Twórcy „Gotham” skasowali ubóstwiany przez fanów nolanowski realizm, dając się ponieść
radośnie komiksowej konwencji. Brawo!
Sprytnie uniknęli pułapki opowiadania historii opartych na genezie tytułowego superbohatera, bez
żalu zastępując go młodym komisarzem Gordonem. Tak samo szlachetnym, a nie poddającym się
bezlitosnemu porównaniu z Keatonem i Bale’m. Równie ciekawym, a stukrotnie tańszym w
ekspozycji.
Jak do tej pory JEST MOC!
http://www.marmolada.st/popkultura/batman-bez-przebieranek-recenzja-gotham/