Serial jednak słabszy i nudniejszy od "Atlantydy" ale nawet się fajnie oglądało.
Zaskoczeniem (na plus)była nieustanna walka o władzę i polityczne rozgrywki(w SG-A było
to tylko lekko zarysowane). Jednak największy minus za brak klasowego wroga. Przecież te
"Niebieskie Krewetki", które się przewijały przez serial to Wraith z SG-A pożarłyby na
śniadanie popijając kawą.
Za krótko trwał serial, żeby niestety mogli cokolwiek z tym zrobić... ;<
Bo fakt, jedynie spotkali tych niebieskich i te statki bezzałogowe.
Ciężko było wymyślić groźniejszego przeciwnika od Goaul'dów. Gdyby tacy Wraith'owie jakimś cudem zapuścili się do naszej galaktyki w czasach panowania węgorzy to jedynie dostarczyliby im lepszych nosicieli. Krewetkowcy natomiast byli przynajmniej na wyższym poziomie technologicznym od obu poprzednich ras, oni jako jedyni nie ukradli 90% swojej wiedzy lantianom. Nie zmienia to oczywiście faktu, że Goauld'owie zjedliby ich cywilizację od środka i zniewoliliby gdyby uznali ich za bardziej wydajnych pracowników od ludzi.
Co do Gould'ów to przyznam się że "Gwiezdne Wrota" zacząłem oglądać od "Atlantydy", później był "Wszechświat" a SG-1jeszcze nie widziałem. Jednak pamiętam że w SG-A Gould pojawia się w dwóch czy trzech odcinkach i faktycznie był to ciekawy i niebezpieczny wróg, z którym mieli sporo problemów. Wracają do tych krewetek to jakoś mnie nie przekonały, chociaż faktycznie cywilizację miały nieźle rozwiniętą.