Najlepsza gra serii?

Wielka szkoda, że EA Sports poszło z obecnymi tytułami na ilość lig oraz opcji zarządzania klubem i zapomniało, że nie ważne jest czy Messi będzie miał w 95% odwzorowaną twarz, tylko to jaką
"FIFA 98: Road to World Cup" ujrzała światło dzienne w 1997 roku i jako piąta gra z serii FIFA trafiła idealnie. Gry komputerowe jeszcze w tych czasach raczkowały i nie stanowiły żelaznego punktu wolnych popołudni i wieczorów, aż tak bardzo jak dzisiaj. Zbliżały się też wielkimi krokami - jak się miało później okazać - jedne z lepszych Mistrzostw Świata w historii futbolu, które miały miejsce we Francji. Olbrzymie akcje reklamowe zarówno mistrzostw jak i samej gry sprawiły, że seria FIFA umocniła się na prowadzeniu w piłkarskich pozycjach. A jeszcze rok wcześniej nic na to nie wskazywało - "FIFA 97" raziła nudą i bardzo denerwującymi bugami (choćby bramkarz sam sobie wkładający futbolówkę do bramki). Wcześniej też spalony był bardzo niedopracowanym elementem tych gier, co skutecznie psuło zabawę. "FIFA 98" była pierwszą tak dopieszczoną grą z serii i dała też przykład innym sportowym hitom spod igły EA Sports, szczególnie w zakresie grywalności w stosunku do grafiki i tworzenia ścieżki dźwiękowej (tu perfekcyjnym przykładem tej fali wznoszącej był hokejowy NHL 2000).



W przeciwieństwie do dzisiejszych gier serii nie mamy tu do czynienia z przepychem, bowiem dysponujemy tylko kilkoma topowymi ligami świata tamtych czasów (Anglia, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia, Szkocja) oraz kilkoma ciekawostkami (niepełna brazylijska Serie A, Malezja (!), Szwecja i amerykańska MLS). Nie ma więc jeszcze mowy o pucharowych rozgrywkach. Jednak to, co robiło różnicę to tryb "droga na mistrzostw", który równie dobrze mógłby być osobną grą. Dzięki temu też mieliśmy praktycznie komplet reprezentacji z całego świata, włącznie z oceaniczną "czerwoną latarnią" jaką wówczas w rankingu FIFA było Vanuatu. Minusem było jednak to, że wszystkie reprezentacje były porozdzielane na grupy zgodnie z rzeczywistością, tak więc grając Polską zawsze trafialiśmy na Anglię, Włochy, Gruzję i Mołdawię. Przynajmniej w grze mogliśmy wyrzucić za burtę już na tym etapie jedną z dwóch potęg. Mecze odbywały się na odpowiednikach prawdziwych stadionów, ze znakomitym klipem wprowadzającym do każdego z tych miejsc. Po raz drugi z rzędu i ostatni w grach FIFA mieliśmy też możliwość gry na hali, gdzie w pięcioosobowych składach mecz sprawiał mnóstwo zabawy, szczególnie że graliśmy w oszklonym akwarium i piłka nie mogła opuścić boiska, ale mogła zostać zagrana nieszablonowo dzięki podaniom do "niewidocznego gracza". Sama rozgrywka została urozmaicona przez kilka ciekawych, choć schematycznych dziś, sposobów zagrań. Nierzadkie było też bawienie się w Jose Luisa Chilaverta (czy ktoś go jeszcze pamięta?) i strzelanie bramkarzem goli z akcji. Oczywiście, na amatorskim poziomie trudności i raczej w konfiguracji meczowej "Niemcy kontra Fidżi", ale już nigdy później nie było to aż tak łatwe. Niezaprzeczalnym atutem był też minimenedżer drużyny, gdzie mogliśmy ustawiać taktykę naszego teamu, w prosty lecz najdoskonalszy sposób. Ćwiczenie na treningach, w tym wszelkiego rodzaju rzuty czy minigierki, nie męczyło tak jak np. w nużącej pod tym względem, lekko przereklamowanej, "FIFA 99".



Wspomniałem już wcześniej, że grafika i muzyka były silnymi punktami tej części serii, co połowicznie jest prawdą. Grafika, jaka jest, każdy widzi. Sęk w tym, że grywalność sprawia, że w ogóle nie przejmujemy się tym, że piłkarze mają kanciaste kontury i że tysiące osób ma te same twarze czy fryzury. Porównać to można do "Settlers IV", gdzie nieco bajkowi żołnierze wcale nie sprawiają, że nie czujemy się jak na strategicznej uczcie podczas walki. Oprawa graficzna interfejsu jest całkowicie podporządkowana World Cup'98 i oprócz dominującego niebieskiego koloru, możemy co jakiś czas zobaczyć przebiegającego koguta - oficjalną maskotkę tamtych mistrzostw. Sam design menu i poszczególnych paneli jest bardzo wysoko dopracowany. Ścieżka dźwiękowa przechodzi samą siebie i już od początkowego intro w wykonaniu zespołu Blur ("Song 2") wchodzimy w bardzo specyficzny klimat gry. Podobne rozwiązanie zastosowano w "NHL 2000", gdzie również za intro służy nieco mroczny rockowy utwór z pazurem (tam "Push It" zespołu Garbage), a za otoczkę menu kilka podziemnych elektronik rodem z kultowej wówczas sceny w Detroit. W "FIFA 98" mamy cztery utworu "The Crystal Method" oraz jeden "Electric Skychurch". W porównaniu np. z sielankową "FIFĄ 2000", tu jest klubowo i nieco niepokojąco, a przez to bardzo klimatycznie. W roli zapraszającego na mecz komentatora ze studia wystąpił Desmond Lynam, a ówczesnymi, angielskimi odpowiednikami Andrzeja Twarowskiego i Tomasza Smokowskiego byli Andy Gray i John Motson.



"FIFA 98: Road to World Cup" to według autora niniejszej recenzji, najlepsza gra serii. Może dlatego, że jest dość oryginalna w swej strukturze, może dlatego, że od niej rozpoczęła się era co najmniej przyzwoitych gier serii, a może dlatego, że nie nudziła tak jak kolejne gry, które w zasadzie są uaktualnieniami składów co sezon i równie dobrze można pominąć któryś tytuł i samemu zmienić nazwiska niektórych zawodników czy dokonać, odpowiadających rzeczywistości, transferów. "FIFA 98" jest wciąż bardzo grywalna, bo obecne gry serii, to raczej gimnastyka z padem niż frajda z gry. I co najważniejsze: są to tak naprawdę dwie gry w jednym, albowiem tryb eliminacji do MŚ równie dobrze mógłby funkcjonować samodzielnie. Wielka szkoda, że EA Sports poszło z obecnymi tytułami na ilość lig oraz opcji zarządzania klubem i zapomniało, że nie ważne jest czy Messi będzie miał w 95% odwzorowaną twarz, tylko to, jaką przyjemność sprawia kopanie w piłkę. W dwie dekady po wydaniu gra wciąż jedną jedną z ulubienic dość sporej rzeszy graczy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"FIFA 98: Road to World Cup" to moja pierwsza FIFA i taka, którą ogrywałem najdłużej. Gram w nią do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones