Zasiadłem do tego kierowany reklamą: "podobał Ci się Dark? Więc musisz zobaczyć Czarny Punkt". Trailer.. ok - trochę lasu, jakieś lekko paranormalne sytuacje, ktoś zaginał. Do tego kino europejskie, "pan pilot z Kierunek:Noc" - chętnie dziabnę.

Co dostajemy? Prodecural w stylu Ojca Mateusza z niemrawą i mdłą główną osią fabuły w tle. Najpierw twórcy informują nas, że prokurator jest tu najważniejszą postacią, potem okazuje się, że w pierwszym sezonie pojawia się rzadziej, niż ciekawa akcja. Otrzymujemy historię pani policjant, którą ktoś kiedyś maltretował w lesie i co odcinek aż na dobre 5 min postać ta nawiązuje do tamtego wydarzenia, próbując je rozwikłać. Nie dzieje się tu NIC, poza rozwiązywaniem kolejnych nudnych i przewidywalnych kryminalnych zagadek. Oczywiście na chama wciśnięto gejowski romans policjanta ze strażakiem, który nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla fabuły i akcji, ale buzi-buzi wilgotne marzenia Miśka pojawiają się już chyba od 2 odcinka. Obrzydliwe jest, jak można takie coś spłycić i wcisnąć, żeby się środowiska nie czepiały.

Najlepszą rolę zagrał tu jednak Posterunkowy Prosiaczek, który mieszkał - nomen omen - za policyjnymi kratami, a nawet został raz dość intensywnie zrzucony z blatu biurka do szuflady. Jedyne, co mnie przy serialu trzymało, to chęć dokończenia sezonu przez żonę i wyczekiwanie kolejnych scen z Posterunkowym Prosiaczkiem.

NUDA, miernota i tyle. A "zagadki" kryminalne można było rozwiązać w pierwszych 10 min odcinka choćby patrząc na miny bohaterów.