Nawet niezły, oprócz sceny w samolocie, kiedy Schmidt tańczy ze wszystkimi. Zawiało niezłym kiczem, mało śmieszne jak dla mnie.
Liczyłem, że Nick zejdzie się z Jess, ale musieli wcisnąć znów tą Reagan, która w ogóle do niego nie pasuje i w kolejnym sezonie będzie znów trójkącik miłosny. Nie wiem po co oni robią z serialu komediowego taką dramę.
Nie cierpię Megan Fox i o ile jakoś znosiłem ją w tych kilku odcinkach, kiedy Deschanel nie było, tak teraz bez sensu był ten jej cały powrót.
Pewnie Nick zejdzie się z Jess pod koniec 6. sezonu, bo będą to przeciągać i znów zrobi się z tego marna telenowela. Mam nadzieje, że Winston nie zrobi się przez swój związek totalnym pantoflem i zachowa poczucie humoru, bo wymiata.

Ogólnie cały sezon był dobry. Nick, Schmidt i przede wszystkim Winston z tymi jego prankami skradł show. Reszta jak związek Jess z doktorkiem zupełnie niepotrzebny, mogli to sobie darować, zwykły zapychacz.

Oj, bez przesady. Wszystko było na swoim miejscu, idealna dawka humoru i "dramatu". Fajnie, że ten odcinek nie był cały o weselu i zmieścił się wątek z Jess, który nie był wciśnięty na siłę. Faktycznie, trochę zbędne jest kolejne formowanie sezonu pod sytuację z Nickiem i Jess, ale może twórcy nas zaskoczą (a nigdy nas nie zawodzą) i wszystko zmieszczą w pierwszym odcinku (Nick wróci po trzech miesiącach ze złamanym sercem?), z resztą.. jakoś musieli zrobić przejście do kolejnego, szóstego sezonu. Finał był świetny, mam nadzieję, że doczekamy się kontynuacji.