Mniej nastoletnich dramatów, więcej thrillera psychologicznego. I chociaż łatwo wypatrzeć dziury fabularne, to zostały całkiem zgrabnie zrekompensowane bardzo dobrze skonstruowanym nastrojem deszczowej Galicji. Ludzie w Novariz trzymają się razem, każdy ma coś za uszami, a przez to nikt nie chce puścić pary z buzi, żeby przypadkiem jego własne sekrety nie wyszły na jaw. I tym razem to nie nastolatki bawią się w detektywów, a nauczycielka, która często zachowuje się dość naiwnie. Muszę jednak przyznać, że ta jej naiwność z czasem się wyjaśnia, gdy dowiadujemy się więcej na temat jej i jej męża przeszłości.
Nie jest to może najlepszy hiszpański serial, ale mnie wciągnął i byłam bardzo ciekawa, jak zostanie rozwikłana zagadka - zwłaszcza że dostajemy mnóstwo poszlak, a sama Raquel nie należy do najbardziej wiarygodnych osób. Największe wrażenie zrobiło na mnie pokazanie życia dwóch nauczycielek prawie 1 do 1. Jak Viruca piła wino, to następna scena przedstawiała Raquel w takiej samej sytuacji. Gdy Raquel próbowała wyłożyć ważny temat uczniom, po chwili cofaliśmy się w czasie do lekcji w wykonaniu drugiej nauczycielki. Dzięki takiemu "zamieszaniu" jeszcze trudniej odkryć, co się stało, kto za tym wszystkim stoi i czy ktoś w ogóle, bo już na samym początku widać, że tych motywów ewentualnej zbrodni mogłoby być całkiem sporo.
Więcej opowiadam tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=4fCC9K24bXQ
Moim zdaniem zdecydowanie bliżej niż do "Szkoły dla elity" jest temu serialowi do "Przystani" - łącznie z tym, że osoba martwa od samego początku produkcji wciąż pozostaje jedną z pełnoprawnych postaci pierwszoplanowych.
"Przystani" nie oglądałam (wygląda na to, że warto nadrobić!), więc niestety się nie odniosę, a ze "Szkołą dla elity" skojarzył mi się przede wszystkim twórca, sposób "odkrywania" wydarzeń i bardzo hermetyczne środowisko.