PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
8,8 381 329
ocen
8,8 10 1 381329
7,3 26
ocen krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

Melisandre

ocenił(a) serial na 8

Pozytywna czy negatywna postać??

ocenił(a) serial na 1
KarmazynowyKokos

Po połowie

użytkownik usunięty
KarmazynowyKokos

Tutaj nie ma pozytywnych i negatywnych postaci.

ocenił(a) serial na 8

Joffrey, Ramsay, Gregor??

ocenił(a) serial na 10
KarmazynowyKokos

Greogr to moj mistrz

użytkownik usunięty
KarmazynowyKokos

Góra tak, ale Joffrey i Ramsay zostali zepsuci przez swoje chore matki i brak ojca. Jeśli uważasz Joffreya i Ramsaya za negatywne postaci to przykładowo Drogo i inni dothrakowie, Aerys czy nawet Arya też powinni się obok nich znaleźć. Dodam jeszcze, że Cersei jest gorsza od Joffreya, ona mu wkręcała, że będzie królem, każdy ma się go słuchać itd i każdy kto nie jest Lannisterem jest wrogiem, nikt go nie nauczył jak być królem. On chciał być taki jak Robert, który niestety nie poświęcał mu zbyt wiele czasu. Co do Ramsaya zgoda, nie ma co go usprawiedliwiać, ale tutaj też zawiniła matka i towarzystwo fetora. Dlatego Ramsay torturuje w ten sposób, bo mu naopowiadała, że taka jest tradycja tego rodu. Ale ogólnie uważanie Boltonów za tych złych tylko dlatego, że obdzierają ludzi ze skóry jest po prostu niesprawiedliwe patrząc na realia Westeros xD Więc mimo wszystko nadal nie odbieram postaci jako pozytywne/negatywne. Poza tym wymień też te pozytywne według ciebie, tylko nie Rickon i maester Luwin :P

ocenił(a) serial na 8

Nie ma całkiem pozytywnych postaci. Chodzi mi o to czy jest bardziej negatywna czy pozytywna.

użytkownik usunięty
KarmazynowyKokos

No nie ma, może Jon i Sam.

ocenił(a) serial na 8

Jon napewno nie jest całkiem pozytywną postacią. Sam może i jest, ale złamał przysięgę.

użytkownik usunięty

Davos jeszcze

No złamał swoje przyrzeczenie o nieszmuglowaniu, do tego zaprowadził Mel ze świadomością, że będzie się to łączyć z czymś ewidentnie złym. Wciąż też popiera Stannisa i wpatruje się w niego maślanymi oczami, usprawiedliwiając go na każdym kroku. Nie jest nieskazitelny, że już o jego przeszłości i brataniu się z piratami nie wspomnę.

ocenił(a) serial na 7

Chacha, nawet Góra po części nie odpowiada za swoje zachowanieXD Po pierwsze - jest narkomanem, a jak wiemy, to znacznie zaburza naszą osobowość, po drugie bardzo mi się podoba spostrzeżenie jednego z internautów: to nie przypadek, że dziadek (czy tam pradziadek?) Clegane'ów był hodowcą psów... Najprawdopodobniej rodzina Clegane'ów bawiła się genetyką ludzi tak jak genetyką psów - stąd dwóch nienaturalnie rosłych synów. Góra był szczytem "hodowli", ale jak często w takich eksperymentach bywa - urodził się z jakimiś psychicznymi zaburzeniami (tak jak niektóre agresywne rasy psów). Przynajmniej ja tak to widzęXD W świecie Martina nie ma dosłownie nikogo, kto jest zły od tak i to jest piękne;p

użytkownik usunięty
nynavee

Ciekawe xD Tylko nie wiem czy kwestie genetyczne można zaliczyć do "okoliczności łagodzących", bo Joffrey jest ze związku kazirodczego, podobnie jak Tommen i Myrcella, a jednak dwójka jest dobrze wychowana.
Poza tym różnica między Ramsayem i Górą, a Joffreyem jest taka, że oni czerpali przyjemność z zabijania/torturowania, do tego grona dodam jeszcze Aryę. Joffrey karał jedynie wrogów korony, może czerpał przyjemność np. z obcięcia języka śpiewakowi, ale ponoć w książce nie było takiej sceny, zresztą w serialu wszystkie zbrodnie Cercei są przypisywane Joffreyowi.

Dlatego wg mnie Joffrey > Ramsay i Arya > Cercei > Góra

ocenił(a) serial na 10

No nie Arya jest bardziej pozytywna. Zabijała albo, z powodu przebywania na jej liście, albo by przeżyć.

użytkownik usunięty
wiktor_wojnar99

Na początku i to można usprawiedliwić trudną sytuacją, ale później zabijanie sprawiało jej przyjemność. Poza tym na jej liście były często osoby, które nie zasługiwały na śmierć jak Illyn Payne - królewski kat, który musiał ściąć jej ojca na polecenie króla.

ocenił(a) serial na 10

Ale czy kogoś torturowała? Czy sprawiało jej przyjemność patrzenie na cierpienia ludzi?

użytkownik usunięty
wiktor_wojnar99

Nie miała jeszcze okazji. Ale zabicie kilku osób tak.

ocenił(a) serial na 7

To samo tyczy się Sandora - jakoś nie była w stanie pojąć, że zabijając Mycah po prostu spełniał królewski rozkaz. No ale może najdzie ją wreszcie refleksja, gdy sama zostanie płatnym zabójcą i to nie od niej będzie zależeć kogo ma zabić... i może ktoś również będzie chciał pomścić swoich bliskich...

użytkownik usunięty
nynavee

Dokładnie.

Joffrey czepiał się nie tyle wrogów korony, co tych, co osobiście nadepnęli mu na odcisk (sprawa osobista). Chodziło mu jedynie o wymierzenie (słusznej z jego punktu widzenia, przy czym często miał rację) kary. Oprócz tego chętnei był dobrym, sprawiedliwym królem - z przyjemnością woził się u boku Margaery, chciał nie tylko posłuszeństwa ludu, ale podobała mu się miłość swego ludu/szczere oddanie.
Natomiast dla Ramsaya czy Góry życie ludzkie to był pryszcz, z tym, że Góra po prostu szedł przez życie jak taran, po prostu co na niego trafili, mieli pecha. A Ramsay szczerze cieszył się ze strasznego ludzkiego cierpienia i wręcz szukał takiej rozrywki, jeżeli nie miał jej pod ręką.
Arya to w ogóle jest wyprana z uczuć.
Warto jeszcze wspomnieć o Sandorze, który nie zabijał bez powodu, niemniej zabijanie - gdy akurat powód się znalazł - sprawiało mu przyjemność

użytkownik usunięty
fune

Ty z kolei go wybielasz. Joffrey znęcał się nad zwierzętami, co nie może być usprawiedliwione.
Wszystkiemu winna jest Cercei, bo Robert chciał go wychować, ale nie pozwoliła mu się do niego zbliżać.

