To śmierć Normy. Smutne to było patrzeć na płaczącego Romero, który trzyma w ramionach ciało Normy. A wkurzające było to, że ten sk*rwiel Norman się obudził. Już miałem nadzieję, że umrze razem z nią, ale niestety. Zginęła osoba, która na to nie zasłużyła, a przeżyła ta, która najbardziej na śmierć zasługuje. Gdy Romero mu natrzaskał po ryju na pogrzebie to było coś niesamowitego i wspaniałego. Mam nadzieję, że Norman jeszcze zginie, niech ktoś w końcu zabije tego chorego poj*ba.
Nie, ale czytałem o tym. Do czego zmierzasz? Że Norman nie może zginąć w serialu bo to prequel "Psychozy"?
To po pierwsze, po drugie od początku serialu było wiadome, że prędzej czy później Norman zabiję Normę :P Z jednej strony podzielam Twoje wkurzenie, ale z drugiej, jako fan "Psychozy" czekałem na ten moment i się nie zawiodłem :D Polecam obejrzeć oryginał Hitchcock'a, mimo, że nie będziesz już mieć takiego zaskoczenia jak gdybyś nie oglądał Bates Motel. (Z drugiej strony, w ostatnim sezonie będą pokazane wydarzenia z filmu, oczywiście bardziej lub mniej zmienione dla serialu).
No i tu jest śmieszna sytuacja, ponieważ ja od samego początku tak bardzo nie lubiłem Normy, że życzyłem jej rychłej śmierci. Była dla mnie najbardziej irytującą postacią, nie mogłem jej znieść, wszystko przez ten chory związek z Normanem, traktowała go jak małe dziecko, nie pozwalała mu wychodzić z dziewczynami, SPAŁA Z NIM, wychowała go na totalną ciotę. Do tego była wścibska, wszędzie wtykała nos, oraz beszczelna. No i cały czas kłamała, nie było chyba odcinka, w którym by nie skłamała, zawsze przynajmniej jedno kłamstwo musiało być.
Dopiero gdy wyszła za Romero to się ogarnęła i moje nastawienie do tej postaci zmieniło się.
Zgadzam się, odkąd zorientowała się, że z Normanem rzeczywiście jest coś nie tak i lepiej go zacząć leczyć, zaczęła się zachowywać normalnie :P
Dokładnie tak! Ciągle coś mieszała! Najpierw nawaliła a później przepraszała. Nie ma co się dziwić że Norman jest jaki jest skoro miał taką matkę.
Myślę, że Norman od dłuższego czasu zachowywał się niepokojąco (nie mówiąc już o tym, że zabił własnego ojca i o tym nie pamiętał) i stąd to nastawienie Normy, jej chorobliwa nadopiekuńczość. Ja w zasadzie bardzo lubiłam tę postać, los tak jej skopał tyłek... Cieszyłam się, że zaznała przynajmniej odrobiny szczęścia z Romero - zanim znów uległa emocjonalnemu szantażowi swojego chorego syna...
To powinna z nim iść od razu do psychiatry, a nie odstawiać takie cyrki. Gość ma zaniki pamięci, rozdwojenie jaźni i ona o tym wiedziała, a mimo to trzymała go w domu, z dala od lekarzy. Skoro tak się o niego troszczyła, to dla czego nie chciała aby go wyleczyli?
Wydaję mi się, że ona jakby wypierała fakt odnośnie negatywnego stanu psychicznego syna. Zachowywała się jakby nic złego się nie działo.
jak można nie obejrzeć Psychozy przed zaczęciem oglądania tego ? bez pierwszej części to ani rusz, choć druga także jest warta obejrzenia.
Jakby poszła do psychiatry to o czym byłby serial? ;) Nie mniej jednak w realnym życiu jak najbardziej sie zgadzam, ale z drugiej strony, kobieta byla bita i wykoszystywana seksualnie przez męża latami, ciezko żeby miala w glowie poukladane.
