Za każdym razem kiedy oglądałem ten serial najbardziej żal mi było Rycha ;)
Pamiętam jak raz postawił się Hiacyncie. No i szkoda też Elżbiety, to przez Hiacyntę Elka miała załamanie nerwowe podczas picia kawy ;)
Postać Hiacynty Bucket jest zabawna ale czasem (i tego nie da się ukryć) wkurzająca zarazem. No ale cóż taki jest główny sens serialu. Chodzi tu o wyśmianie tych osób, którzy uważają się za lepszych od innych chociaż wcale nie są.
Najbardziej podoba mi się postać Powolniaka. To jego słynne powiedzenie: "How nice" jest rozbrajające. Można powiedzieć, że był takim bardziej inteligentnym Ferdynandem Kiepskim.
dokładnie zgadzam się z Twoją wypowiedzią :)
w zasadzie jednak to mi wszystkich szkoda, którzy znajdują się w bezposrednim kontakcie z Hiacyntą :) - zaczynając od Ryszarda a kończąc nawet na listonoszu...:)
Rychu postawił się Hiacyncie w jednym odcinku, gdy Powolniak do baru go wyciągnął i napruty i upalony (cygarami oczywiście ;P) poszedł po żonę do kościoła (sprzątanie w kościele).
W pamięci utkwił mi jeden charakterystyczny moment, gdy biedny Rychu wozi Hiacyntę po okolicy i ta karze mu się co chwila zatrzymywać, ostrzega go o rowerzystach na chodniku itp. w pewnym momencie Rychu wpada w taki wewnętrzny szał, wymachuje rękami i klnie pod nosem - chyba najlepsza scena z całego świetnego serialu :D