kwintesencja PRLowskiej smuty.
Smuty w sensie ogólnym, bo dominującym kolorem tych czasów była SZAROŚĆ.
Haha, gimbusku, PRL szary??? Smuta? Zmień dilera i nie wierz bzdurom z menowskich podręczników...
A co, kolorowy był?... Może dla prominentów i ich rodzin.
Chyba nie wytrzeźwiałaś po wolnym wieczorku i wczesnej pobudce, kotku.
Po pierwsze, jak się komuś wyskakuje z "gimbuskami", to warto byłoby się najpierw pochwalić swoim wiekiem, po drugie nie wiem, na jakiej podstawie sądzisz, że nie znam codzienności czasów PRL.
Bzdura kolego, z tą szarością. Kobiety potrafiły i wtedy ubierać się kolorowo.
A np. samochody mogłeś zobaczyć naprawdę we wszystkich kolorach. Teraz wyglądam na parking przed blokiem i co widzę? 3/4 aut to szarosrebrne metaliki, do tego kilka granatowych, dwa białe i jeden czerwony.
Aha.. Czyli PRL był kolorowy - bo się ludzie (wiosną/latem) potrafili ubrać kolorowo, a auta malowano na kolory... No cóż - można i tak.
Był jaki był, ale był. Wtedy też żyliśmy, kochaliśmy, bawiliśmy się. Nie cofniemy czasu, nie urodzimy się drugi raz.
Wierzący w reinkarnację mogą mieć inne zdanie, ale mniejsza o to.
Szarzyzna była - i to sakramencka. Tylko na moment ubarwiały ją wiosna, lato i pierwsza część jesieni.
I tak dla jasności - piszę to nie będąc absolutnie fanem współczesności 2.1/2.2.
Gdybym był posiadaczem jakiejś konsoli do wybierania sobie podróży w ulubioną dekadę, wróciłbym w lata 90-te.