Irytujący ... szczegolnie jako rozlazły Nathan z ostatniego sezonu :)

On ma taki być. Nathan jest moją ulubioną postacią z Haven od samego początku i o ile nie podoba mi się, że momentami redukują go tylko do chłopaka Audrey, tak rozumiem jego motywy i działanie. Nigdy nie byliście się zakochani? Bo miłość tak właśnie działa. A dodatkowo Nathan chyba jako jedyny zdaje sobie sprawę, że tylko Audrey może ocalić miasto.

On nie powtarza w kółko "Audrey i Audrey". Poza tym, że robi wszystko, by sprowadzić ją z powrotem, rozwiązał oba kłopoty Duke'a związane ze śmiercią Jennifer, które działały na innych. Hipotetycznie to Dwight jest komisarzem, ale praktycznie bez pomocy Nathana żaden kłopot z tego sezonu nie zostałby rozwiązany. Poza tym on interesuje się losem innym: Duke'a, Vince'a, Dwighta, pytał, czy wszystko z nimi w porządku. Tylko on ma dość cierpliwości do Mary by znosić jej docinki i próbować odzyskać Audrey.

To Duke przez dwa odcinki nie robił nic poza powtarzaniem "muszę odnaleźć Jennifer", ale jakoś nikt tego nie zauważa. Dlatego, że Duke jest zabawny? Właściwie jest mniej zabawny niż dawniej. A Nathan fakt, zmienił się od 1szego sezonu, jest bardziej otwarty na ludzi, ale nadal najbardziej mu zależy na Haven i Audrey. Nadal jest poważny, cichy, ale widać, że Audrey go zmieniła. Był zazdrosny o pocałunek, ale głównie dlatego, że tyle to przed nim ukrywano.

Wiara i miłość Nathana w Audrey, to jego oddanie jej, nie wydają mi się dziwne ani głupie. Może to jest jego misja do spełnienia? Gdyby nie on, to już dawno byłoby po Audrey, bo Duke i Dwight ją skreślili. Gdyby nie on, dalej ciągle musiałaby wracać do stodoły na 27 lat i wszystko stanęłoby w miejscu. Gdyby nie on i jego upór (i oczywiście ogromna pomoc Jennifer!) nadal byłaby barmanką Lexie. Nathan pojawił się w życiu kolejnej osobowości Mary, w życiu Audrey i to on przerwał ten cykl. Ani Sarah, ani Lucy, ani żadna inna przed nimi nie miała kogoś takiego, dlatego to trwało i trwało.

Nie mówię, że jest zbędną postacią, bo swoje robi, ale jakoś nie rozumiem tej ich miłości i jak się zrodziła. Pomijam już jego małą wycieczkę do przeszłości. ;D

A Nathan jest nijaki dla mnie i nie mogę sobie przypomnieć, co robił na początku, bo pamiętam, że lubiłam jego postać. Będę musiała sobie kiedyś odświeżyć serial.

Robił to co i teraz - pomagał przy Kłopotach. 1s Haven był bardziej proceduralny, dopiero pod koniec się rozkręcił.

Wycieczka do przeszłości była planowana od samego początku - twórcy od początku chcieli by Kolorado Kid był synem Audrey i Nathana.

Ok, każdy ma swoją opinię ;) Ja będę go broniła :D

taaa... Kazdy ma swoja opinie.... a moja jest taka,ze Nathan to zapatrzony w siebie dupek! Nie przekonasz mnie ze jest inaczej.

Ależ ja nie próbuję nikogo przekonać :) Każdy ma swoje zdanie, ja moje uzasadniłam, więc może i Ty swoją opinię uzasadnisz? Na jakiej podstawie wnioskujesz, że "Nathan to zapatrzony w siebie dupek"?

Na takiej , że dla niego mogliby ludzie ginąć,mógłby ich poświęcać itp itd byleby tylko uwolnić Audrey.Audrey i Audrey i Audrey wkurzające już to jest na maxa.

No powiem Ci przekonałaś mnie :)

Ciota się niego zrobiła niestety;/