Ale popatrz na to jakie życie miała sama Norma, nikt nie byłby po czymś takim "normalny". Moim zdaniem ona się zatrzymała jako ta dziewczynka, która chowała się po podłogą z bratem przed kolejną awanturą i biciem w domu.
Tak, dokładnie ta jej relacja z "Normankiem" była chora, jak sie zeszła z Romero to w końcu się jakoś ogarnęła i przez te kilka odcinków była naprawdę fajną postacią, ale poźniej jej zachowanie mnie po prostu zbulwersowało, wiedziała przecież w jak tragicznym stanie był ten jej niewydażony synuś i jedyne czego mu było potrzeba to trzymać go w psychiatryku, to ta go z niego wypisała bo on tak chciał! I jeszcze rozstała się z tak wspaniałym partnerem jakim był Alex też oczywiście dla dobra tego zje****go psychopaty, który ostatecznie i ją wykończył.
Czy wy też czuliście się dziwnie przypatrując się "związkowi" Normy i Normana? Dla mnie było to jakieś.... niepokojące ...
No i niestety bardzo się mylisz. Właśnie skończyłem oglądać cały sezon - idiotyzmów w ostatnim odcinku nie brakowało, ale na szczęście stało się to, na co chyba wszyscy czekali...
O tak zdecydowanie śmierć Normy i scena gdy Alex ją oplakuje była najlepszą. W ogóle uważam ze Nestor zagrał niesamowicie ttą scenę.
Witam, nie wiem jak dodać wątek :) ale czy w ostatnim odcinku S05E04 18:51 Romero ma fiuta na wierzchu? Wątpie w me kosmate myśli hehe , ale chciałam dopytać :)
to by dopiero było ciekawe xD
jest postrzelony i pobity, więc nie obchodzi go czy ma coś na wierzchu i po prostu se go wietrzy xD
aż musiałam włączyć i obczaić :D
hehe :D w sumie to olać to co mu tam dynda :D są większe zmartwienia na świecie :)
Chciałem tylko odpowiedzieć, że to jest część opatrunku , którym sobie owinął ranę xd
Nic mu tam nie wystawało z tego o czym sobie pomyślałaś ;)
To była jakaś szmata, którą zwinął z tej stodoły/szopy, w której został postrzelony. Widać na początku odcinka, jak ją zabiera i wkłada pod kurtkę, by tamować krwawienie.
Juz zdążyłam to przetrawic, ale na początku jak skończyłam oglądać 4 sezon to także długo nie mogłam się pogodzić z tym, że trwało to tak krótko. Tyle czekania aż tych dwoje będzie razem i scenarzyści nam dali tak krótkie chwile. N cóż w końcu to na podstawie Psychozy stąd musiało to się podobnie skończyć. Ogólne cały serial kończy się dość tragicznie i tylko jedna postać żyje długo i szczęśliwie.
A toteż paradoks, bo jakby się dłużej zastanowić nad zakończeniem, to dwie osoby nie żyją szczęśliwie, co powoduje nie aż tak duży tragizm, jakiego można było się spodziewać.
Najsmutniejsze to jest to, że jedyną inną osobą która uczciwie i bezinteresownie przejęła się śmiercią Normy był Chick...
Chick? Uczciwie i bezinteresownie? Przecież on zwietrzył sensację i chciał się na niej dorobić wydając swój pamiętniczek...
A to nie doszłam do tego sezonu jeszcze :( Boję się zacząć żeby nie skończyć :(
Nie powiem w takim razie nic więcej odnośnie Chicka, żeby za dużo nie zdradzać. Powiem za to - OK, właściwie to napiszę - żebyś się nie bała i oglądała dalej. Każdy serial się kiedyś kończy, a ten przynajmniej - mam takie wrażenie - skończy się w miarę przekonywająco (może nawet widowiskowo), a lepsze chyba to od kolejnego tasiemca, w którym główne nawet wątki dawno już przestały się trzymać przysłowiowej kupy.
Bo ona momentami jest naprawdę irytująca, a na pewno już nie jest taka niewinna, jak ją przedstawił w pierwszym poście dirt16. Ba, moim zdaniem to właśnie ona stworzyła tego "chorego poj*ba", czyli Normana.
E noo, wlasnie skonczylam 4. Sezon i masakra :( jakos nie docieral do mnie zwiazek z"psychoza", takze nie przewidzialam mozliwosci smierci Normy. Przy calej swojej skomplikowanej konstrukcji psychicznej i toksycznej relacji z synem, byla sympatyczna i pozytywna, a jej zwiazek z Romero- bajka, przy ogolnej tragicznosci postaci :( A jak on na nia patrzyl... lepiej niz Bohun na Helene xd
5. Sezonu w zyciu nie obejrze, jak pomysle, ze ten psychopatyczny gowniarz bedzie tam rzadzil. Mam nadzieje, ze juz nigdzie w zadnym filmie mi sie ten aktor nie napatoczy, bo wylacze od razu xd
Oczywiście, że warto. Samą scenę, w której kapiszonowiec Dylana wypala z hukiem, warto obejrzeć kilka razy i napawać się efektem celności.
Zgadzam się z Tobą do pewnego stopnia - śmierć Normy była potwornie smutna i diametralnie wpłynęła na zmianę charakteru ostatniego sezonu. Odnoszę jednak wrażenie, że gdy zamieszczałeś post jeszcze targały Tobą emocje. Norman był wprawdzie ostro porąbany, ale nie należy zapominać, że był cholernie ciężko chory psychicznie i nikt nie był w stanie udzielić mu pomocy. Z resztą, gdyby zajęto się nim jak to się robi w rzeczywistości (oddział zamknięty i intensywne leczenie farmakologiczne powodujące silne otumanienie) to nie byłoby po co kręcić serialu. Norman zmieniał się w bezwzględną bestię, ale tylko pod wpływem afektu psychotycznego.
Przecież Edwards mógł mu pomóc, ale ten idiota wolał odejść ze szpitala niż się wyleczyć. Nie należy go uniewinniać, bo dostał fachową pomoc i mógł zostać wyleczony, ale zrezygnował z tego, więc śmierć Normy jest jak najbardziej także jego winą, bo mógł jej zapobiec gdyby kontynuował leczenie. Bardzo się ucieszyłem gdy zginął, był wyjątkowo irytującą postacią. Dobrze, że scenarzyści nie zdecydowali się na takie zakończenie, że Norman zabija Dylana i dalej prowadzi motel, bo chyba bym obniżył notę serialowi, już zabicie przez niego Romero był idiotyczne.
Ja w żadnym wypadku nie popieram czynów Normana; po prostu postrzegam go jako człowieka chorego psychicznie. To że zabił Normę było dla mnie całkiem niezrozumiałe; przecież ją kochał jak nikogo innego. A co do leczenia, samym czczym pieprzeniem u tzw. terapeuty i pigułkami w tak ciężkich przypadkach niewiele się zdziała. Gdyby taki ktoś jak Norman istniał naprawdę zostałby ubezwłasnowolniony i kompletnie wyłączony z normalnego życia. Leżałby jak kłoda, karmiony przez sondę lub kroplówkę. Psychoterapia i tabletki które mógłby brać na własną rękę byłyby jedynie uzupełnieniem długiego leczenia na oddziale zamkniętym. Odbierasz Normana jako irytującego - masz do tego pełne prawo. Mnie jednak było go żal.
dla mnie najsmutniejsza i najbardziej wkurzają scena jest kiedy zobaczyłem telefon komórkowy i towarzyszący temu zawód kiedy uświadomiłem sobie, że to się dzieje współcześnie. jednak obejrzałem dopiero 10 minut, nie będę się zrażał.