Zacznę od słów OH MY GOD ! A to dlatego, że oglądanie tej serii szło mi jak mielenie czerstwego
chleba (czyli jak przewidywałem). Cóż może to i z lekkiego braku czasu, ale i ta seria nie jest zbyt
ciekawa, ale !... Jest znacznie ciekawsza od poprzedniej serii tak myślę, chociaż nie posiada
zbędnych scen jak to w poprzedniku "odcinki poboczne". Ogólnie lipa że nasz główny bohater w
dalszym ciągu jest jak flak, ale za to strasznie wyrzucają na pierwszy plan tą całą Aisie. Dobrze z
jednej strony, że tak zrobili... Ale też już lekko zaczęło to być przesadne z tym rozumowaniem Aisi. W
pierwszym sezonie jak i w drugim jest lepszy rozwój sytuacji i robi się naprawdę ciekawie, w
szczególności jak ktoś między dwoma sezonami obejrzy ten magiczny odcinek OVA co wyszedł po
wszystkich seriach Da Capo. Cóż obejrzałem OVA ale nie spojrzałem na rocznik tych odcinków.
Powiem tak : Da Capo lepiej by się prezentowało jakby główny bohater miał "to coś" co przyciągnie
widza jak chociażby nawet Suginami, dla mnie ta postać jest najlepsza w tym anime jeżeli chodzi o
męskie postacie. Ten romans dobrze się rozwija, ogółem nie jest zła ta produkcja, ale przez
bohatera jakoś dla mnie robi się nudzące i nie ciekawie.. Po prostu ten bohater nie ma "jaj" i tyle.
Daję tej serii także 8/10, ale polecę zdecydowanie tym co lubią takie romanse... Gdyby może dali
jakiś większy dramacik to może byłoby nawet bardzo dobrze odebranie przeze mnie, ale tak to
lekka kicha.
Btw. No miałem taką cichą nadzieje, że z dalszym rozwojem serii ta mułowata postać się nie
pokaże (chodzi mi o Moe), ale i tak się ukazała... No cóż... nie mogę jej zdzierżyć.