Na wstepie zaznacze, ze jestem na 40tym odcinku, wiec moga wystapic drobne spoilery. Najbardziej rzuca mnie sie w oczy lament pod katem kreski, jednak jak dla mnie problem lezy w czyms innym i az dziw bierze, ze nikt o tym tak nagminnie nie wspomina. Mianowicie, chodzi o konsekwencje i brak logiki.
To moglo zaczac sie duzo wczesniej (juz na etapie DBZ), jednak na etapie DBS najbardziej kole to w oczy.
Od poczatku bohaterowie przekraczali swoje limity i z kazdym kolejnym treningiem, wydarzeniem itd. zyskiwali coraz to wieksza moc.
Uznajmy, ze punktem wyjsciowym jest Namek i moment kiedy Goku wszedl na SSJ i pokonal Freeze. Juz wtedy byl od niego silniejszy.
Nastepnie pojawiali sie kolejni przeciwnicy, (kazdy kolejny przynajmniej 10-krotnie silniejszy od poprzedniego; i mowie tu rowniez o transformacjach)
A wiec byly Androidy, Cell i jego trzy transformacje (warto zaznaczyc, ze w normalnej formie moglby zniesc Freeze z powierzchni Ziemii), nastepnie Dabura, Majin buu i jego transformacje. Goku osiaga drugi poziom Boskiego Saiyana (gdzie na pierwszym byl w stanie przeciwstawic sie Beerusowi) I tutaj pojawia sie pytanie. Jakim k*rwa cudem Freeza byl w stanie zwiekszyc swoja moc 100 jak nie 1000-krotnie? Jak Akira mogl tak poplynac? Freeza powinien byc maksymalnie na poziomie ''nietrenujacego'' Gohana badz Gotenksa SSJ. A tu wyskakuje Golden Freeze i walcza jak rowny z rownym. Hipoteza wysuwa sie sama - manga nie ma zadnych barier (uczynili z glownych bohaterow bogow - i to doslownie). Za dwa odcinki Piccolo moze dostac jakas fasolke od ''Krola bogow'' i osiagnac poziom Beerusa. W Naruto jest to tysiac razy lepiej rozwiazane.
Zeby nie konczyc zlym akcentem dodam, ze seria ma rowniez sporo zalet.
-zniszczona przez wojny planeta Ziemia w 6 Wszechswiecie (swietna aluzja do rzeczywistosci)
-postacie Beerusa i Whisa (na poczatku nie przypadly mi do gustu, ale z czasem spodobalo mi sie w jaki sposob poprowadzono ich postacie - czuc, ze sa potezni i na dana chwile nieosiagalni dla Goku i Vegety)
-aluzja do przeszlosci/przyszlosci Trunksa, kiedy powiedzial, ze nastepnym razem rozetnie Freeza na czesci
-trening Goku i Vegety
znalazloby sie tego wiecej...
Fakt brakuje tu konsekwencji. Ja widzę to tak. Freeza ma zupełnie inny poziom rozwoju. Nieporównywalnie szybciej wszystko przyswaja. Każdy trening daje o niebo większe efekty niż w przypadku Sajan. I gdyby nie śmierć pewnie spokojnie przegonił by wszystkich wojowników ze wszystkich 12 wszechświatów.
No wlasnie to jest najbardziej irytujace. Pomysl byl naprawde dobry ''Nigdy nie trenowalem, bo nie bylo to potrzebne'', calkowicie go kupuje, z tym, ze sa pewne granice, ktore chyba zostaly przekroczone. Mysle, ze jakby osiagnal poziom nietrenujacego Gohana, badz Gotenksa (z racji, ze to nieopierzone kurczaki) to wszystko mialoby rece i nogi. A, tak pojawiaja sie: brak konsekwencji, niespojnosci i pytania typu: ''Freeze'a, dlaczego nie trenowales, aby byc silniejszym od Beerusa? Po tygodniowym treningu zmotlbys go z powierzchni Ziemi''.
A tak na marginesie: Visca el Barca :D