"monolog" Rusta, w 3 odcinku, ostatnie 5 minut odcinka, dla mnie to esesncja tego serialu...i rozprawa z filozofią życia:), nie sądzicie...szkoda, że to tylko 8 odcinków:(
Ten monolog był dla mnie prawie wstrząsającym przeżyciem. Siedziałem w bezruchu, totalnie owładnięty przez słowa, które układały się w jakże niepokojącą ale i bolesną prawdą. Czułem się jakbym nagle rozbił się klosz ochronny wokół mojej głowy. To właśnie te dialogi plus niesamowicie gęsty klimat daje serialowi tą moc, jakiej wcześniej nigdy nie doznałem ;) Niesamowite jest to, że po tym odcinku tak na prawdę nie tyle koncentrowałem się na dalszym przebiegu akcji ale miałem w głowie mętlik i niesłychaną wręcz chęć dyskusji nad sensem życia :) Tak, to co zrobili producenci to jak na razie rzecz niedościgniona. Drugi sezon nawet nie zbliżył się do tego "czegoś" co miał pierwszy. Takie moje skrajnie subiektywne odczucia.
A tak na marginesie, pozdrawiam fana obrazu Alien, na temat którego mógłbym napisać esej :)