Nie wybielam tylko piszę jak było i z czego to wynikało. I nie znęcał się nad zwierzętami tylko przeprowadził - jako dziecko - eksperyment naukowy. Był przy tym nieświadomy kompletnie. Nie jego wina, że go nie edukowano, tylko ojca i maestra.
Robert nie chciał go wychowywać, bo miał inne rzeczy na głowie - dziwki, chlanie i polowanie. Nie będziesz chyba sugerować, że tak brutalny i mający wszystko co chce facet nie zadbałby o wychowanie swego syna. bo mu kobieta zabroniła? Cersei jedynie sprzeciwiła się zdecydowanie katowaniu dziecka i raczej słusznie.

użytkownik usunięty
fune

Wybielasz, skoro próbujesz usprawiedliwić "eksperyment" na żywym kocie. To właśnie dowód, że Joffrey nie był do końca normalny. Wina jest wyłącznie Cercei, która myślała, że w ten sposób go chroni (izolując od ojca i innych).

Robert chciał go wychować, raz podniósł na niego rękę, wtedy Cercei zagroziła mu, że go zabije jeśli jeszcze raz to zrobi. Cała wina spada na nią - rozpieszczała go i wmawiała, że wszyscy, którzy nie są Lannisterami są wrogami.

"dziwki, chlanie i polowanie" - kiedyś Robert taki nie był, ale śmierć jego ukochanej, wojna i małżeństwo z Cercei go zniszczyły, nie dziwię się, że zaczął zaglądać do kielicha (Cercei teraz też to robi). Robert chciał uciec od tego, że otaczają go Lannisterowie. On by wychował Joffreya na porządnego króla, zresztą Joff był w niego zapatrzony.

To, że małe dziecko musiało na własną rękę sprawdzić coś, co powinno wiedzieć, świadczy o tym, że olali go dorośli. Nie robił tego, żeby dręczyć zwierzę.
W drugim akapicie raczysz chyba żartować. Pobicie małego dziecka do krwi uważasz za wychowywanie? I dziwisz się reakcji matki?
I jaką lekcję miał z tego Joff wyciągnąć? Otóż jedynie taką, że brutalność jest jedyną prawidłową reakcją. I że królowi wszystko wolno. Bardzo to wychowawcze. Ciekawe, czy w ogóle ktoś tamtemu dziecko wytłumaczył w ogóle o co chodzi i dlaczego to co zrobił było złe.
Z trzecim akapitem też chyba żartujesz. Robert był dziwkarzem i zwolennikiem alkoholu już wcześniej. To dlatego Lyanna nie chciała za niego wyjść. Wiedziała, że nawet dla niej się nie zmieni. I to on zniszczył swoje małżeństwo i zniszczył Cersei. Na początku Robert jej się podobał jako mężczyzna i chciała, żeby to małżeństwo było udane. No ale Robert pokazał swoją twarz od samego początku. Nie rób z niego ofiary, był fajnym kompanem, ale mężem był strasznym, nikomu takiego nie życzę. A wychowanie Joffa miał gdzieś, co wspominają różne osoby. Także i Cersei mówi o tym gorzko. A Joff był w niego zapatrzony jak każde zaniedbywane przez rodzica dziecko, niestety wyniósł z tego zapatrzenia same złe wzorce mężczyzny i króla.

użytkownik usunięty
fune

Jak ktoś tutaj żartuje to na pewno nie ja. Rozprucie brzucha kotki jest nie do usprawiedliwienia. Dodam jeszcze, że Joffrey zaatakował syna rzeźnika bez powodu, nie miał do niego sprawy osobistej, po prostu wiedział, że królowi wolno wszystko, bo tak wmówiła mu chora matka.

Uderzeniem wybił mu dwa mleczaki, chyba właśnie za tego kota. Jaką lekcję miał wyciągnąć Joffrey - nie krzywdzić zwierząt. Robert poza tym chciał zrobić z syna mężczyznę, a przez Cercei byłby mięczakiem. Chociażby ta sprawa z synem rzeźnika, podejście Roberta było prawidłowe - dzieciaki się pokłóciły, nic się nie stało. A Cercei, że będzie miał blizny do końca życia, żeby ukarać Aryę i zabić wilka. Tywin też twierdził, że Cercei powinna pozwolić Robertowi wychować syna i to ona go zepsuła.

Nie robię z niego ofiary, małżeństwo z Cercei było małżeństwem politycznym, nie kochał jej, kochał Lyanne. Robert jej się nie podobał, zawsze marzyła o Rhaegarze i nawet wyobrażała sobie, że Robert to Rhaegar. Wszystkie jego dzieci zabiła, świadomie zabiła też jego co wiemy z jej rozdziału w Uczcie, poza tym żyła w związku kazirodczym z bratem, życzysz komuś takiej żony? Nie wiadomo jakim mężem byłby Robert, gdyby był z Lyanną.

Otóż działania dzieci są do usprawiedliwienia, gdyż to dzieci. Za winy dzieci odpowiadają opiekunowie. A to, że Joff sam musiał sprawdzić co jest w środku kotki i uradowany odkryciem pobiegł pokazać je ojcu to wstyd dla jego maestera.
Z synem rzeźnika to też raczysz żartować. Albo po prostu nie rozumiesz realiów. Syn rzeźnika ośmielił się atakować (nieważne, że podczas ćwiczeń) arystokratyczne dziecko, do tego młodą damę. Nie wolno było robić takich rzeczy (dlatego np. podczas ćwiczeń w Winterfell Jon Snow nie brał w nich udziału), dlatego jak zostali przyłapani, książę zareagował. Do czego miał święte prawo. Zresztą nic poważnego by się Mycahowi nie stało, gdyby nie wtrąciła się nieokrzesana Arya.
A to, że królowi wszystko wolno to Joffrey zaobserwował od ojca.

Kolejny żart chyba - to wybiciem mleczaków pokazuje się dziecku, że agresja wobec słabszych jest zła? Poważnie, tak się robi mężczyznę z chłopca? Gdzie? No jestem trochę w szoku z Twojego pojmowania ojcostwa. W tej konkretnej sytuacji Robert tak mocno uderzył dziecko, że obawiano się, że je zabił. Jeżeli bronisz takich metod i dziwisz się reakcji matki to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Ciekawe czy wiesz, jaka powinna być reakcja Roberta wtedy. Wątpię.

Nie dzieciaki się pokłóciły tylko Arya podniosła rękę na królewskiego dziedzica. Jednocześnie też świadomie go upokorzyła. Do królewskiego syna nie wolno się nawet niewłaściwie odezwać, a już naruszyć jego nietykalność cielesną może tylko i wyłącznie król. Normalnie w najlepszym wypadku straciłaby rękę. Upiekło jej się tylko dlatego, że król miał słabość dla jej ojca. A przez jej głupotę i arogancje zginał Mycah.
Co do psa to nie wyobrażam sobie w takim wypadku innej możliwości niż uśpienie go. Zaatakował królewskie dziecko. I tu już nawet Robert wiedział, że tak trzeba i nie było zmiłuj się.

Joffreya zepsuło to, że ojciec miał gdzieś jego wychowanie. Bo to, że był taki wpływ Cersei i że ona musiała go wręcz przed nim chronić to jest tylko i wyłącznie wina Roberta. Rozczarowana małżeństwem, przelała całą swą miłość na dzieci, nic w tym dziwnego. Niedorzeczne jest sugerowanie przez Ciebie, że Roberta można było przed czymś powstrzymać, gdy mu na czymś zależało.

A jakie ma znaczenie kogo kochał. Czy on pierwszy czy ostatni? Raczej niezwykłe by było, gdyby było mu dane kochać żonę jeszcze przed ślubem. Zresztą Ned też kochał kogoś innego, ale nie odgrywał się z tego powodu na żonie jak przyszło mu spełnic obowiązek i ją poślubić. Niech Ci żona powie imię innego faceta podczas nocy poślubnej, powodzenia wtedy, zapewne będziesz czul się wspaniale, a małżeństwo wręcz będzie kwitnąć. Faktem jest, że Cersei chciała, żeby małżeństwo było udane, ale nie było jej to dane z winy Roberta. Byłaby dobrą żoną. gdyby nie to, że trafił jej się taki brutalny śmierdzący wieprz, który za normalne uznawał bicie żony, gwałcenie jej, chlanie na umór i potem zwalanie się na nią, był po prostu odrażający, ciągle ją upokarzał, nawet i publicznie. Do tego był niewiarygodnym dziwkarzem. Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, a ona musiała to znosić. Straszny to mało powiedziane. To nie była wina Cersei, że Lyanna go nie chciała. To jak się zachowywała Cersei było tego konsekwencją. To jak bardzo szukała ciepłych i wspierających ramion Jaimego, który dawał jej miłość, to jak bardzo jedynym sensem jej życia stały się dzieci. To, że jego śmierć była dla niej prawdziwym wybawieniem. Sam się zabił zresztą, jeden z najbardziej idiotycznych zgonów w całej sadze, tylko biednego dzika żal.

Wiadomo, jakim byłby mężem Robert, gdyby zmuszono Lyannę do wyjścia za niego. Takim, jakim go opisała Lyanna, choć nie znała jeszcze całej jego prawdziwej twarzy. Tylko najbardziej naiwni myślą, że facet się zmieni po ślubie, bo taaak kocha. Jasne.

użytkownik usunięty
fune

Nadal winna jest wyłącznie Cercei, bo izolowała Roberta i innych od Joffreya, uważając że tak go chroni, co skrytykował również Tywin. To co napisałaś o synu rzeźnika jest mocno naciągane, przeczytaj jeszcze raz ten rozdział albo obejrzyj scenę, Joffreyowi wcale nie chodziło o żadne prawo do ukarania za atak wysoko urodzonej dziewczyny. Chyba nie bierzesz Joffa za idiotę, który nie widzi, że nikt nikogo nie atakuje, zrobił to specjalnie. Sama mówisz, że działania dzieci są do usprawiedliwienia, a tutaj robisz z Joffreya honorowego króla, który przyszedł wymierzyć sprawiedliwość wieśniakowi. To było znęcanie się nad słabszym, Joffrey jest królem i doskonale wiedział, że wolno mu wszystko więc pozwolił sobie skaleczyć Mycaha, za nic.
Naprawdę nie widzisz w tej scenie żadnej winy Joffreya?

Co do zwierząt Joff w Winterfell chciał wysłać Ogara, żeby zabił wilka, który według niego zbyt głośno wył, ale Tyrion go powstrzymał i też dał mu lekcję.

Nie popieram takich metod, więc nie musisz być w szoku, ale też Robert nie miał powodów, by bić np. Tommena, Joffrey zachowaniem zasłużył, żeby być sprowadzonym na ziemię. To samo stwierdził Tywin.

"Joffreya zepsuło to, że ojciec miał gdzieś jego wychowanie"
Czyli uważasz, że samotna matka nie może dobrze wychować syna? Ona go rozpieszczała ale w ten negatywny sposób, bo sama nie potrafi rządzić, nie obchodzi ją głodujący lud itd. Skoro tak przelała całą miłość na Joffreya to dlaczego nie wychowała go na dobrego króla?
To nie jest niedorzeczne, Robert po prostu odpuścił, nie uważasz, że pownien ukarać żonę za grożenie królowi uduszeniem we śnie?

Nie rozumiem co to za argument, że powiedział imię Lyanny podczas nocy poślubnej, tak jak mówię to było małżeństwo polityczne, Robert ją poślubił tylko dlatego, że Lannisterowie zdradzili Aerysa, a Cercei po to, żeby być królową. Doskonale wiedziała, że on kochał Lyannę, ona sama wyobrażała sobie, że Robert to Rhaegar i jedynym ich zadaniem było spłodzenie potomstwa (które Cercei zabiła). Jedyne czemu się dziwię, to że Robert do niej przychodził w nocy, ale rano jak wytrzeźwiał było mu wstyd.

Nie wiem czy byłaby taką dobrą żoną, myślisz, że zakończyłaby kazirodzczy związek z bratem? Nie, tak samo jak Robert nie byłaby mu wierna (Jaimego też zdradziła).

Abstrahując od roli Cersei w tym względzie, tzn tego jak ja ją oceniam - niezależnie od widzimisiów kobiety, w tych realiach za wychowanie chłopca od pewnego wieku (6, 7 czy 8 lat) odpowiadał mężczyzna, który do tego był panem w swoim domu. Tym bardziej, gdy mowa o następcy tronu i królu, który miał to, co chciał, na jedno swoje słowo, a każde nieposłuszeństwo żony, nawet słowne odezwanie się, które się mu nie spodobało, w najlepszych wypadku powodowało jego wydarcie się i chamską obrazę, a z reguły liścia. Jeżeli masz zamiar twierdzić, że ktoś taki jak król Robert, jakby miał ochotę na wychowanie syna, nie dałby rady tego osiągnąć jednym swoim rozkazem, to wybacz, ale to brzmi niedorzecznie.
Tywin dobrze wiedział, że winny jest Robert, że chłopiec był pod opieką kobiety tak długo i jako mężczyzna swoich czasów nie oceniał tego za pozytywną rzecz, więc jak tylko odpowiedzialność za wnuka przeszła na niego, jedną z jego pierwszych decyzji było to, żeby zabrać Tommena spod skrzydeł Cersei. I ona nie miała nic do gadania. Tak jakby nie miała, gdyby męską decyzję w sprawie Joffa podjął Robert.

