Tragiczną kreskę jeszcze jestem w stanie przeżyć, ale fabuła już jest naciągnięta do granic możliwości. Pierwsze 10 odcinków, a to jeszcze nie koniec, pokazuje nam właściwie to samo, co mieliśmy w filmie Battle of Gods. Musieli to przypomnieć dla tych co nie widzieli filmu, to jest oczywiste, no ale to już momentami jest jawne przegięcie. Akcja przez dobre 4 odcinki stała praktycznie w miejscu, wyładowana takimi bzdurnymi momentami jak pojedynek Beerusa z Woolongiem w "kamień-papier-nożyce", albo cały ten durny wątek z Pilafem. Oczywiście w DB i DBZ też było sporo dialogów, ale nigdy nie było czegoś takiego, że nie działo się po prostu nic. 20 minut odcinka, a jedyny ciekawszy moment, to jak Beerus w pół minuty wymiótł z rękami założonymi na plecach wszystkich po kolei. Dopiero w 10 odcinku coś się w końcu ruszyło, kiedy doszło do starcia bogów, no ale tak naprawdę wciąż jeszcze nie wyszliśmy poza to, co dostaliśmy w filmie. Podejrzewam, że jeszcze z 2-3 odcinki będą tego dotyczyły. Może wtedy akcja nabierze tempa, oby.
Niestety masz rację, właściwe nie ma tutaj plusów :/ kreska tragiczna (20 lat temu była lepsza), bardzo słaba fabuła (chyba w GT była ciekawsza), wszystko takie spłycone i za dużo humoru. Było to fajne na początku ale ile można...wspomniałem o tragicznej kresce?
W GT była ciekawsza? GT kompletnie nie trzymało się kupy, już chyba zapomnieliście jak absurdalne głupoty tam były typu: trzeba zebrać kule rozrzucone po kosmosie bo inaczej Ziemia przestanie istnieć, saga z Bebim to była kalka Buu sagi tylko z nowym przeciwnikiem gdzie zamiast Majin Vegety mieliśmy Bebi Vegetę, potem jakiś absurd z połączeniem dwóch Siedemnastek no i ostatnia saga wg mnie była najlepsza, no bo naprawdę nadużywali tych kul i to było ciekawe tylko że zakończenie całej akcji Genki Damą już gdzieś wcześniej było.
Z Głupot GT należy doliczyć to że Goku po osiągnięciu SSJ4 wracał do swojej właściwej postaci, gdy na innych poziomach nadal był dzieckiem no i wąsy Vegety.
Super to natomiast powrót do humorystycznych korzeni serii, zgadzam się z argumentem że Pilaf został dorzucony tu na siłę bo o ile w kinówce jakąś tam rolę odegrał to tu jest póki co tylko fabularnym zapychaczem, ale Beerus to najlepsze co się mogło serii przytrafić, w końcu dostajemy antagonistę który nie jest zepsuty do szpiku kości on tylko wykonuje swoją pracę, zgadzam się również z argumentem że kreska i animacja pozostawiają sporo do życzenia (szczególnie porażka zwana odcinkiem piątym)
Dlatego napisałem "chyba". Ciężko określić przez tyle lat na jakim poziomie była ta fabuła. Faktem jest, że była dużo gorsza niż w DBZ ale to co teraz dostajemy jest równie średnie i bardzo płaskie, nie czuć praktycznie w ogóle klimatu. Nawet ta aura SSG...nie mogli zrobić jak w kinówce?
Powiem tyle, że cieszę się, że sentyment nie pozwolił mi przestać tego oglądać, ale przy sadze złotego F miałem już potężny kryzys. Obecnie fabuła wciągnęła niesamowicie i z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki.
To jest fakt. W "F" sadze, kreska i animacja, były... no brak mi słowa, bo nazwanie tego "gównem" to za mało. Jedyne co podobało mi się w tym arcu, to walka Vegety z Friezą.
Aktualnie jest świetnie. Fabuła zawiła, mało co wiemy, wiele przed nami. Kreska może nadal nie zachwyca, ale animacja jest W KOŃCU na poziomie akceptowalnym. Oby utrzymali obecny poziom.