Piszcie swoje propozycje.
Ja bym uśmiercił Robina z orlego gniazda,
Boltona czy jakoś tak, który zdradził Roba i
Meryn Tranta!
- Melisandre - bo jest zła i irytująca :)
- Mam poważny problem, jak w tej sytuacji sklasyfikować Cersei... Z jednej strony to postać, która narobiła już chyba najwięcej zła w całej fabule. Jak dla mnie totalnie czarny charakter i ktoś, komu coraz bardziej odbija i coraz bardziej zasługuje na tytuł "szalonej królowej". Jednak z drugiej strony bez niej nie byłoby wielu ciekawych wątków, dialogów itp. Tak więc najlepiej jakby dostała to na co zasługuje, ale dopiero gdzieś pod koniec całej sagi ([SPOILER] tak tak... wiem, że w kolejnych sezonach czeka ją kara i dosyć nieprzyjemne potraktowanie, ale i tak nie wierzę w jej nawrócenie).
- Góra - jego pojedynek z Oberynem powinien zakończyć się definitywną śmiercią obydwu, a nie jakieś zabawy we wskrzeszanie i robienie z niego potwora Frankensteina. Ten wątek ciągłego wymykania się największego rzeźnika Westeros i budowania jego mitu niepokonanego mocarza, zaczyna być już irytujący.
- Theon Greyjoy - po prostu z litości. Jest do tego stopnia tragiczną postacią całej sagi, że jest mi go już żal. Facet co tylko podejmuje jakąś decyzję, to pakuje się w jeszcze gorsze kłopoty i wszystkich swoich dawnych przyjaciół na własne życzenie zamienia we wrogów. Osiągnął już takie dno, że chyba sam wolałby umrzeć...
Theon Greyjoy jest jedną z ciekawszych postaci, i wcale nie chce umrzeć. Co masz do Robina? To tylko dzieciak.
A tak w ogóle, Martin załatwi to za Ciebie.
Przypomnij sobie co Theon robił wcześniej to może nie będzie ci go żal. Ja uważam, że zasłużył na to co go spotkało.
W zasadzie już sam na siebie ściągnął karę przez własną głupotę i kierowanie się swoimi frustracjami. Problem w tym, że on nawet jako totalnie ubezwłasnowolniony, bardziej lub mniej świadomie, dalej brnie w całe zło, jakie na siebie sprowadził. Tak więc póki co nie widać nadziei, żeby coś miało odwrócić tę klątwę, która ściąga zło na niego samego i wszystkich na około.
Czyli co? Bo ja jakoś nie wiem co takiego strasznego zrobił. Jedynym jego grzechem jest to, że chciał być doceniany.
Zabił go, bo posłuchał Dagmera - Theon chciał go dać do celi. Poza tym uratował życie Brana i zawsze był lojalny wobec Robba, który dość chłodno go traktował. Dopiero jak wrócił do ojca musiał wybrać i zdecydował, że jest Greyjoyem, bo chciał, żeby ojciec go szanował. Nie wiem jak to jest w książce, ale w serialu w jednej ze scen z Ramsayem przyznaje się do błędu i żałuje tego co zrobił w Winterfell.Też uważam, że Theon jest jedną ciekawszych postaci i to bynajmniej nie tych negatywnych, a raczej zagubionych - i zdecydowanie jest postacią tragiczną. Nie rozumiem, dlaczego tak negatywnie do niego podchodzisz.
A to Dagmer był władcą Theona? To, że go zabił bo go posłuchał ani trochę go nie rozgrzesza ponieważ to on mu rozkazywał a nie na odwrót, nie musiał go słuchać. No i zdradził Robba, najlepszego przyjaciela, byli jak bracia, Starkowie bardzo o niego dbali, traktowali jak członka rodziny, a on tak im się odwdzięczył? Przyłączył się do swojego ojca który miał go w d*pie.
1. Melisandre nie zabijać bo miejmy nadzieję, że odegra ważną rolę ( ci co czytali książką do KOŃCA powinni wiedzieć o co mi chodzi )
2. Jakby nie było Cercei od początku lub została by zabita w trakcie to fabuła by się posypała. To jest ten rodzaj postaci, który jak by co może zginąć w okolicach końca książki, nie wcześniej.