Joffrey zareagował, gdy zobaczył, co zobaczył. Zobaczył dwoje brudnych dzieci bawiących się w rycerzy, co samo w sobie go rozbawiło. Ale gdy już zobaczył, kim są te osoby, to nie było mu do śmiechu.
"Za miecze służyły im kije (...) Chłopiec wydawał się o wiele starszy, był też o głowę wyższy i silniejszy, dlatego głównie on atakował. Chuda dziewczyna (...) spróbowała zaatakować, chłopak zatrzymał swoim kijem jej uderzenie i odtrącił jej broń, uderzając ją po palcach. Krzyknęła z bólu i upuściła broń"
(przypominam, że Sansa zaobserwawała, że Arya "cała była w siniakach. Kiedy rozbierały się do snu, Sansa widziała na jej rękach i barkach ciemne pręgi i żółtozielone plamy")
Słowa Joffreya - Podnieś miecz, "a może walczysz tylko z dziewczynami" pokazują o co chodziło księciu. Do tego dziewczyną była córka samego namiestnika, a chłopak był wieśniakiem, "cuchnął pieńkiem do szlachtowania zwierząt", a "Sansie robiło się niedobrze już od samego patrzenia na niego".
Sytuacja jest prosta. W żadnych wypadku wiejskiemu dziecku nie wolno było zrobić krzywdy pańskiemu, czy to w zabawie czy nie. Wiedziały o tym nawet najmłodsze dzieci, dlatego tu wiek nie est usprawiedliwieniem, pospólstwo nie miało prawa do spoufalania się z państwem i to się już wchłaniało razem z mlekiem matki.
Do tego wieśniak był własnością Joffa jako księcia i mógł z nim zrobić co chciał, nawet gdyby nie miał powodu (takie życie) i miał do tego prawo. Ale Joff nigdy nie robił nic bez powodu, tak też było w tym przypadku. A swoją przewagę nad słabszym to raczej wykorzystywał syn rzeźnika nad Aryą.
Zresztą Jon już wcześniej wyjaśniał Aryi, gdy dziwiła się, czemu nie ćwiczy z resztą chłopców pod okiem ser Rodrika.
"– Dlaczego nie jesteś tam z nimi? – spytała.
Uśmiechnął się słabo. – Bękartom nie wolno obijać młodych książąt – odpowiedział. – Wszelkie siniaki na ich ciele muszą zostać zadane mieczem prawowicie urodzonych."
Tak samo wszelkie siniaki na czele możnych mogą zostać zadane tylko przez innych możnych (nie pomyl z polem bitwy, jak to lubisz robić). Takie życie, takie realia, nie wiem, jak można to jaśniej wyjaśnić. Zresztą powiedzenie "co wolno wojewodzie, a nie tobie smrodzie" nie wzięło się znikąd

Przede wszystkim Tyrion nie miał prawa do dawania żadnych lekcji księciu i niech się cieszy, że Joffrey nie wyciągał konsekwencji. Po drugie, nie bardzo wiem, co to ma do rzeczy. Jakby królowi przeszkadzało wycie to też by kazał się pozbyć.

Tywin nie sprowadzał na ziemię poprzez masakrowanie dzieci. Skoro nadal twierdzisz, że można bić w taki sposób małe dzieci, bo "zasłużą" to naprawdę nie mamy w tej kwestii o czym dyskutować.

Jak najbardziej może wychować, przecież do Tommena i Myrcelli nic nie masz. Problem w przypadku Joffreay polegał na tym, że był zbyt wpatrzony w ojca i brał z niego bardzo złe wzorce na temat władzy i postawy króla.

Co do małżeństwa Roberta i Cersei to napisałam wyżej, skoro dla Ciebie taki mąż jest spoko i dziwisz się żonie, to j.w., nie mamy o czym rozmawiać. Nie rozumiesz, czym było dla Cersei powiedzenie imienia innej kobiety podczas nocy poślubne to tym bardziej. Jeżeli nie wiesz, co to szacunek do kobiety i że małżeństwo polityczne nie oznacza, że możesz poniżać żonę na każdym kroku (naprawdę radzę przyjrzeć się chociażby małżeństwu Neda i jego postawie), że już o stosowaniu przemocy nie wspomnę, to samo. Dziwisz się, że Robert wstydził po wytrzeźwieniu? Nie zdajesz sobie sprawy z jego patologii czy tylko udajesz? Bo aż nie chce mi się wierzyć.

ocenił(a) serial na 8
fune

Joffrey na króla Westeros. ;) Jest najlepszy!

KarmazynowyKokos

Miał swoją szansę ;) Zresztą moim królem jest Tommen Pierwszy Tego Imienia i na ten moment tego się będę trzymać :)

użytkownik usunięty
fune

Ale idąc tym tokiem rozumowania jak sama napisałaś - "Do królewskiego syna nie wolno się nawet niewłaściwie odezwać", a Cercei niewłaściwie odzywała się do KRÓLA, np. mówiąc, że to ona powinna nosić zbroję, a on suknie, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie umie podjąć "męskiej decyzji" w sprawie pojmania Tyriona. Gdyby np. Sansa albo Margaery powiedziały coś takiego do Joffreya na pewno by je ukarał. Właśnie dlatego oby dwie były bardzo ostrożne.

Powtórzę się, Cercei zagroziła Robertowi, że jeśli jeszcze raz dotknie Joffreya to go zabije we śnie. Co Ty byś zrobiła na miejscu Roberta, bo jak rozumiem skróciłabyś ją o głowę albo ukarała w inny sposób za grożenie KRÓLOWI śmiercią?

Poza tym Cercei sama powiedziała, że gdyby Robert ją bił, Jaime by go zabił więc już nie przesadzaj z tą przemocą, zwłaszcza, że oboje byli siebie warci i chyba zgodni, że ich małżeństwo to wojna. Porównujesz Roberta jako męża do Neda, ale zauważ, że Cercei też nie jest taka jak Cat.

"Do tego wieśniak był własnością Joffa jako księcia i mógł z nim zrobić co chciał" dokładnie o to chodzi. Zobaczył Mycaha i Aryę, która przecież nie była ofiarą przemocy tylko sama poprosiła, żeby z nią poćwiczył. Joffreyowi w tamtym momencie nie chodziło o wymierzenie sprawiedliwości.
Co do wilków, ma wiele do rzeczy, że na terenie Winterfell jako książę chciał zabić wilka, który należał do Północy, bo przeszkadzało mu, że za głośno wył.

Ty za to nie widzisz patologii Cercei. Robert nawet wkurzony na Neda nigdy by go nie skrzywdził, bo kochał go jak brata, po stracie Lyanny nigdy się nie otrząsnął, może z Cercei mógłby żyć w zgodzie, gdyby miała inny charakter. Cercei niby kocha Jaimego, a jednak go zdradziła, gdy siedział w niewoli.

Mówimy o królowej. Mógł to załatwić później, nie przy poddanych. To jak się zachował świadczy tylko o nim. Dlatego Joff, który właśnie z ojca brał wzorce, traktował Sansę tak a nie inaczej.

Nie rozumiem za bardzo drugiego akapitu, mogę powiedzieć tylko tyle, że ja zrobiłabym wszystko, żeby taka sytuacja jak pobicie mojego małego dziecka się nie powtórzyła. Niestety Cersei nie miała możliwości zabrania dziecka od patologicznego ojca czy wykonać jakiś innych ruchów chroniących dziecko. Nie miała tam jakiejś błękitnej linii czy opieki społecznej. Naprawdę nie rozumiesz, że królowa nie miała innych możliwości? Jej zachowanie wynikało z zachowania Roberta, gdyby on był innym człowiekiem, ona nie musiałaby się ociekać do tak desperackich ruchów.

Nie ma żadnego znaczenia, że Arya prosiła czy też nie. Była małą dziewczynką, dziewczynki z dobrego domu nie mają prawa głosu z kim mogą się zadawać i jak mają się zachowywać. A pospólstwo nie ma prawa robić im robić krzywdy nawet za zgodą tych dziewczynek. I owszem, Joffowi chodziło, chodziło o to, że większy i silniejszy wieśniak śmie zadawać ból arystokratce. O to się oburzył. I wystarczyłoby, żeby Arya się nie wtrąciła i wszystko skończyłoby się na małej nauczce.
I spoko, polecam Ci jakiś wypad i niech w docelowym miejscu będzie non stop wyjący pies, zwłaszcza w nocy i nad ranem. Z pewnością będzie Ci przyjemnie.

