Recenzja gry

Max Payne (2001)
Petri Järvilehto
Radosław Pazura
Alicja Kabała

V jak Valkiria, V jak Vendetta

W wielu kręgach tytuł "Max Payne" uchodzi za kultowy, nie ma się co dziwić, pomimo 10 lat na karku nadal historia Maksia cieszy i dostarcza solidnej rozrywki. W grze wcielamy się w policjanta,
W wielu kręgach tytuł "Max Payne" uchodzi za kultowy, nie ma się co dziwić, pomimo 10 lat na karku nadal historia Maksia cieszy i dostarcza solidnej rozrywki.
W grze wcielamy się w policjanta, tytułowego Maxa Payne'a, który prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa swojej żony i córki, zamordowanych przez bandytów naćpanych nowym syntetycznym narkotykiem o nazwie Valkiria. Nasz bohater, trafiając na trop Valkirii, zagłębia się w świat  spisków, gangsterskich porachunków, rządowych eksperymentów, wierzeń Wikingów i okultystycznych rytuałów.



Fabuła byłaby niczym bez  niepowtarzalnego, wspaniałego klimatu. Posępny Nowy Jork podczas burzy śnieżnej zdaje się miastem na łaskach bandytów, gdzie nasz bohater ścigany przez policję i gangsterów nie może liczyć na żadną pomoc. Poziomy są skonstruowane tak, że gracz dosłownie czuje ich duszną atmosferę, np. stacji Roscoe Street czy odlewni Cold Steel. Przez całą grę nie zobaczymy nawet promyczka słońca, dominują w niej barwy zimne i ciemne, światło będzie pochodzić jedynie ze sztucznych źródeł lamp, koksowników, płonących budynków, co nada grze jeszcze bardziej mrocznego klimatu. Całość dopełniają kiczowate garnitury zbirów, ostre jak brzytwa dialogi, komiksowe wstawki z historią głównego bohatera oraz niezapomniane cytaty Maxa, jak choćby najbardziej znany: "Szczęście okazało się dziwką, a ja klientem bez portfela". Klimat buduje także bogaty repertuar postaci, mamy tu dosłownie wszystko: ćpuna lubującego się w okultyzmie, prostytutkę sprzedającą na boku filmy ze swojej pracy, jednookiego starca - amatora sadomasochistycznych igraszek, włoską rodzinę gangsterów, Ruska, który z nimi wojuje, oraz innego Ruska, który podpadł temu pierwszemu.



Jeśli chodzi o poziomy/plansze, mamy duże zróżnicowanie, od skrytej w mroku stacji metra, poprzez burdel i dom z prochami, kończąc na luksusowym wieżowcu Aesir Corporation. Sama rozgrywka nie wymaga wielkiej filozofii, przechodzimy kolejne poziomy jak po sznurku, biegnąc od jednych drzwi do drugich. Mimo tej banalności i liniowości gra bynajmniej nie traci na uroku, ba, łamigłówki, zagadki i minigierki spowalniałyby jedynie akcję, a to właśnie o nią tu chodzi. Dla chcących czerpać jednak dłuższe przyjemności ze strzelanin i potyczek wprowadzono tu innowacyjny jak na te czasy bullet-time. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy za jakimiś drzwiami stoi niesprecyzowana liczba złych typów, normalnie wparowalibyśmy do środka, waląc do nich z każdej broni na pod orędziu, jednak dzięki nowemu systemowi możemy wpaść do środka lotem ślizgowym bądź po prostu wbiec bez zadraśnięcia kulą, zabijając tym samym wszystkich wrogów! Bullet-time nie jest oczywiście ułatwieniem, które ma spłycić rozgrywkę, nie zawsze może być wykorzystany, gdyż warunkuje go poziom adrenaliny, który musi być odpowiednio wysoki, by można użyć spowolnienia czasu.

Do wykańczania przeciwników posłuży bogaty zestaw broni: jako pozycja obowiązkowa shotgun i jakiś podstawowy "pistolecik", tutaj Beretta, ale także Desert Eagle, Colt Commando znany także jako CAR-15, granatnik, koktajle Mołotowa i inne. Mnie osobiście urzekła strzelba samopowtarzalna Jackhammer. W grze w roli apteczek znajdziemy środki przeciwbólowe.



Muzyka doskonale buduje napięcie, sprawia, że czujemy się jeszcze bardziej niepewnie w miejscu i sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Podczas rozgrywki w tle naszej krwawej zemsty będziemy słyszeć wycie syren policyjnych, dziwne pomruki i jęki ćpunów, głuche odgłosy przejeżdżającego metra, dźwięk pozytywki w kołysce i wiele innych odgłosów od których włos zjeży się na głowie. Maxowi w polskim dubbingu głosu użyczył Radzio Pazura, mimo iż chwilami zdaje się mówić bez emocji, innego Maxa sobie nie wyobrażam. Polecam również angielską wersję i doskonały popis Jamesa McCaffreya.

Pomimo już starej grafiki, która po prostu jest kanciata, co najlepiej widać, gdy patrzy się na twarze gangsterów, gra nadal bawi doskonałą rozgrywką na należytym poziomie.

Wciągająca i intrygująca fabuła, zróżnicowanie bohaterów i doskonały klimat dają nam w sumie zabawę na dwa wieczory. Dla wytrwałych istnieją także dwa trudniejsze poziomy oraz jeden czasowy. Dla czujących niedosyt polecam drugą część "Fall of the Max Payne".
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Stary, poczciwy "Max Payne" kończy w tym roku całe piętnaście lat. Przez ten jakże długi czas branża... czytaj więcej
"Max Payne" – ciekawa, wciągająca i mroczna fabuła oraz wysoka grywalność powodują, że ludzie ciągle... czytaj więcej
"Max Payne" to niskobudżetowa produkcja, której pomysłodawcą był finlandzki scenarzysta – Sam Lake. Gra... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones