odcinek był dobry, zwłaszcza początek jak Kate staranowała gościa ze złomowiska. Końcówka była kiepska, liczyłam że do następnego odcinka pozostawią nas w niepewności co do okoliczności uprowadzenia Ricka, który już na następny dzień po przebudzeniu stracił opaleniznę i po dniach odwodnienia śmigał z Kate po lasach.

Ten początek jeszcze jeszcze, ale później mogło być lepiej

Początek był dobry, dopiero później się trochę pogorszyło. Moim zdaniem pewnie miało to związek z tym, że nie chcieli za dużo wyjaśnić co do zniknięcia Castla.

Przerwalem ogladanie tego dosc przecietnego serialu (stad uczciwa ocena 5/10) na poczatku 5 sezonu. Mam tylko jedno pytanie: czy głowni bohaterowie wciaz sa para czy nastapil kolejny zwrot akcji znany z oper mydlanych i znowu sa tylko "przyjaciolmi" albo czyms w tym rodzaju?

Główni bohaterowie wciąż są parą i prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości będą małżeństwem (spoiler: zagranicą mówi się że podobno w odcinku 6 bieżącego sezonu)

Odcinek b. dobry. Od razu było zapowiedziane, że to taki dwu odcinkowy start będzie. więc nastawiłem się na mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Twórcy wzbraniają się, że to nie 3XK, ale to właśnie w jego stylu. Co do ślubu to coś czytałem, że w tym roku ma być.

czyli wtedy pewnie poznamy odpowiedzi co się stało z Castle za tydzień, a nie na koniec sezonu? oby tak było, bo jak nie to się mega wkurzę :/

Nie to jest jednoodcinkowy start. Następny odcinek to już inna sprawa. Po promo 2 odcinka można się domyślać, że będą nawiązania, ale myślę że będą przez cały sezon. Na pewno porwanie Castla nie będzie głównym motywem następnego odcinka.

Zgadzam się początek odcinka niezły, chociaż mało emocji od Marty i Alexis, ale to da się przeżyć. Natomiast im dalej tym więcej problemów. Powiem wam, że Beckett dosyć szybko zwątpiła w swojego niedoszłego męża. Rozumie, że to mogło się zdarzyć w odcinku 5x05(3xk wrabiający Castla w morderstwo), ale teraz to coś słaba ta ich miłość i jeszcze rozmawia o tym z rodziną- no ja na ich miejscu bym był wkurzony. Dodatkowo zamiast się cieszyć, że się znalazł, od razu na niego napadła i chciała odpowiedzi. Poza tym rozumiem, że Ryan i Espo zostali zestawieni na zasadzie kontrastu, ale ja bym już z Espo nie chciał się kumplować, sukinsyn nie przyjaciel. Na koniec ta cała sprawa z amnezją. Podobnie jak finał 6 sezonu i ślub Beckett w Vegas tak i teraz strasznie oklepany motyw. Nie mówię, że nie rozwiążą tej sprawy ciekawie bo zostawili sobie furtkę najprawdopodobniej na powrót Jamesa Brolina, ale zaczyna mi to śmierdzieć sztampowością i schematycznością w rozwoju akcji. Co do postu ewabres odnośnie utraty opalenizny i śmigania po lesie to spuszczę na to zasłonę milczenia, bo co tu więcej pisać. Po prostu jestem zwyczajnie zawiedziony choć oczywiście aktorstwo, zwłaszcza ze strony Stany było na wysokim poziomie, ale poza tym według mnie ledwie poprawny i znośny odcinek, a od tego serialu oczekuję znacznie więcej. Chyba wezmę przykład z Castla o dostanę zaniku pamięci w sprawie dalszego istnienia tego serialu.

Castle jest agentem-śpiochem, a pisarstwo, Beckett i reszta to tylko przykrywka.

Jestem pewna, że ten odcinek specjalnie został tak zrobiony. Sądzę, że podczas całego sezonu będziemy poznawać szczegóły uprowadzenia Ricka, a także poszukiwań Kate. Nie zmarnowaliby przecież okazji zaprezentowania rozmów Kate z Marthą lub Alexis!

ja na ten odcinek czekałam z ogromną niecierpliwością. Zacznę od tego, że gra aktorska Stany była genialna, oddała świetnie wszystkie emocje, a w pierwszej scenie jak biegła do samochodu i płakała to płakałam razem z nią. Genilana!! Cały odcinek... hmmm... spodziewałam się trochę czegoś innego. Odcinek został niedopowiedziany, nierozwiązany, na pewno będą szukać odpowiedzi dalej. Ale cała sprawa ze zniknięciem Castla, zniszczeniem SUVa, pieniędzmi i pojawieniem się po 2 miesiącach, fałszywym świadkiem i namiotem pelnym dowodów jest tak naprawdę według mnie bardzo dobra. Nikt nie wie co się tak naprawdę stało. Castle pamięta SUVa i wybudzenie się w szpitalu, Beckett miała te 2 miesiące koszmaru. Ja osobiście jestem w stanie ją zrozumieć. Co prawda ja jako ja do końca bym wierzyła, ale ona jest kobietą do której przemawiają dowody, chociaż faktycznie w sprawie gdy Castle był wrabiany przez 3XK wierzyła do końca, tutaj miała tylko dowody, głównie świadczące przeciwko Castlowi. A go nie było, nie odzywał się, nie kontaktował. Chociaż tak naprawdę ucieszyła się jak o zobaczyła, a przez 2 miesiące nie traciła nadziei, że go odnajdzie. Ja sama w pewnym momencie coś podejrzewałam, że z Catlem jest nie tak, może nie, że sam zaplanował tą ucieczkę, ale, że coś jest na rzeczy, że na sam koniec odcina powie coś co świadczy o tym, że jednak pamięta. Bardzo jestem ciekawa jak to będzie dalej. No i jestem szczęśliwa, że serial powrócił;)

poza tym bardzo mnie ciekawi jak to było naprawdę. Kto za tym stoi i czy specjalnie tak Castla puścił wolno i jaki miałby w tym cel, czy tamten mu uciekł. Po co w ogóle ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby upozorować ucieczkę Castla.

Poza tym w pierwszej scenie w szpitalu jak Beckett zobaczyła Castla naprawdę była szczęśliwa, podeszła, usmiechała się, wzięła go za rękę, on był nieprzytomny. Później odkryła fałszywego świadka, ten namiot, wszystko co świadczyło o tym, że sam się ukrywał, była wściekła, pewna niepewności i domagająca się wyjasnień, więc nie dziwię się, że ich pierwsza rozmowa przebiegala tak a nie inaczej.