W sadze Herberta lubię tylko właściwie Diunę oraz Mesjasza. Dzieci też ujdą, a reszta jest, jak dla mnie żenująca. Przez Boga Imperatora przebrnęłam jeszcze (po dłłuuggiich męczarniach), a resztę czytałam już fragmentycznie tylko. Oczywiście widziałam Lynchowską wizję, no cóż. Tym bardziej dużo oczekiwałam od ekranizacji Mesjasza. W sumie nie zawiodłam się, dzięki roli Alii oraz Duncana. Część pierwsza jest też....nie tak nudna jak druga.