Niestety potem jest gorzej, bo jeśli wsiąkniecie w świat F1, to zobaczycie jak złym i memicznym tworem jest drive to survive. Naprawdę, oglądanie zwykłej procesji w Monako daje więcej radości, niż oglądanie tej ustawionej netflixowej szopki. Sami kierowcy już się odcinają od tego tworu, tacy jak Verstappen i pewnie teraz też Norris i Ricciardo, których pokazali jako wrógów (nawet podobno specjalnie podłożyli radio Norrisa z innego wyścigu, by pokazać ich skłóconych).
Jak dobrze, że skończyłem oglądać na drugim sezonie. One były bardzo fajne, bo nie politykowały i po prostu pokazywały formułę od kulis, a dla mnie, który miał kilkuletnią przerwę od F1 było to coś nowego. A teraz jak słyszę co oni tam wyprawiają na tym Netflixie to mi się śmiać chce. Uwierzcie mi, prawdziwa formuła jest 100 razy bardziej ciekawsza od tego marnego serialiku, poza tym i tak żaden film nie odda emocji jakie towarzyszyły ludziom podczas oglądania Abu Dhabi 2021.