PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=110259}

Ekipa

Entourage
7,9 14 078
ocen
7,9 10 1 14078
7,1 9
ocen krytyków
Ekipa
powrót do forum serialu Ekipa

HBO znane jest z tego, że to wyboru obsady aktorskiej podchodzi z wielką skrupulatnością. Potwierdza się to w tym, że właściwie w serialu nie ma ról słabych - ba, praktycznie nie ma nawet ról przeciętnych. Wszystkie role są co najmniej dobre, niektóre wręcz genialne. Genialną rolą jest rola Pivena, grającego Ariego. Ta rola oraz jeszcze parę innych zmusiła mnie jednak to pewnego zastanowienia się nad kwestią co czyni danego aktora - aktorem wybitnym. Czy może być to jedna konkretna rola, czy musi być to kilka/naście różnych/różnorodnych ról (niekoniecznie wybitnych ale przynajmniej bardzo dobrych). Osobiście uważam rolę Pivena w "Ekipie", rolę Gandolfiniego w "Rodzinie Soprano", czy rolę Iana McShane'a w "Deadwood" za role genialne, bezbłędne - jednym słowiem wybitne. Jestem w stanie porównąć te role do filmowych: de Niro we "Wściekłym Byku", czy Hopkinsa w "Milczeniu owiec". Z drugiej jednak strony, kiedy widzę Gandolfiniego w "Metrze strachu" czy McShane'a w "Wyścigu śmierci" to widzę co najwyżej przeciętnych aktorów. Mało tego - widzę w nich tylko postaci, które wykreowali w swoich serialach. I teraz porównajmy ww aktorów do np. Brada Pitta. Obiektywnie rzecz biorąc Brad Pitt to na pewno dobry aktor. Ile osób jednak uważa go za aktora wybitnego. Ja go za takiego nie uważam, ale może niesłusznie. Przypomnijmy sobie jego wszystkie dotychczasowe role. Po pierwsze było ich bardzo dużo. Po drugie praktycznie każda z nich była co najmniej dobra. Zdarzały się także role świetne - "Podziemny krąg", "Dwanaście małp", Przekręt" i jeszcze kilka innych. Po trzecie w końcu (i najważniejsze) - każda kolejna rola była zupełnie inna od poprzedniej. Pitt potrafił zagrać samą słodycz w filmie "Joe Black", czym uwiódł miliony kobiet na całym świecie. Umiał też jednak zagrać twardego policjanta w "Siedem", czym zaskarbił sobie sympatię wielu facetów (w tym moją). Co według Was decyduje o wybitności danego aktora? Czy aktor może być wybitny, czy tylko rola którą kreuje w konkretnym filmie? Zapraszam do dyskusji. :)

kuosu

Dla mnie o wybitności aktora świadczy to, że jest w stanie zagrać każdą rolę... nie ważne czy jest to rola w dramacie, komedii czy nawet westernie. Role Pivena, Gandolfiniego są bardzo dobre(McShane'a nie widziałem), ale za aktorów wybitnych ich nie uważam. Takim jest np. Daniel Day Lewis, Robert De Niro, Jack Nicholson. Oni nawet w słabych filmach wypadają świetnie/bardzo dobrze. A Piven czy Gandolfini? Są stworzeni do swoich serialowych ról, czasami mam wrażenie, że twórcy pisali specjalnie pod nich. Ale widziałem wiele przeciętnych ról w fabularnych filmach z ich udziałem. Więc zachwyt nad nimi jako nad aktorami jest jak dla mnie trochę nad wyrost. Doceniam ich świetne role w serialach, ale na srebrnym ekranie wypadają już różnie. A co do Brada Pitta, uważam go za bardzo dobrego aktora, który jest często gnojony przez zawistników... bo już się utarło, że jak gość ma ładną buźkę to trzeba mu dopiec... nie patrząc na to jakim dobrym jest aktorem. Facet jest w stanie odnaleźć się w prawie każdym filmie - Siedem, Podziemny Krąg, 12 Małp, Wichry Namiętności, Przekręt... to tylko niektóre z pozycji, w których pokazał klasę.

morgoth89

"Jestem w stanie porównąć te role do filmowych: de Niro we "Wściekłym Byku", czy Hopkinsa w "Milczeniu owiec". To stwierdzenia jak dla mnie to gruba przesada. Bo zarówno rola De Niro jak i Hopkinsa to są role wybitne, wręcz historyczne już... które na stałe zapisały się w historii kina, a o Pivenie myślę, że za parę lat mało kto będzie pamiętał.

morgoth89

De Niro i Hopkins zagral w wielu filmach i zdobyli wiele filmowych nagród - są już wiekowymi i bardzo doświadczonymi aktorami, więc nic dziwnego że cieszą się szerokim i zasłużonym uznaniem. Z drugiej jednak strony powyżsi aktorzy dzisiaj są jedynie cieniem samym siebie sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Hopkinsa nie za często widać na wielkim ekranie - natomiast jak się już pojawi można powiedzieć, że "było ok". Natomiast de Niro gra w ostatnim dziesięcioleci słabiuuutko - a gra bardzo często. Jego problemem jest dodatkowo to, że wybiera najczęściej gówniane role. Wielka, wielka szkoda. Mam do niego duży sentyment - bo ubóstwiam go wręcz za role we "Wściekłym byku" i pozostałych filmach Scorsese, "Ojcu Chrzestnym", "Przebudzeniu", "Misji" i jeszcze paru innych. Jeszcze ze dwa lata temu uważałem go za mojego nr 1 - najlepszego aktora wszechczasów. Myślę, że dalej może walczyć o takie miano - ale oglądając go na ekranie w ostatnich latach czuję mały niesmak. Nie potrafił zachować klasy do końca, a szkoda. Od ponad 10 lat nie stworzył moim zdaniem żadnej kreacji, którą można by określić jako bardzo dobrą (może poza "Gwiezdnym Pyłem". Taki Al Pacino np. może chociaż pochwalić się rolami w filmach "Kupiec wenecki" czy "Jack, jakiego nie znacie ". Czym może pochwalić się de Niro? Nie zmienia to jednak faktu, że jest on aktorem wybitnym.
Skłaniałbym się zatem do takich wniosków:
Robert de Niro - wiele wybitnych kreacji i wybitna kariera aktorska;
Jeremy Piven - wybitna kreacja w "Ekipa" a na wybitną karierę aktorską musi sobie jeszcze zapracować :)

kuosu

Nie ma obecnie ciekawych propozycji dla takiego aktora jak De Niro... ale nie uważam, żeby jego nowe role były słabe... w "Sile Strachu" , "Jestem Bogiem" oraz "Wszyscy mają się dobrze" zagrał naprawdę dobrze. Nie było w nich miejsca na "fajerwerki", ale zrobił dokładnie to co do niego należało... Nawet w całej serii "Poznaj mojego tatę" wywiązał się ze swojego zadania brawurowo. Ja osobiście jestem zdania, że nie jest dobrze gdy aktor przedkłada "swoje dobro" nad dobro filmu. Aktor musi być dobrym dodatkiem do fabuły, a nie fabuła dodatkiem do aktora. Musi stosować się do wskazówek reżysera. Np. w filmie "Wszyscy mają się dobrze" było wiele momentów w których De Niro mógłby zagrać bardziej dramatycznie, dać prawdziwy popis... ale nie tak była napisana postać Franka. Z Hopkinsem sprawa ma się podobnie. Czytałem niedawno ciekawy wywiad z Tomem Hanksem, który sam zajął się reżyserią, pisaniem scenariuszy, etc. Stwierdził, że w Hollywood obecnie ciężko jest o rolę dla aktorów z imponującym dorobkiem... teraz jest zapotrzebowanie na efekciarskie filmy akcji w technologi 3D... "Transformers", "Avatar", etc... tego typu widowiska powodują, że aktorzy spadają na dalszy plan. Do takiej sytuacji doprowadzają widzowie. Efekciarskie filmy biją rekordy na box-officach, hamując rozwój ambitnych produkcji ze świetnym aktorstwem. Wszystko rozchodzi się o kasę, producenci chcą zarabiać(z ich punktu widzenia jest to oczywiste), a filmy artystyczny rzadko kiedy zarabiają na siebie. Sam sir Anthony Hopkins wpada w tą pułapkę występując np. w "Beowulfie " czy "Thorze". Nastały takie "smutne czasy" w kinie, w których każdy musi sam zadbać o siebie, najlepiej jak potrafi. Dlatego nie potępiam ani Hopkinsa, ani De Niro, że grają czasami w gorszych filmach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones