Szkoda mi tej bohaterki. Poznaje miłość życia, do tego odwzajemniona. Mogloby się wydawać, że już tylko może ja czekac sielanka i wspaniałe życie. No ale zycie średniowiecznej kobiety nie było usłane różami. Ojciec wydaje ja za brutala. Gdy już udało się jej uciec i wydaje się, że odzyska ukochanego, zostaje zgwalcona, później oszukana, by skończyć jako prostytutka. Szkoda mi jej bo bardzo kochała głównego bohatera i była gotowa zrobić dla niego absolutnie wszystko, mimo to los się z nią obszedł bardzo brutalnie.
Co do miłości jej życia to nie byłbym taki pewien. Po prostu nie mieli szansy być ze sobą, więc nie zdążyła ich dopaść rutyna i proza życia. W takich sytuacjach, kiedy dwoje ludzi się rozstaje z jakiekogkolwiek powodu, zanim wypali się chemia między nimi, pamięta się tylko te słynne motylki w brzuszku, namiętność, pożądanie i wydaje się, o ile w późniejszym życiu w tych sprawach się nie ułożyło, że to ta jedyna, prawdziwa i idealna miłość.
Może i tak, ale musieliby żyć razem, żeby się o tym przekonać.
Oczywiście zgadzam się z tobą, że została okrutnie potraktowana i los kobiet w tamtych czasach był nędzny. Chyba że trafiła na dobrego męża, który się o nią troszczył, ale też nie padła ofiarą jakichś intryg czy żądz kogoś potężniejszego.