Ten serial to jest idealny przykład czegoś, co z jednej strony chce być niegrzeczne i zwariowane, ale z drugiej strony za wszelką cenę pragnie zachować poprawność polityczną. Więc zostają tematy bzykania z kim popadnie i gdzie popadnie, ćpania, imprezowania i chlania, bo one póki co są bezpieczne (a takich bezpiecznych tematów zostało już niewiele). Ten serial nie tylko nie jedzie po bandzie, ale nawet nie ryzykuje zbliżenia się do niej. Ale jak za 15 lat przyjdzie moda na trzeźwość, tak jak dziś jest moda na LGBT i na ochronę środowiska, to i ten serial będzie wówczas niepoprawny politycznie. A jego twórcy, aby sprostać surowym wymogom poprawności i dopasować się do tendencji, zrobią może wtedy serial o szalonym wujku z Kalifornii, który imprezuje, ale już na sucho - bez dragów i alkoholu. A może się to zdarzyć, bo społeczeństwo może dostrzec, jak zgubne są używki i staną się one passé, tak jak dzisiaj passé jest nie segregować śmieci i pić z plastikowej słomki. BTW, 30 lat temu normalnym było, że po pracy na budowie, czy w kopalni, idzie się do knajpy. Tymczasem dziś do knajpy (a jest ich coraz mniej) chodzą najsłabsi, margines i menele, więc tendencja faktycznie idzie w tym kierunku, aby temat alkoholu niebawem był niepoprawny politycznie. Wracając do serialu - nie powiem, że czasem nie było zabawnie i nawet mógłbym go ocenić na 6, ale jeśli chcesz zachować poprawność polityczną, to nie rób czegoś, co ma być zwariowane i szalone, bo to się ze sobą nie połączy. Tym bardziej będzie to widoczne dla kogoś, kto oglądał serial Brickleberry.