3. Jeśli chodzi o Górę to w książce wszystko miało sens. Chłop nie zginął a podtrzymywali go przy życiu tylko po to by go zabić przez ścięcie głowy. Miała to być kara za zabicie Czerwonej Żmii - żeby Martellowie się nie wściekli co i tak miejmy nadzieję będzie mieć miejsce. W serialu ma to ogólnie mniej sensu bo nie jest ta sytuacja dobrze wytłumaczona.
4. Theon jeszcze stanie na nogi. Liczę na niego ;)
Ramsay Bolton i Cersei Lannister.
SPOILER KSIĄŻKOWY
I mam nadzieję, że Ramsay umrze właśnie w bitwie ze Stannisem, a na końcu (choć to zbyt piękne by było możliwe) Stannis spali go w płomieniach jako ofiarę dla R'hllora. :)
Oj tam... Ramsay to taki miły pan, przecież.... Umie się dobrze zabawić i w ogóle... ma pomysł na siebie. :D
Po części go lubię, bo nieźle pokarał tego gnojka i sprzedawczyka Theona. Ale on tak krzywdzi ludzi (nie wliczając Theona bo jego mi nie żal), że chcę w końcu zobaczyć jak ktoś krzywdzi jego. Zasługuje na śmierć jak mało kto.
Czytałeś może ,,hannibala,,? Albo ogądałeś Gręo Tron? ehm... Więc naprawdę, nie ubliżaj matce smoków, bo ci mpasuko guts, a potem hutegemea, naprawdę.
1. Ramsay.
2. Góra
3.Cersei.
4.Gościu, którego śmierci chciałam ponad wszelką miarę, ale ktoś mnie ubiegł i wlał mu coś do wina. Zbyt łagodna dla niego śmierć, więc piszę raz jeszcze.
Hej, a czemu by nie pisać, które postacie chcielibyśmy uratować? Niektórzy jeszcze książki nie czytali. Jak dla mnie- daenerys i tyrion.
"Hej, a czemu by nie pisać, które postacie chcielibyśmy uratować? Niektórzy jeszcze książki nie czytali. Jak dla mnie- daenerys i tyrion."
Przecież oni żyją. Postać którą chciałbym uratować to Eddard Stark, bardzo mi go brakuje w serialu.
Ja bym uratował Renliego, moim zdaniem była to bezsensowna śmierć która tylko ułatwiła zadanie Lannisterom.Gdyby przeżył mogło się to inaczej potoczyć
Gdyby Renly przeżył to najpierw pokonałby Stannisa w bitwie do której ostatecznie nie doszło. Potem zawarłby sojusz ze Starkami i pokonałby Lannisterów w Królewskiej Przystanii, oraz Tywina. I w następnych częściach nic ciekawego by się nie działo bo w Westeros mielibyśmy pokój, Wojna Pięciu Królów skończyłaby się bardzo szybko, Robb wróciłby do Winterfell i tam rządził a Renly miałby Żelazny Tron, byłoby tylko oczekiwanie na Daenerys. Tak więc jego śmierć moim zdaniem nie była bezsensowna.
Mnie by to pasowało :) Ale nie wiadomo czy tak łatwo pokonał by Lannisterów.Tywin dysponował bodajże 60 tysięczną armią a w razie potrzeby zwerbowałby podobną w Casterly Rock.Wojna by się wydłużyła a zostają przecież jeszcze Greyjoyowie i Martellowie.
Ale w skład tej 60-tysięcznej armii Tywina wchodzili Tyrellowie, którzy wówczas byliby po stronie Renly'ego. Bez Tyrellów Lannisterowie byli słabi. Mielibyśmy Renly'gego, Tyrellów, Starków, Tullych, Boltonów (opowiedzieliby się za silniejszymi), być może nawet Dolina by się dołączyła. Takiej sile nikt by się nie oparł, nawet Greyjoyowie i Martellowie. Jedyni którzy mogliby ich pokonać to Inni lub Daenerys ze smokami.
