Odcinek nieśmieszny i kompletnie różny od tego, czego się spodziewałem.
Mocne 9/10.

Bardzo podobny do epizodu o urodzinach Troya - skupiony na rozwijaniu postaci, a wszystkie żarty i nawiązania przewijały się gdzieś tam w tle i rzadko kiedy było je widać. Chyba najcięższy odcinek serialu ever, każdy wątek niósł spory ładunek emocjonalny i dużo mówił o postaciach. Nawet historia Changa, chociaż najbardziej komediowa w typowym znaczeniu, była dosyć dramatyczna. Swoją drogą, ma ktoś jakiś pomysł co tam się właściwie stało? Bo mam swoją teorię i chciałbym ją skonfrontować z jakimiś dobrymi argumentami.

Wątek Abeda i Buzza zaskakujący. Abed najwyraźniej jest strasznie samotny bez Troya, skoro sam z siebie próbuje nawiązać z kimś jakąś formę relacji. Mam nadzieję, że Rachel nie przepadła znowu bez śladu.

Duncan był gwiazdą odcinka, ale to było do przewidzenia już po pierwszej scenie. Kierownica po złej stronie auta byłaby zabawna, gdyby nie była taka smutna.

Mam wrażenie, że ten odcinek to studnia bez dna jeśli chodzi o analizę zachowań poszczególnych postaci. Muszę ten odcinek zobaczyć jeszcze z dwa razy, żeby wyciągnąć jakieś sensowne wnioski.

"Swoją drogą, ma ktoś jakiś pomysł co tam się właściwie stało?"

Co masz dokładnie na myśli? Changa i duchy?

Tak. Bo sugerowali nam, że Changa w tym teatrze w ogóle nie było.

Kwestia Changa raczej łatwa do odczytania, szczególnie, że na końcu pokazali to wspólne zdjęcie. Scenarzystom udzieliło się za dużo "Lśnienia" :)

Odcinek nudny, a na dodatek swatają na nowo Jeffa z Brittą, a już myślałem, że jednak to będzie Annie. Rzeczywiście mogliby dorzucić więcej Jeff- prof. Duncan, widzę potencjał na jakieś gagi, tym bardziej w obliczu tego, że nie ma już Troy'a i Abed też duzo na tym traci.

Końcowe napisy rzeczywiście uratowały ten odcinek, bo to było na prawdę zabawne!

Reasumując: Więcej prof. Duncana, Changa, mniej Pata, bo człowiek nuży.

No Chang nie jest duchem, to oczywiste. Ale mnie nurtuje kwestia, czy on był w tym teatrze. Bo wszyscy zapominają o jednym - Chang jest pod nadzorem policji i nie może przebywać poza Greendale. Jeśli to przeoczenie, to dosyć spore jak na Community.

Mi się wydaje, że to była po prostu kwestia nawiązania do Lśnienia, a że Chang nie mógł pójść do teatru to napisali mu scenę, w której teoretycznie w niej jest, ale jak duch. Przecież to Community, tutaj można wymyślać wszystko. Być może nawiązanie do jednego z najsłynniejszych thrillerów świata i końcówka ze zdjęciem miała być puentą tego gagu 'przerażająco czy Chang jest duchem'. A może po prostu ja jestem cienki w symbolice, więc może ktoś ma inne pomysły :)

@hangeyes, podzielam interpretację Wujek92 - gdyby nie ta końcowa scena z fotką pewnie można byłoby mówić różnie, ale jakoś od razu nasuwa się "Lśnienie" właśnie przez ten najazd kamery na pewną fotkę.. xD

O co dokładnie chodzi z tym zdjęciem bo nie rozumiem dlaczego zdjęcie i postacie na zdjęciu wyglądają jak by to zdjęcie zrobione około 100 lat temu a data na nim jest 2014?

Był podpis że to był klub robiący starowyglądające zdj

"ym bardziej w obliczu tego, że nie ma już Troy'a i Abed też duzo na tym traci."
Racja <w sumie podczas oglądania odcinka, jak Abed szedł korytarzem właśnie tak pomyślałem : ( >

Nie nazwałabym tego odcinka słabym. Nie był komediowy, ale za to bardzo ciekawy. Rzeczywiście, dobre porównanie jak hangeyes pisze - odcinek podobny do tego o urodzinach Troya.
Wątek Abeda i Buzza podobał mi się, choć był smutny. W ogóle Buzz najpierw "za kumplował się" z Annie, teraz z Abedem i mam nadzieję, ze jego kontakty z resztą grupy zostaną podtrzyma. Bo na początek bałam się, że będzie ograniczony tylko do Jeffa i nauczycielskich spraw. A tu miłe zaskoczenie. Chcę zobaczyć go w duecie z Changiem :)

A ten odcinek powinien kończy dyskusję na temat parowania Jeffa. On tylko i wyłącznie z ... Duncanem. Jest coś w tych wątkach (szczególnie męskiej) przyjaźni, co uwielbiam i wolę by one były eksploatowane przez scenarzystów niż odtwórcze miłostki. Oby. Oby! bromance Jeffa i Duncana był teraz nową wersją Troya i Abeda. Nieco dojrzalszą, ale równie oddaną. Za to trzymam kciuki.

Jak na coś więcej wpadnę to dopiszę :)

Tak, też się cieszę, że Jeff ma kumpla obok siebie.Ale też wydaje się, że Jeff jednak nadal ma coś do Britty (chociaż może robił zwykłego psa ogrodnika i tyle).Hm.
Duncan i Buzz wnoszą sporo świeżości, fajnie, że jest ich dużo. Scena kiedy Abed idzie przez korytarz i tak smutno zerka w bok - Troy ;(... Fajnie, że profesorek się wziął za wychowywanie Abeda, przyda się ktoś, kto się nie będzie z nim cackał. Odcinek może i nie z cyklu "boki zrywać", odjazdu nie było, ale podobał mi się. Fakt, że mniej śmiechu, a więcej refleksji, ale to musi zaprocentować później.
Chang mistrz.

No i ten... British Jason Biggs, hę?

Nie tyle Jeff ma jeszcze coś do Britty, co ma coś do lubianych rzeczy i ludzi. Tłumaczył to Duncanowi. I mam wrażenie, że po części specjalnie zrobił Ianowi konkurencje, żeby ten w końcu ruszył tyłek i, ekhm, wziął się do rzeczy.

- You've come to respect me.
- Sure.
- Well, get ready to stop.
Te pojedyncze teksty Duncana dają tyle radości. :D

Mnie również się tak wydaje. Jeszcze scena z tym zegarkiem co odliczył ostatnią minutkę jakby miał to wszystko zaplanowane.

A mi się wydaje, że jednak Jeff wciąż coś do Britty czuje, ale to jest takie trudne do wytłumaczenia. Jakby: nie chce tworzyć z nią związku, bo to ani w jego ani w jej stylu, ale jednocześnie nie podoba mu się, kiedy ona kręci z innymi. Nawet wcześniej, kiedy ukradkiem spotykali się na sex i to im pasowało, ale kiedy Abed oznajmił o tym grupie a grupa uznała, że im to nie przeszkadza to mając pozwolenie Jeff i Britta stracili zainteresowanie. Kiedy był ze Slater wciąż zerkał na Brittę i o każdego jej chłopaka był zazdrosny. Poza tym, widać, ze świetnie się dogadują przede wszystkim jako przyjaciele. A Annie po prostu mu się podoba w "hot school girl" sposób.
A teraz dla kolegi Duncana mówi "jasne, smal cholewki, mnie ona nie obchodzi" ale kiedy Duncan naprawdę wziął się do roboty to u Jeffa zapaliła się lampka. Tak czy inaczej, podoba mi się, że jednak poszli zasadą bros over hoes. Chciałabym więcej scen typu wspólne oglądanie meczu (choć tu Duncan ma minusa za drużynę :D), albo w ogóle, żeby Jeff i Ian zbudowali razem pillow fort :)

Nie wiem o co mu z tym Biggsem chodziło :D

Też się cieszę, że Buzz nie chuchał i nie dmuchał na Abeda. Choć ten biedny, tęskni za Troyem, to nie może znowu uciec w świat fantazji. Buzz utrzyma go trochę przy ziemi. Już widzę, ten wspólnie napisany przez nich film :)

Znów pewnie trzeba będzie długo czekać na napisy.

Też jestem tym zawiedziony :(