Lubię ten sezon, ogółem bardzo lubię wątki czarownic, magii itp., chociaż muszę przyznać, że 2
sezon był lepszy z kilku powodów. Przede wszystkim, niektóre postacie, m.in. Kyle (naprawdę nie
wiem, po co go dali, bo tylko denerwował, wciąż krzyczał i patrzył się tym wzrokiem zlęknionego
dzieciaka) i wkurzała mnie STRASZNIE Madison. Ja wiem, że ona jest głównie ciemniejszym
charakterem, które są kluczowym elementem tego serialu, ale ona była dla mnie po prostu
wnerwiająca. Zoey też była jakaś taka dziwna, wiecznie ta sama pytająca mina "Co ja tu robię?"
Jeszcze parę innych postaci by się znalazło. Do tego nie rozumiałem tego ciągłego zabijania
innych czarownic, m.in. jak potem Fiona z Marie Leavau (nie wiem, jak to się pisze :D) udusiła
Nan... Wcześniej Fiona pieprzyła bez sensu o tym, że muszą znaleźć inne czarownice itp. itd.
zjednoczyć się i w ogóle, a potem... TO. Albo ta akcja z Quennie, którą większość część tego
serialu spędziła na wyzywaniu wszystkich od "bitches". Nie obejrzałem jeszcze do końca sezonu,
więc nie wiem, jak się skończy, ale i tak nie sądzę, żeby mógł się jeszcze jakoś obronić... Ogółem
oceniam na 7/10, choć uważam, że mógłby być lepszy; czasami to zabijanie i mordowanie też
można by trochę ograniczyć.