Jestem świeżo po pierwszym sezonie serialu i muszę przyznać, że wow. Ten serial Netflixowi się udał, chociaż po pierwszych dwóch odcinkach spodziewałam się raczej papki dla nastolatków. Na szczęście się myliłam, bo "Control Z" to przemyślany serial z wieloma zwrotami akcji, zaskoczeniami i dużym dramatyzmem. To także obraz, który skłania do przemyśleń i refleksji nad współczesnym światem. Problemy przedstawione w meksykańskim serialu nie są odjechane, a uniwersalne. Takie, z którymi mierzy się współczesna młodzież.

Nie mam wątpliwości, że najmocniejszy punkt serialu to scenariusz. Nie ma większych luk, wszystko trzyma się kupy, a całość ogląda się bardzo sprawnie. Ciekawie też wypadają młodzi meksykańscy aktorzy. Przyznam się, że parę łez uroniłam. Chyba jedyną rzeczą, którą bym zmieniła to muzyka, bo stary amerykański punk to coś co było dobre jeszcze 10 lat temu, ale do współczesnej szkoły pasuje już mniej.

Jeśli lubicie takie produkcje jak "Euphoria", "Dobrze się kłamie w miłym towrzystwie", "Sala Sambójców: Hejter" czy "Waves" to myślę, że warto spróbować podejść do "Project Z". Ocena 7,1 na Filmwebie jest moim zdaniem trochę za niska.