Wreszcie (albo czemu tak późno) powstał serial komediowy, gdzie małżonkowie nie słodzą sobie na każdym kroku, nie mają też w zwyczaju patrzeć sobie w oczy i wmawiać, które to z nich piękniejsze...ot żyją z dnia na dzień, zastanawiając się niekiedy, co każde chciało dzielić z drugim decydując się na ślub (przykładem jest chociażby przeprowadzony w późniejszych odcinkach myślowy dialog między małżonkami-kolacja, Arthur, oni i być może ktoś jeszcze). Oglądając ten serial zastanawiałam się niejednokrotnie dlaczego właściwie są parą? I strasznie mi się to podoba, że nie są przesłodzeni, namiętni, zakochani...są sobą, żyjącą z sobą dwójką osób po latach, gdzie bliżej nienawiści, niż miłości ...czasami wręcz bije obojętnością...