Co sądzicie o tym odcinku? Chodzi mi głównie o końcówkę odcinka. Co kombinuje Mycroft? Macie
jakieś pomysły?
Przyszło mi na myśl, że może ich ojciec nieżyje, a Mycroft próbuje wykorzystać tę niewiedzę Sherlocka przeciw niemu.
Jak? Jeszcze nie wiem, ale wątek finansowy chyba byłby zbyt prosty ;)
powiem szczerze, że miałoby to sens, ale myśle, ze ciężko byłoby utrzymać smierć ich wpływowego ojca przed Nim,a le mogę się mylić:)
Mi się wydaje, że Mycroft może współpracować z jakąś przestępczą szychą typu Moriarty. Chociaż chciałbym się mylić, bo polubiłem tę postać :)
Też polubiłam Mycrofta (mimo przespania się z Joan) i jestem zaskoczona tym, że coś knuje. A może chce wydziedziczyć brata? Albo zniszczyć jego karierę? Doprowadzić do jego upadku? Albo nawet do śmierci brata?
Może Mycroft sam w sobie jest jakimś wysoko postawionym przestępcą? Nie zdziwiłoby mnie to. Jednakże może on knuje "pojednanie" Sherlocka z ojcem czy coś w tym stylu :)
Czemu pomimo? Mi się wydaje że zanim oni się ze sobą prześpią(Lee&Liu) to minie jeszcze z 2-3 sezony albo więcej.
moja odpowiedź będzie mało konstruktywna. zaraz po obejrzeniu tej sceny pomyślałam sobie "Mycroft, ty ch...". bo mam wrażenie, że knuje coś niedobrego. może chce przejąc ten budynek w NY, w którym mieszka Sherlock z Joan?
mi przyszło do głowy, że może chodzi o tą jego chorobę. wg mojej teorii jest to prawda, że mało czasu mu zostało, i potrzebuje dawcy szpiku, czy czego to tam (nie pamiętam jakiego konkretnie raka ma) i próbuje zwabić holmesa do londynu, żeby miec go przy sobie, udawać coraz to bliższe relacje i potem nakłonić go do oddania organów potrzebnych mu do życia. :D nie wiem czy to ma sens, ale tylko to mi do głowy przyszło.
Ewidentnie chce się pozbyć brata z Nowego Jorku. Pytanie tylko, czy knuje coś, co Sherlock mógłby łatwo odkryć, współpracując z NYPD (w grę wchodzi w tym wypadku morderstwo), czy potrzebuje z jakiegoś powodu domu, w którym Sherlock mieszka (na magazyn trefnych towarów, w tym narkotyków, wygodne miejsce spotkań grupy przestępczej lub - punkt wypadowy do skoku na bank :-) - wiem, oklepane, ale bardzo w stylu Conan-Doyle'a)
wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale wokoło niego nie jest dobra aura. kategorycznie nie budzi zaufania, jest zbyt czujny, zbyt pasywny i zbyt spokojny co świadczy, że ma coś do ukrycia. skoro się też nie złości na różne zachowania Sherlocka to oznacza, że to co on sam robi jest gorsze więc albo mu jego zachowanie nie przeszkadza bo wie, że sam postępuje gorzej, albo bo w związku z tym woli to przecierpieć bo uderzy sam później, ta myśl daje mu taką satysfakcję, że woli się nie produkować... itd itp. konkluzja: po co się wysilać skoro zaraz zada się miażdżący cios?
Moim zdaniem odpowiedź kryje się w S02E01. Obstawiałbym, że to Lestrade nakłonił Mycrofta, aby sprowadził Sherlocka do Londynu.
Wpadłam na pewien pomysł. Trochę naciągana historia, ale nie takimi rzeczami zaskakiwali nas scenarzyści. Co jeśli Mycroft będzie Charles'em Augustus'em Milverton'em? Skoro połączono Irene z Moriartym...
Wg mnie to Mycroft to agent scotland yardu który próbuje nakłonić Sherlocka do powrotu. Oczywiście jest jego bratem ale tylko udaje mniej "ogarniętego", Myślę tak ponieważ znając mniej więcej książkę to wiem że Mycroft był bardzo inteligentny i tak samo spostrzegawczy co sam Sherlok czasami wydawał się bardziej "mądrzejszy" od detektywa. Stąd moje przypuszczenia że brat Sherlocka udaje zwykłego restauratora walczącego o brata... a naprawdę jest agentem starającym się by inteligencja Sherlocka pomogła państwu królowej :)
Ogólnie liczę że rozwiązanie tej sceny każdego z nas fajnie zaskoczy! :)
Ps. Dla mnie Watson to ŻAL !!! Choć Luci Liu jest dość HOT :P