Ned z Robertem obchodził się jak z jajkiem, ciągle uważał, co by go nie urazić, ciągle w myślach pilnował się, że tamten jest królem. Gdyby Ned był z Robertem szczery byłoby inaczej.
Naprawdę myślisz, że byłoby miło, jakby Robert dowiedział się, że Jon to Targaryen i że Ned to przed nim ukrył?

Zresztą to czy kogoś nie kochasz czy kochasz, nie powinno być powodem, że jednego krzywdzisz/ranisz a drugiego nie. Poważnie tak myślisz?

Nie porównuj zachowania Cersei do patologii jako męża Roberta (nie jej winą było to, że Jaime był jej bratem), zresztą jej zachowanie wynikało z traktowania jej przez męża, który wepchnął ją w ramiona Jaimego, jak i spowodował całą resztę. On ją zrobił jak Pigmalion swoją Elizę. To Cersei żyłaby z nim w zgodzie, gdyby on miał inny charakter, a tak on zniszczył jej życie, jak to słusznie zauważył Kevan.
A to, że się nie otrząsnął z utraty Lyanny (która i tak by z nim nie była, więc ciężko to nazwać utratą) nie daje mu żadnego prawa niszczyć innej kobiety. Skoro to jest dla Ciebie usprawiedliwieniem bicia, upokarzania, gwałcenia, i innych rzeczy, to gratuluję. Rozumiem, skąd ten pociąg do Roberta.

użytkownik usunięty
fune

Joffrey traktował Sansę prawidłowo, dopóki Robb się nie zbuntował. Wtedy w jego oczach była nie tylko córką zdrajcy, ale też siostrą buntownika i zakładnikiem. Robert wiedział, że źle zrobił uderzając Cercei, ale ona w przeciwieństwie do Sansy czy Margaery ma niewyparzony język. To, że jest królową nie oznacza, że może przy poddanych odzywać się w ten sposób do króla.

"Nie rozumiem za bardzo drugiego akapitu"
Czego tu nie rozumieć. Cercei zagroziła KRÓLOWI śmiercią. Sama napisałaś, że król może wszystko i nie wolno się do niego niewłaściwie odezwać.

Joff po prostu wypił za dużo wina. Przecież "działania dzieci są do usprawiedliwienia" więc chyba rozumiesz Aryę, która widząc, że Joffrey krzywdzi jej przyjaciela nie mogła stać bezczynnie.

"polecam Ci jakiś wypad i niech w docelowym miejscu będzie non stop wyjący pies"
Faktycznie, nie ma nic złego w zabiciu psa, który ośmielił się zakłócić mi spokój.

Ned jako jedyny postawił się Robertowi, zresztą tak jak mówię, Robert by go nie skrzywdził. Co do Jona - z jednej strony nie widzisz nic złego w zabijaniu zwierząt, żeby je uciszyć, a oburza Cię to, że Robert, który ma prawo nienawidzić Targaryenów z powodów osobistych najprawdopodbniej zabiłby Jona, gdyby się dowiedział kim są jego rodzice i czułby się zdradzony przez Neda.

"Zresztą to czy kogoś nie kochasz czy kochasz, nie powinno być powodem, że jednego krzywdzisz/ranisz a drugiego nie. Poważnie tak myślisz?"
Chodziło mi raczej o to, że Robert potrafił kochać, bo robisz z niego bestię bez uczuć. Cercei nie kochał, ona jego zresztą też nie, odnosiła się do niego z pogardą, upokarzała go. Naprawdę nie widzisz winy po obu stronach? Nawet nie winy tylko niedopasowanych charakterów. Myślisz że gdyby Robert znęcał się nad Cercei Jaime by się temu przyglądał?

Próbujesz usprawiedliwić kazirodztwo? Zachowanie Roberta wynikało z tego jak Cercei się do niego odnosiła, co zrobili Targaryenowie, jak zniszczyła go wojna i rządzenie królestwem itd. Zresztą po raz kolejny powtórzę, wszyscy piszą jak to Cercei kochała swojego brata, ale jak siedział w niewoli to go bezczelnie zdradzała. Nie ma usprawieliwienia dla zdrady, zresztą Cercei jest chora psychicznie. Po śmierci Tywina całkowicie się pogrążyła. Jeśli chesz ją usprawiedliwić śmiercią Joffreya dlaczego nie uznajesz śmierci Lyanny i wyniszczającą chęć zemsty na Targaryenach za okoliczność łagodzącą?

PS. Co do Lyanny to nawet jeśli ona go nie kochała nie zmienia to faktu, że on kochał ją i nigdy nie otrząsnął się po jej śmierci. Więc argument "która i tak by z nim nie była" nie ma sensu. W tej dyskusji liczy się jedynie perspektywa Roberta.

ocenił(a) serial na 10
fune

Wiele osób uważa, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Cersei wyszła za Neda, zamiast za Roberta. Podzielam ten pogląd. Przecież Ned nie ożenił się z Catelyn z miłości.
1. Ned na pewno traktowałby ją z szacunkiem, nigdy nie uderzyłby jej, a gwałt nie mieścił się w jego światopoglądzie. Z czasem doceniłby jej zdolności i prosiłby ją o rady.
2. Cersei byłaby daleko od Jaimego. Może z czasem ich destrukcyjny, kazirodczy związek rozpadłby się.
3. Życie w zdeprawowanym i niebezpiecznym King's Landing tylko pogłębiło u niej wady wyniesione z rodzinnego domu. Z kolei życie wśród porządnych ludzi z Winterfell mogło doprowadzić do ich eliminacji.

ocenił(a) serial na 10

Czyli co, o Hitlerze też nie można powiedzieć, że był jednoznacznie negatywną postacią? W końcu zawinili marszandzi, bo nikt nie chciał kupować jego akwarelek. xD

użytkownik usunięty
potas13

Mimo wszystko między Ramsayem, a Hitlerem jest przepaść. Jeśli zaliczać Ramsaya do negatywnych to Dany (która nawiasem mówiąc ma więcej wspólnego z Hitlerem) też.