Renly był zbyt pewny siebie, żeby zawrzeć pokój z Robbem. To Robb musiałby poprosić jego. Najprawdopodobniej gdyby Renly przeżył doszłoby bitwy pomiędzy nimi dwoma, a Tywin przypieczętowałby klęskę obu.
Renly zgodziłby się najwyżej na to, żeby Robb został królem Północy, nikim więcej. Z tego co pamiętam to Catelyn nie udało się przekonać do tego, żeby ustąpił Robbowi, a Robb - wygląda mi na zbyt ambitnego dzieciaka, który w dodatku nie przegrał bitwy. Nie zgodziłby się na to.
Ja z pewnością chciałabym uśmiercić Górę, a przywrócić za to Joffreya, którego kochałam nienawidzić :D
Jak zginie Tyrion i Daenerys to będę w pełni usatysfakcjonowana... Dodałabym jeszcze Petyra, Ramsaya, Bronna (książkowego, serialowy może być), fałszywego "Aegona" i smoki(!) (to przede wszystkim!)
Jak bym miała kogoś uratować to Renly'ego (Cudooowny był! Tylko on się nadawał na króla...) i Tywina (jedna z najciekawszych, najbardziej tajemniczych i skrytych postaci, mam nadzieję, że dowiemy się o nim więcej w kolejnych tomach).
Chciałbym uśmiercić Daenerys, Cersei i Waldera Freya a uratować Oberyna, Renlego, Ygritte i Ogara (jeśli faktycznie nie żyje)
Uśmiercenie Daenerys na tym etapie byłoby kompletnie bezsensowne, bo cały wątek budowany od początku sagi wokół wydarzeń w Essos okazałby się do niczego niepotrzebny. Najpierw musiałaby się pojawić w jej otoczeniu inna kluczowa postać, wokół której wątek mógłby być kontynuowany. Dany jest w centrum uwagi w Essos a poza tym jej postać się ciągle rozwija, więc widać, że autor nie ma nawet na myśli jej szybkiego pozbycia się. Łatwo zauważyć, że postacie, które do tej pory ginęły to te, które mają już na tyle ukształtowany charakter i pozycję, że niczego nowego nie wnoszą do fabuły - np. Ned - wszystkim go szkoda, bo był dobry i honorowy, ale właśnie dlatego ta postać przestała być potrzebna, bo w żaden sposób nie mogła ewoluować i ciekawszy wątek można było rozwinąć w oparciu o jego egzekucję i jej następstwa. Poza tym miał wiele dzieci i wtedy wokół każdej postaci wyrósł nowy wątek. Daenerys nie ma już żadnej rodziny, tylko garstkę wymienianych z imienia najbliższych sprzymierzeńców i smoki. Po jej śmierci byłoby więc... NIC. I dlatego autor tego nie zrobi, dopóki jej otoczenie radykalnie się nie zmieni. Raczej na pewno w końcu wróci do Westeros, kiedy już nadejdzie zima aż do Królewskiej Przystani, bo tego dotyczyła jedna z przepowiedni, która jej się ukazała.
Nie będzie nic... i o to chodzi! Jak jej nie będzie, będę prze szczęśliwy. Świat będzie lepszy bez tych dufnych, fiołkowych pajaców.
To sobie przewiń... Dla mnie jej wątek jest jednym z najciekawszych w serialu i szkoda, że w czwartym sezonie tak mało pokazywali Essos i tak słabo akcja się tam rozgrywała, ale to pewnie wina rozłożenia wydarzeń tak, żeby cały czas było co pokazać w danej lokalizacji i jednocześnie zachować synchronizację z książkami.
Jon Snow, nie mogę paczeć na tego smęta.
A, i liczę że Brienne kiedyś dopełni swego przyrzeczenia i pomści Renly'ego, zabijając skryto-bratobójcę Stannisa, który nie umiał wygrać w uczciwej walce:)
Ale to gdzieś tak przy końcu całej historii, oczywiście ;)
Bran'a Starka i te krety co z nim wędrują. Tak mnie denerwuje ten wątek ,że tego się opisać nie da.