A gdyby tak od początku uświadomić sobie, że powrót Charliego nie był w ogóle planowany. Wtedy finał można uznać za udany. Temat powrotu był tylko w wywiadach i plotkach. Nikt z nas nie zna prawdziwych relacji pomiędzy zainteresowanymi Panami. Zresztą to tylko Sitcom a ludzie podchodzą jakby finał był tragedią światową. Serial był jedną wielką kompilacją absurdu i tak też się skończył.
Według mnie z bitwy "Lorre vs Sheen"zwycięsko wyszedł Lorre bo to do niego należało ostatnie zdanie.
WINNING.
Zgadzam sie. I powiedziałbym, że wyszedł zwycięsko jeszcze przez to, że siebie też pocisnął tym drugim fortepianem :D A i z dystansem odniósł się do długości i spadającego poziomu :D Więc nie wiem czemu tak niektórzy narzekają, że cały finał był pociskiem na Charliego. Jakaś tam namiastka powrotu była, a i przesyt absurdu w finale mi spasował :)