Ej, a skąd wiesz, może Góra też został zepsuty przez matkę czy ojca, czy jakiegoś innego Fetora.....

użytkownik usunięty
fune

Nie wiem. Nie ironizuj, przecież to nie jest na poważnie. A właściwie jest, ale bardziej w odniesieniu na ciągłe usprawiedliwianie postaci takich jak Arya czy Dany. No bo ile razy przeczytaliście komentarz typu "Arya ma prawo się mścić, bo miała trudne dzieciństwo", no to przecież Ramsay też miał bardzo trudne dzieciństwo, dlatego celowo stawiam ich na równi. Bo chyba nie sądzisz, że usprawiedliwiam polowania Ramsaya, bo tata go nie kochał xD

To tylko taka mała dygresja była.
Ramsay jest chory, ale należy też pamiętać, ile w tym roli miał Fetor i ojciec (moim zdaniem bezwzględny ojciec, którego uznania zawsze Ramsay pragnął się przyczynił a nie matka, nie wiem, co się czepiasz jego biednej matki), ale czy to może być okoliczność łagodząca? Może. Zapewne wyjaśniająca co nieco, ale na pewno nie usprawiedliwiająca i mam nadzieję, że te jego psy w końcu go zeżrą.
Arya to nie miała trudnego dzieciństwa tylko mlekiem i miodem płynące, trudne to mała ostatnie dwa lata, Ale one nie wywołały u niej jakiejś strasznej traumy, a raczej pogłębiły jej pociąg do walki i zabijania. Nie widzę u niej jakiegoś przeżywania tragedii, emocji z tym związanych, a jedynie analizowanie na zimno. Przejęła się jak już to Sansa.
A naprawdę trudne dzieciństwo to miała właśnie Dany i uważam, że biorąc to pod uwagę, jest zaje#ista. Nie zabiło to w niej wrażliwości, ma normalną psychę. Żeby nie było, że jestem jakąś jej szczególną fanką, bo nie należy do moich ulubionych postaci ani też żelaznego tronu jej nie życzę (niech sobie zostanie w Essos), ale to nie zmienia samej mojej opinii o niej.

użytkownik usunięty
fune

Ramsay robił wszystko to, co Roose uważa za szkodliwe dla swoich celów. Na pewno Bolton nie jest winny temu, jaki jest jego bękart. Czepiam się "biednej" matki, bo to ona mówiła mu o jego prawach i tradycjach Boltonów, mimo że Roose dał jej na utrzymanie w zamian, że nigdy nie powie mu kim jest.

"Nie zabiło to w niej wrażliwości, ma normalną psychę."
Gdyby była wrażliwa nie dałaby rozkazu zabicia osób powyżej 12 roku życia tylko dlatego, że nie były niewolnikami. Normalna też nie jest, nie rozumie świata, w którym żyje, a próbuje go zmieniać i to w brutalny sposób.

To, co Roose uważał, nie ma w tej dyskusji znaczenia, bo rozmawiamy o punkcie widzenia Ramsaya. Któremu bardzo zależało na docenieniu przez ojca i zauważeniu. A że ojciec nie patyczkował się, toteż przejął metody i jego syn.
I co z tego, że mówiła mu o tradycjach czy prawach. I tak się spoko zachowała biorąc pod uwagę, co zrobił jej Roose (oczywiście jako wieśniaczka nie miała za dużego pola manewru, ale mimo wszystko. Mogła wpoić synowi nienawiść do ojca i chęć zemsty, a nawet i namówić go na zamach). Co z tego, że jej dał na utrzymanie, Ramsay powinien nosić nazwisko Snow i dobrze, że matka to wywalczyła.

Zauważyłam, że strasznie lubisz ten przykład. Zapominasz, że w tych realiach to nie były dzieci, bo chyba o to Ci chodzi. A jej decyzja byłą polityczną odpowiedzią i z tego puntu widzenia należy ją oceniasz za czy przeciw. Każdy przywódca w tym świecie musi być brutalny, gdy jest taka potrzeba (wg niego), co na swej skórze doświadczył chociażby, uważany przez co niektórych za świętego, Ned. Nie rozumie świata, no bo skąd ma rozumieć, ale się stara go zrozumieć i uczyć na błędach. Jej psycha jest (jak na razie przynajmniej) zupełnie normalna (zadziwiająco normalna, że nawet powiem, biorąc poda uwagę co przeszła). Jest silna psychicznie, ale inaczej niż Arya, która wyrasta na zwykłą psychopatkę.

użytkownik usunięty
fune

Ma znaczenie, bo Ramsay liczył na zdobycie szacunku ojca metodami, których Roose nie popiera. Ma również znaczenie to, że utrzymywał ją w zamian za milczenie. To jaki jest Roose z kolei nie ma żadnego w tej dyskusji, bo nie miał on kontaktu ze swoim bękartem, więc Ramsay wychowany został przez matkę i liczy się tylko to czego ona go nauczyła, i pranie mózgu przez Fetora. Równie dobrze ja mogę napisać, że Bolton mógł zabić Ramsaya i jego matkę.

Tak, lubię ten przykład, bo ktoś kto jest wrażliwy nie zabija młodych, niewinnych ludzi (moim zdaniem dzieci), bo noszą niewłaściwe ubranie i nie ukrzyżowuje ludzi. Wrażliwy był Robb, który oszczędzał jeńców, jemu zależało na wygranych bitwach, nie na trupach. Jakto skąd ma rozumieć świat? Ma przy sobie chociażby Barristana, który poznał jej szalonego ojca, zna potężne rody w Westeros itd. A jeśli się nie zna nie powinna zabierać się za rządzenie i decydowaniu o losach ludzi. Władca może być brutalny jeśli jego decyzje są mądre, w przypadku Dany nie widzę sensu bronienia jej decyzji, które doprowadziły do takiego stanu w jakim jest teraz Zatoka Niewolnicza, nie ma co ciągle usprawiedliwiać jej małym doświadczeniem. Ani w Westeros, ani w Essos ktoś taki jak Dany nie powinien mieć jakiejkolwiek władzy.

To niepopieranie metod to trochę napisane na wyrost. Ale jest bez znaczenia, bo chodzi o punkt widzenia Ramsaya, który nie wziął się z niczego. Nie wiem, próbujesz teraz pisać coś pozytywnego o Roose'ie? Najbardziej zimnej, bezwzględnej i wyrachowanej postaci z sagi?
Rola ojca dla chłopca (od ukończenia przez niego jakieś sześć czy siedem lat) pochodzącego z wysokiego rodu jest kluczowa. Jest podstawą jego tożsamości i wiedzy oraz wykształcenia. Wystarczy spojrzeć jakie wartości wpoił swojemu bękartowi Ned, a jakie Roose. I co każdy z nich (tych bękartów) uważał za to, co zaimponuje ojcu.
Nie rozumiem, jak możesz bronić faceta, który wiesza męża kobiety i pod jego wiszącym ciałem ją gwałci, a atakować tę kobietę.

A tutaj wychodzi Twoja potworna hipokryzja. Bo jednocześnie uważasz za spoko zamordowanie niewinnych bezbronnych dzieci tylko dlatego, że były dziećmi swojego ojca.
Kolejny przykład jak Twoja ocena działań danego bohatera zależy od osobistych sympatii czy antypatii. Nieładnie.
a
Robb oszczędzał jeńców, bo takie były standardy przekazane mu przez ojca, a nie z wrażliwości, bo empatii to miał za grosz.

No właśnie, w latach, gdy inne panienki uczyły się historii, rodowych powiązań i innych takich, Dany jako żebraczka drżąca o swe życie walczyła o kromkę chleba. Dlatego nie, nie nauczyła się. Uczy się dopiero teraz, między innymi od Barristana. Nie jest twardogłową przekonaną o swej nieomylności jak co niektórzy, ale analizuje i stara się być coraz lepsza w swoim fachu. Chce być dobra i sprawiedliwa, ale nie da się zadowolić wszystkich. I nie jest jakos szczególnie gorsza w swych decyzjach od rządzących w Westeros. Po prostu jej działania siłą rzeczy mają większą skalę.

