Rozpisana na siedmioodcinkowy miniserial adaptacja powieści John le Carré'a. Podobnie jak wcześniejsze "Tinker, Tailor, Soldier, Spy" i "Smiley's People", rzecz została wyprodukowana przez BBC, w moim odczuciu jednak nieco ustępuje pod względem poziomu wspomnianym pozycjom.
"A Perfect Spy" to historia życia Magnusa Pyma, od lat młodzieńczych aż po śmierć. Pym, zwerbowany zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej przez brytyjski wywiad, z czasem zaczyna odgrywać rolę podwójnego agenta, jednocześnie przekazując informacje długoletniemu przyjacielowi działającemu po drugiej stronie barykady.
Potencjał dramatyczny, jaki tkwi w opowieści jest duży, ma ona swój "ciężar", jest miejsce na zarówno na suspens, jak i rozmach. Tyle, że seria w reżyserii Petera Smitha, być może za sprawa dużego rozstrzału czasowego, miejscami gubi tempo, a i obsada aktorska nie we wszystkich przypadkach mnie przekonała. Dobrze wypada Ray McAnally w roli ojca głównego bohatera, mam za to pewne zastrzeżenia względem Petera Egana, któremu przypadła w udziale postać Magnusa: jak na targanego wewnętrznymi rozterkami szpiega, personę poniekąd tragiczną, wydał mi się nieco zbyt bezbarwny. Może też czepiam się, bo po mistrzowskiej interpretacji Aleca Guinessa w roli George'a Smileya, gdzie każdy grymas, każdy gest miał swoje znaczenie, miałem zbyt wygórowane oczekiwania? Drażni na dłuższą metę maniera Rüdigera Weiganga, swoistego nemezis bohatera, kompletnie nieciekawe są także postaci kobiece.
Z drugiej strony: broni się sama fabuła, która potrafi być wciągająca, a im bliżej kresu, tym więcej w tej fikcyjnej biografii dwuznaczności. Oczywiście, miłośnikom dobrego kina szpiegowskiego mogę polecić z czystym sercem, ale przyznaję, że nastawiałem się na więcej. "Zaledwie" mocne 7.