ale film jest kompletnie nieinteresujący. Jeśli dodamy do tego typowy zachodni profesjonalizm w kwestii języków - aktorzy mówią chwilę niby po polsku łamanym rosyjskim, to absolutnie nie polecam.
Rob Lowe jest nie tak. Mam teorię, że koleś kładzie każdy projekt w którym bierze udział. Nie mówię, że jest beznadziejnym aktorem, ale zamiast przechodzić po prostu skacze pomiędzy rożnymi wersjami swojej postaci: amerykański gliniarz, brytyjski konstabl, bezosobowy biurokrata, zaangażowany śledczy, pogrążony w bólu wdowiec, zakochany kundel, nie czuły, ale wrażliwy, antyspołeczny, ale koleżeński, oficjalny, ale nieformalny itd. Żeby jeszcze ewoluował, zmieniał się wraz z rozwojem fabuły, wsiąkał w nowe środowisko, ale koleś skacze jak konik szachowy często wracając na wyjściowe pozycje. Tylko relacje z córką wychodzą w miarę naturalnie, ale mam wrażenie, że wyłącznie dzięki grze dziewczyny bo debiutująca nastolatka jest po prostu lepsza w tym duecie. Poza tym bym nie przesadzał. Polski Muriel był do pewnego stopnia nawet rozpoznawalny.