Nikt nie usprawiedliwia jej małym doświadczeniem, to raczej stwierdzenie faktu, bo jest młoda, nie odebrała odpowiedniej wiedzy, dopiero się uczy. Ma prawo do błędów, nikt nie jest nieomylny, ale kwestią jest to, czy ktoś w ogóle dostrzega własne błędy. Mądry władca? Dużo starsi od niej i bardziej doświadczeni wcale nie są jakoś specjalnie mądrzejsi. Raczej się wszyscy zgadzamy (przeważnie), że wyzwalanie niewolników nie było dobrym pomysłem. Ale to nie jest zarzut przekreślający Dany jako królową. Porażki ją wzmacniają, chce wyciągać z nich wnioski, chce się uczyć i przede wszystkim chce być dobrą królową. A nie po prostu królową, jak cała reszta dążących do tronu. Jest jedyną postacią, która chce tronu po to, by służyć (ludowi) i polepszać ich los.

użytkownik usunięty
fune

"chodzi o punkt widzenia Ramsaya, który nie wziął się z niczego"
No dokładnie, wziął się z tego, co wpoiła mu matka. Gdzie próbuję pisać coś pozytywnego o Roosie? Napisałaś, że Bolton ponosi winę za to, jaki jest Ramsay, co jest nieprawdą, bo swojego prawowitego syna najprawdopodobniej wychowywał prawidłowo, z bękartem nie miał kontaktu, nie miał wpływu na jego wychowanie wręcz zaznaczył matce, żeby nigdy nie mówiła mu kim jest czyli nie ma mowy o wpajaniu jakichkolwiek wartości.

"Nie rozumiem, jak możesz bronić faceta, który wiesza męża kobiety i pod jego wiszącym ciałem ją gwałci, a atakować tę kobietę."
Wszystko przez to, że podchodzisz do moich postów na zasadzie, że kogoś bronię. Przecież wyżej, w pierwszym poście piszę pozytywnie o Joffreyu, w rozmowie z Tobą negatywnie. Czyli mam rozdwojenie jaźni? Nie, po prostu postacie w GOT nie są jednoznaczne i tego dotyczy mój pierwszy post w tym wątku. Nie wiem za kogo mnie bierzesz, uważając, że bronię faceta, który zgwałcił kobietę (napisałaś to wręcz tak jakby to było bronienie gwałtu). Przecież chodzi jedynie o jego wkład w wychowanie Ramsaya.

Mówisz, o tych dzieciach, które Tywin przyniósł martwe Robertowi? Przecież to całkowicie inna sytuacja. Dany zabijała ludzi, w tym dzieci w imię dziwnie pojmowanej sprawiedliwości i swojej chorej ideologii, nawet Barristan wiedział, że powinna okazać litość. Zauważ, ile ma już wrogów przez swoje działania. Zauważ ile jej wyzwoleni niewolnicy ucierpieli, poza tym w innym wątku jest cytat jak niesprawiedliwie podeszła do osądzenia zbrodni popełnionych przez niewolników "(...) Dwaj domowi niewolnicy jego ojca zbuntowali się w noc upadku miasta. Jeden z nich zabił jego ojca, a drugi starszego brata. Obaj zgwałcili też jego matkę, a potem ją również pozbawili życia."
To już Theon, gdy zdobył Winterfell ogłosił, że będzie dobry i ukarał swoich ludzi, którzy zgwałcili jakieś kobiety. A Dany nie wymierzyła sprawiedliwości.

Dopiero się uczy, ale jej nauka kosztuje życie wielu ludzi. Kiedy wreszcie pojmie, że jej działania nie są ani sprawiedliwe ani szlachetne, ani mądre pod dywanem będzie miała już milion trupów niewinnych ludzi. Więc jeśli chodzi o uczenie się kosztem ludzi to nie, nie ma prawa do błędów. A już na pewno nie dba o lud tylko buduje utopijny świat, w którym niewolnicy będą nosić ją na rękach za wolność, bo przecież niewolnik nie może być mordercą, złodziejem czy gwałcielem. Nie pamiętam czy w książce są te słowa "mogą żyć w moim nowym świecie, albo umrzeć w swoim starym", ale idealnie podsumowywują jej podejście.
Dany jest najlepszym przykładem krwawego dyktatora i dlatego ja jej działania porównuję do działań komunistów. Dany wyzwala niewolników, komuniści robotników - piękne hasła typu wolność, sprawiedliwość, a tak naprawdę wielki terror i zabijanie ludzi za przynależność do "złej" klasy. Nie można tego porównywać do wymordowania ewentualnych potomków Targaryenów, którzy mogliby w przyszłości upomnieć się o tron.

Nie musiał mieć bezpośredniego kontaktu z Ramsayem, każdy wiedział kim jest lord Bolton, jak też każdy z jego ludzi się go bał. Jedyną "winą" matki jest to, że powiedziała mu o tym, kim jest jego ojciec (pomijam już fakt, że dziecko ma prawo wiedzieć). I mimo tego, jak bardzo okrutnie się wobec jej i jej męża zachował, jakoś nie wpoiła mi nienawiści czy też pragnienia zemsty na ojcu, a można by sie nawet pokusić o stwierdzenie, że Ramsay kochał ojca, choć chorą, ale zawsze, miłością.
Zwalasz winę na matkę, a bronisz Roose'a w konkretnej sytuacji/relacji i do tego się odnoszę. Ramsay jest zepsuty przez to, że utożsamia się z nazwiskiem ojca, którego noszenie jest dla niego spełnieniem marzeń. Gdyby to nazwisko brzmiało inaczej to też inaczej zachowywałby sie Ramsay, niezależnie od matki.

Nie mówię o Tywinie (gdzie zabicie dzieci było elementem [zakończenia] wojny), a o Karstarku.
A Dany chciała zabić zło z zarodku. Przerwać straszny łańcuszek.
A co do gwałcenia podczas pokoju to żaden z dowódców w Winterfell (poza oczywiście Górą, a zapewne i Ramsayem, jeżeli podepniemy go pod dowódców) na to nie pozwalał.

Milion niewinnych - no nie bardzo. Jak pokazała przyszłość, oni tam wszyscy w Essos, czy niewolnicy czy wolni, są siebie warci. Prawdziwie niewinnych to raczej niewiele by się tam znalazło.
A to co mówisz, ten cytat z serialu i dyktatorstwo to nie żaden zarzut co do Dany, a domena wszystkich władców w PLiO, czymże chociażby różni się Stannis?
Zresztą nie tylko królów, ale też i rządzących regionami, chociażby Północ Starków, którą tak wszyscy chwalą, a jak chociażby pokazał przykład Joraha czy Willa, jest przyjazna tylko dla tych, co żyją wg odgórnie wyznaczonych przez panów zasad.

użytkownik usunięty
fune

Prawowitego syna wychowywał prawidłowo - uczył się walczyć i jeździć konno, nie polować na bezbronne osoby i torturować ludzi. Może nie jest to powiedziane wprost, ale moim zdaniem Boltona zabolała strata prawowitego syna. W każdym razie Ramsaya nienawidzi, toleruje go tylko z jednego względu, inaczej bękart już dawno byłby martwy.
"nie wpoiła mi nienawiści czy też pragnienia zemsty na ojcu"
Za co Ramsay miałby się mścić? Bez niego i Domerica, którego zabił nie miałby nic. Właśnie potwierdzasz to co mówię, bo rzeczywiście matka mogła mu wpoić różne rzeczy, ale wpoiła to i dlatego będę w tym przypadku bronić Boltona, który nie miał wpływu na to jaki jest jego bękart, nie on stworzył potwora. Mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz postaci Boltonów i ich relacje. Poza tym jeszcze nic nie jest przesądzone, bo zarówno Ramsay i Roose nadal żyją.

