego pracy jest naprawdę dobry "Zaklinacz deszczu". Głównym bohaterem, co raczej nikogo nie zaskoczy, jest młody prawnik, Rudy Baylor (Matt Damon). Właśnie ukończył studia, zdał końcowy egzamin i dostał licencję. Trzeba przyznać, że zaczął naprawdę ostro - nie do końca zdając sobie z tego sprawę, wmieszał się w wielką batalię prawną z koncernem ubezpieczeniowym "Great Benefit" odmawiającym udzielenia odszkodowania młodemu chłopakowi, choremu na białaczkę. Rudy Baylor, wraz ze swoim nowym partnerem, Deckiem Shiffletem (Danny DeVito), postanawiają nie iść na proponowaną ugodę i wygrać proces, mimo iż jest on debiutem młodego prawnika, a szanse na sukces wydają się być nikłe. Czego jednak nie robi się w imię sprawiedliwości i Ameryki? Przez cały film przewijają się jeszcze dwa wątki poboczne, również ściśle związane z amerykańskim prawem cywilnym. Najmocniejszą stroną "Zaklinacza deszczu", obok rewelacyjnego scenariusza (adaptacji książki dokonał osobiście Francis Ford Coppola), jest zdecydowanie aktorstwo. Matta Damona już nie pierwszy raz mamy okazję ujrzeć w roli młodego inteligenta. Podobne role miał w "Buntowniku z wyboru" i w trochę świeższych "Hazardzistach", gdzie stworzył wyśmienity duet z Edwardem Nortonem. Jak więc można się domyślić, sprawdził się ponownie świetnie, choć jego rola raczej nie przejdzie do kanonu niezapomnianych kreacji filmowych. Świetnie wypadł też Danny DeVito, który już ze względu na sam swój wizerunek sceniczny przykuwa uwagę widza w każdym filmie, w którym występuje. Można powiedzieć, że postać Decka Shiffleta była w "Zaklinaczu deszczu" akcentem humorystycznym, rozładowującym napięcie na sali sądowej. Pisząc o znanych nazwiskach, trzeba jeszcze wspomnieć o obecności na planie Danny'ego Glovera, wcielającego się w drugoplanową postać sędziego, piętnującego firmy ubezpieczeniowe. Już sam jego występ jest atutem każdego filmu, a w tym wypadku można jeszcze spokojnie napisać, iż stworzył ciekawą kreację. Ciężko powiedzieć, do kogo jest adresowany film Coppoli. Mimo iż został on zrealizowany perfekcyjnie, na pewno trzeba być amatorem sensacji sądowej, by go w pełni docenić. Osobiście, sądowe rozgrywki i przepychanki między adwokatami a obrońcami mnie interesują, więc "Zaklinacz deszczu" był dla mnie niezłą gratką, czy wręcz - ucztą. Nie będę jednak zaskoczony, gdyby kogoś ta produkcja mimo wszystko znużyła.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z socjologicznego punktu widzenia współczesny świat jest rzeczywistością biurokracji, komputeryzacji i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones