Witam,

Na wstępie zaznaczę, że jestem dopiero po obejrzeniu trzeciego odcinka (więc i moja ocena serialu pewnie jest pochopna), jednakże od paru pierwszych minut oglądania True Detective wiedziałem, że w końcu powstał serial, który formą dorównuje Miasteczku Twin Peaks. Oglądam poczynania Martina i Rusta z rozdziawioną gębą, a dodatkowy zachwyt ogarnia mnie, gdy dostrzegam nawiązania właśnie do Twin Peaks, notabene, mojego ulubionego serialu od bardzo wielu lat. Chciałbym się więc z Wami podzielić tymi nawiązaniami, czy są one naciągane? Czy może reżyser faktycznie inspirował się legendarnym tworem Davida Lyncha? Po obejrzeniu kolejnych odcinków będę dodawał kolejne wątki, jeśli będą pokrywało się nieco z historią Laury Palmer.

Na razie dostrzegłem parę podobieństw:

1/ Pod koniec odcinka nr 2, gdy detektywi weszli do wpół spalonego kościoła powitała ich sowa. Przypadkowe udekorowanie planu, czy też sowy nie są tym czym się wydają?

2/ Imię córki Martina: Audrey. Przypadek?

3/ W odcinku trzecim, gdy detektywi jadą do maleńkiego miasteczka, by przesłuchać rybaka - czy ten most nie przypomina wam sceny z TP, gdy skatowana Ronette Pulaski "wracała" do domu?

4/ Ofiara, na której opiera się cały serial. Prostytutka, uzależniona od narkotyków, znaleziona w pozornie pięknym miejscu. Czy nie przypomina to Wam końca Laur Palmer?

Chciałbym się dowiedzieć, czy przesadzam, czy faktycznie coś w tym jest.

Pozdrawiam!