Co ma do tego Karstark? Jeśli masz na myśli wątek o Aegonie to zacytuj, gdzie piszę, że zabicie tych dzieci jest jak to określiłaś "spoko"? Cytuję: "to był desperacki czyn i to prawda, że te dzieci nie miały nic wspólnego ze śmiercią jego syna, ale (...)". Wydawało mi się, że chodzi Ci o Targaryenów, bo często podkreślam, że tylko Robert myślał chcąc ich zabić (właśnie za to, że są dziećmi swojego ojca). Ale Karstark to całkowicie inna sprawa i kompletnie nie o to mi chodzi w tamtym wątku.

"Milion niewinnych - no nie bardzo."
Niewinnych czyli takich, którzy nic jej osobiście nie zrobili. Zresztą co przez to rozumiesz? Bo ja zwykłych mieszkańców, którzy żyją sobie spokojnie dopóki ktoś nie wymyśli sobie, że wymorduje pół miasta, w tym ich, bo należą do wyższej klasy społecznej. W tym kontekście są niewinni.

Theon też mógł dać swoim żelaznym amnestię, ale tego nie zrobił. Dlatego jest bardziej sprawiedliwy niż Dany, bo potrafi wymierzyć sprawiedliwość również swoim ludziom.

Zgadzam się z pierwszym akapitem, jestem zresztą przekonana, że Ramsay B. (bo już nie bękart przecież) będzie martwy, no chyba że pierwszy pozbędzie się ojca, ale nie o tym rozmawiamy. Nie mówię też o tym, że Roose miał go zaraz go uczyć jazdy konnej czy walki, chociaż nic nie stało na przeszkodzie, ale może gdyby się nim odpowiednio zajął, to Ramsay wyrósłby na innego człowieka. Zresztą i z samego Domerica mogła być cicha woda, kto wie, na jakiego wyrósłby mężczyznę. Ale nie o to chodzi.
Nie sądzę, żebym nie do końca rozumiała ich relacje, skoro to Ty nie rozumiesz, za co miałby się Ramsay mścić. I jestem przekonana, że gdyby był bękartem Neda czy Roberta, to wyrósłby na innego człowieka. Co jak co, ale Ramsay bardzo utożsamiał się ze swoim rodem, który był taki a nie inny.

Ok, niech Ci będzie, przekopię się - chodzi chociażby o ten fragment:
"Martyn Lannister którego zabił Karstark był synem Kevana, Torrhen uduszony przez Jaimego był synem Karstarka - uważam, że życie syna za życie syna wroga nie jest niewybaczalną zbrodnią"
Zabicie Karstarków było na polu bitwy w uczciwej walce (o ile można tak nazwać napad całą bandą na jednego Jaimego) i nie wiem, skąd wziąłeś to uduszenie. Ich śmierć przynosiła honor rodowi i nie można obwiniać o nią Jaimego.
Natomiast zabicie bezbronnego i niewinnego Martyna Lannistera (a właściwie to jego brata Willema oraz kuzyna Tiona) było zwykłym morderstwem i do tego strasznym, nie ma na to usprawiedliwienia. A błędem Robba nie było samo ścięcie Rickarda, bo wtedy to już było po ptakach, za taki czyn nie było innego wyjścia. Błędem to było zlekceważenie uczuć starego oraz to, że Cat w ogóle miała możliwość uwolnienia Jaimego.

Raczej nie było trudno przewidzieć, że takie "tradycje" przechodzą z ojca na syna. To, co zobaczyła Dany w drodze, było dla nich czymś normalnym, czynem nie pierwszym i nie ostatnim. Nie ma co sie dziwić, że po takim wstrząsie postanowiła obciąć całe chore drzewo, nawet jeżeli kilka gałęzi byłoby na nim zdrowych. Z akcentem na kilka.

Dany również potrafi wymierzyć sprawiedliwość swym własnym ludziom, stosując zasadę no mercy i to bardziej niż Stannis.

użytkownik usunięty
fune

Gdyby Ramsay zemścił się na ojcu, zostałby z niczym. Matka powtarzała mu o wszystkich jego prawach i tradycjach Boltonów i dlatego zabił Domerica i zabije każde dziecko, jakie urodzi Walda, żeby być prawowitym Boltonem i jedynym dziedzicem. Bez Roosa byłby nikim dlatego wytłumacz po co matka miałaby "namówić go na zamach"?

"gdyby się nim odpowiednio zajął"
Roose miał gdzieś bękarta, później było już za późno. Matka Ramsaya od początku nie radziła sobie z wychowaniem, dlatego dostała Fetora, który jeszcze pogorszył sprawę. Na początku napisałaś, że do zepsucia Ramsaya przyczynił się bezwzględny ojciec i do tego cały czas się odnoszę.

Co do zacytowanego fragmentu - trochę wyrwane z kontekstu, dyskusja dotyczy Robba, który przez ścięcie Karstarka stracił dużą część wojska. Zupełnie nie rozumiem skąd wniosek "uważasz za spoko zamordowanie niewinnych bezbronnych dzieci tylko dlatego, że były dziećmi swojego ojca".
Poza tym jak zabicie dwóch jeńców ma się do wydania rozkazu zabicia wszystkich dzieci noszących tokar powyżej 12 roku życia?

Tylko, że przez jej rewolucje jest jeszcze gorzej niż było. A to, że ktoś myśli, że zabijając przedstawicieli burżuazji robotnicy będą żyli jak w raju świadczy o głupocie. Znowu muszę się wrócić do początku, bo tracę wątek. To wszystko właśnie świadczy, że coś jest nie tak z jej psychą.

Gdyby tak było ukarałaby niewolników, którzy jednak gwałcili i zabijali.

ocenił(a) serial na 8
fune

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. ;)

KarmazynowyKokos

Prawda. Ale pamiętajmy, że w tym przysłowiu chodzi o to, że nie samymi planami/pragnieniami można cokolwiek osiągnąć, ale działaniem i czynami ;)

użytkownik usunięty
KarmazynowyKokos

Chyba że chodzi ci o postacie lubiane/nielubiane przez widzów/czytelników. Wtedy ok, większość nie przepada za Joffreyem. Ale jednak jeśli chodzi o to czy to co robi postać jest poztywne czy negatywne to trudno powiedzieć. W przypadku Melisandre, ona przez "większość" raczej nie jest lubiana, nawet zwolennicy Stannisa chcą, by się jej pozbył po objęciu tronu, podczas gdy ona tylko wykonuje swój obowiązek jako kapłanka pana światła i pomaga Stannisowi, nie ma złych intencji, bez niej nigdzie by nie zaszedł.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones