PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=850126}
6,7 1 354
oceny
6,7 10 1 1354
Chapelwaite
powrót do forum serialu Chapelwaite

De Vermis Mysteriis

użytkownik usunięty

Dalej w krąg, w krąg dzieci nocy, / Dagonowi ku pomocy. / Niebo ciąć pioruna biczem, / Trupim jadem obmyć lice. / Ukorz kark przed Tronem Nocy, / Dagonowi ku pomocy. / Nim was przegna blask jutrzenki, / Chłepczcie chciwie głupców lęki. / W ciszy krypt i ksiąg zgniliźnie, / W rozoranej szponem bliźnie. / W koleinach krwawych kół karocy, / Znajdziesz ścieżkę, / Dagonowi ku pomocy.

„Chapelwaite” cierpi z powodu nieusuwalnych wad zatrutego źródła, z którego czerpie. Jest lepiej niż w przypadku „Nocnej mszy”, ale tylko odrobinę, a i to głównie za sprawą Adriena Brody, wspierającego swą grą wszystkie słabe punkty fabularnej konstrukcji. Jak zwykle, szkopuł w tym, że im wyżej wznosi się owa katedra grozy, tym trudniej łukom i przyporom przenieść i równomiernie rozprowadzić obciążenia. Dzieci są ładne i ładnie się lękają lub naburmuszają, drugi i trzeci plan dają radę, XIX-wieczne dekoracje i surowe nadmorskie plenery dobrze służą klimatowi historii. Jednak opowieści wpisujące się w Lovecraftowskie uniwersum, sprawdzają się najlepiej, gdy bazują na niedomówieniach, zagadkach, tajemnicach. Sam Lovecraft przekonywał, iż największa groza zawsze pozostaje ukryta w mroku, nienazwana. Zatem, gdy więcej dowiadujemy się o bohaterach, zwłaszcza tych zamieszkujących mroczną stronę rzeczywistości, mniej nas ona pociąga, ponieważ traci na wiarygodności. Cały ładunek emocjonalny opowieści zostaje mimowolnie przekierowany na demony i upiory swojskie, ukryte w gaciach chutliwych pastorów, pod kieckami zgorzkniałych dewotek, cylindrami dławionych żółcią starych bigotów, tudzież w kuflach sfrustrowanych podpitych rasistów. To wszystko trafne i potrzebne, jednak ma się nijak do grozy spoza czasu i przestrzeni, skrojonych na ludzką miarę. Ci, którzy znają twórczość Lovecrafta, dobrze wiedzą, że nie ma w niej miejsca na kobiety i dzieci z krwi i kości. Gdy Lovecraft kreśli jakieś zarysy stosunków familijnych, czyni to zdawkowo, byle jak, skupiając uwagę na trawionych obsesjami samotnikach, balansujących w półcieniu prawdopodobieństwa, pomiędzy palącą ciekawością uchylenia kurtyny skrywającej kosmiczny terror, a pragnieniem uniknięcia konsekwencji tak nieroztropnego postępowania. Przyczyna jest prozaiczna. Mistrz z Providence bał się swych własnych pragnień tak bardzo, iż przedzierzgnął je w mitologię, nad którą, w przeciwieństwie do tłumionych popędów, miał jakąś kontrolę. Czego pożądał? Na pewno nie życia prostego obywatela i, nade wszystko, nie u boku kobiety – choć w swym krótkim i smutnym życiu podjął próbę stworzenia azylu normalności. Dziś pewnie po prostu znalazłby sobie partnera, lecz najpierw musiałby stawić czoła prawdzie o samym sobie, bez szukania kryjówki pod skrzydłami Cthulhu, w mrokach katakumb i zatopionych świątyń. Tu dochodzimy do sedna. Lovecraftowscy bohaterowie równie ciężko znoszą ciężar przyziemności, jak kiedyś ich twórca. Właśnie dlatego słabo sobie radzą w realiach, bez których z kolei trudno sklecić jakąkolwiek fabułę osnutą na bliskiej widzom rzeczywistości. Sprzeczność bez skutecznej formuły uzdrawiającej, bo kiedy pragniesz zabrać czytelników/widzów w podróż do jądra przedwiecznej grozy, musisz ich najpierw odciąć od korzeni codzienności. Te rąbać łatwo, gdy wątłe, bo oglądałeś ledwie kilkanaście wiosen, a najbardziej ciąży gderanie rodziców, pryszcz na nosie i nadchodzący sprawdzian z matematyki.

ocenił(a) serial na 7

Jak to u Kinga, im więcej wiemy, tym mniej ciekawa i straszna opowieść.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones