Od razu mówię, że z pierwszego sezonu mało co pamiętam...
Pierwszym odcinkiem drugiego sezonu byłem zachwycony. Niestety z każdym kolejnym mój entuzjazm opadał. Pod koniec już się bardzo męczyłem. Zacznijmy od tego, że nasz alienista to w tym sezonie postać drugo czy nawet trzecioplanowa. Praktycznie nic nie wnosi do sprawy. Tylko co chwilę się wymądrza. Większość jego wypowiedzi to jakiś pseudointelektualny bełkot. Brzmi jak jakiś Paulo Coehlo z tymi swoimi mądrościami. Sama intryga to jakaś kpina, choć przyznam, ze zaskoczyło mnie kto za tym wszystkim stoi... Tylko, że od tego momentu całe napięcie spadło... Zbyt wcześnie dowiadujemy się o tym. Od tego momentu nasi bohaterowie gonią za zabójcą, a on jest zawsze krok przed nimi. Scena w której zabójca podrzyna gardło policjantowi wywołała u mnie uśmiech na twarzy. Serio? Ten policjant był aż takim amatorem?
Wątki poboczne mnie aż tak bardzo nie wkurzały, ale były dodane tylko po to, żeby jakoś wydłużyć serial, a można było wszystko upchnąć w 4 odcinkach max, a może nawet w filmie pełnometrażowym. Ale tak jak mówiłem, być może pierwszy sezon cierpiał na podobne wady, ale tego nie pamiętam.