PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=750328}

Kaznodzieja

Preacher
7,3 12 009
ocen
7,3 10 1 12009
Kaznodzieja
powrót do forum serialu Kaznodzieja

No i za nami final sezonu. Final jako tako na plus, duzo sie dzialo.
Watek Dennisa fajnie zamkniety, dziwny typ sie z niego zrobil.
Podobalo mi sie to, ze Cass zdecydowal to zrobic a szczerze nie spodziewalem sie tego.

Tulip ginie a Jesse nie pozwala jej ugryzc przez Cassa, hmm ok jada do "matki" Jessego ktora jest jakiegos rodzaju czarownica i moze ja (za oplata) uratowac.
Jest to dosc ciekawy temat na 3 sezon.

Herr Starr tutaj mam najwieksze zaskoczenie i smutek ze z kazdym odcinkiem pewien zapal gasl.
Wejscie do serialu, odcinek z testem - miazga.
Herr Starr kupil mnie od razu, potem duzo ciekawych momentow ale juz jakos mam uczucie, ze ta postac spowszedniala.
Jej czeste wizyty zabraly zapewne pewien pierwiastek, ktory zostal bardzo fajnie przedstawiony.

Jesse jest nijaki, zagubiony i chyba on sam nie wie czego on chce.

Ciekawi mnie czy w 3 sezonie Hitler ktory uciekl bedzie mial jakis wiekszy udzial, moze bedzie zbierac armie od nowa ?

Ogolnie to co mnie ciekawi po 2 sezonie:
- Co sie dzieje z sila Jesse, ze mu "wysiada"? czy ma to zwiazek ze strata 1% duszy?
- Czy Herr Starr wie i widzi, ze Jesse traci moc (scena w szkole) ?
Jak sie okazalo, Starr ma 1% duszy Jessego i zapewne bedzie chcial tego uzyc aby go miec w szachu.

- Po co Starrowi Jesse jako Mesjasz? jego cala walka i proba rozbicia zespolu by dostac sie do jednostki Jessego musiala miec jakis cel - w sensie Starr chce mu to odebrac bo cos mi sie nie widzi aby on chcial aby Jesse rzadzil.

- Ciekawe co zrobi Eugene jak sie dowie, ze wszyscy nie zyja i czy bedzie obwiniac o to Jesse.

- Szkoda, ze nie pokazali Boga na koncu, jestem ciekaw kto go bedzie grac

------------------------------------------
Jak ktos ma jakies mysli i pytania wrzucajcie tutaj smialo, zrobimy mala dyskusje.

ocenił(a) serial na 5
luquepl

"Jest to dosc ciekawy temat na 3 sezon." - to jest wątek na 1 odcinek, ale nie zdziwię się patrząc jak ten serial jest skonstruowany, jeśli będą siedzieć u babci Jesse'ego przez bite 13 odcinków.

Finał miał parę dobrych momentów ("My sweet Lord", ucieczka Hitlera przez miasto czy wyjście Hoovera z łazienki), a reszta...mogłabym tu długo pisać, ale szkoda strzępić ryja.

Uśmiercenie Dennisa na odwal się. Choć najbardziej facepalmowe było to, że Cass mocniej zareagował na śmierć Tulip niż Jesse. Relacje między tymi postaciami spitolone na amen.

Generalnie ja poprawy nie widzę. Twórcy głównie patrzą żeby było jak najbardziej dziwnie, pokazując tym samym że totalnie nie czują komiksu. Nie ma tu nic z tej mrocznej, westernowato-tarantinowskiej historii. Jedyne co tu trzyma poziom to Herr Starr, aczkolwiek nie wykorzystują potencjału tej postaci przez kiepską fabułę. Serial sam w sobie, też dalej jest dla mnie średniakiem z dobrymi momentami tylko. Utwierdzili mnie w przekonaniu że z tego już nic nie będzie, więc trzeci sezon już sobie odpuszczam.

"Po co Starrowi Jesse jako Mesjasz? jego cala walka i proba rozbicia zespolu by dostac sie do jednostki Jessego musiala miec jakis cel - w sensie Starr chce mu to odebrac bo cos mi sie nie widzi aby on chcial aby Jesse rzadzil"

On nie chce żeby Jesse rządził, chce tylko wiarygodnego Mesjasza-marionetkę, no ale tak jest w oryginale, a tutaj jakie cuda wymyślą, to tylko wiedzą panowie twórcy.

ocenił(a) serial na 8
Tortuga033

Nie uwazam ze mieliby siedziec 13 odcinkow u babci jessego. Bardziej myslalem o tym ze pojada tam, zostawia Tulip a ona bedzie wracac do zdrowia albo cos innego - duchy czy cos.
I ze rozbuduja to na pare odcinkow.

ocenił(a) serial na 7
Tortuga033

Obejrzałem sobie finał jeszcze raz i dochodzę do wniosku, że jest to bardzo dobra rzecz. Po prostu, im mocniej będziemy oglądać się na komiks tym bardziej serial przestaje mieć rację bytu. Zamiast zaakceptować prosty fakt, że twórcy postanowili opowiedzieć tę historię inaczej. Wolno im. Generalnie wymowa się nie zmieniła. Jest kilka rzeczy dodanych, są rzeczy pominięte, inne przedstawione inaczej... Co do komiksu...wcale nie jest aż taki doskonały, im dalej tym jego jakość spada na łeb na szyję. Rysunki są takie sobie, rysownik kalkuje twarze, bohaterowie mają trzy miny na krzyż. Sam początek, Cassidy pojawia się nie wiadomo skąd. Życie Jessego...w komiksie mamy tylko szkcic. W serialu mamy jakiś origin. To już coś. Święty od morderców został przedstawiony nie najgorzej. Herr Starr, problem z nim jest taki, że nie szokuje on tak bardzo jak w komiksie, ale skąd wiadomo czy kwestia jego genitaliów:) albo amputacji nie wyjdzie w fabule. Historia we Francji...tworzenie serialu wymaga budżetu, nie sądzę, żeby jakakolwiek stacja (może jedynie HBO) byłaby w stanie wyłożyć kasę na wybudowanie Masady itd. Kaznodzieja to komiks drogi, tyle, że jazda samochodem przez wszystkie sezony nie musi sprawdzić się w tej formule. Finał zarówno pierwszego jak i drugiego sezonu jest naprawdę dobry. Uśmiercenie Tulip, zapowiedź bractwa wampirofilów, babci, Jodyego, wreszcie Bóg w ubikacji... jeżeli ktoś uważa, ze serial jest płytki no bo komiks jest lepszy to ała.
Zaś pojedynek Jessyego w początkowej scenie bije o głowę takie DEFENDERS czy Iron Fista.

Na koniec...każdy kto chociaż trochę orientuje się na czym polega produkcja serialu, ten wiem ile trzeba rzeczy dogadać z producentem, który ZAWSZE będzie musiał wtrącić swoje trzy grosze; to i tak serial jest bardzo przyzwoity. Ma słabe momenty, nie jest idealny ale nie jest na pewno polską adaptacją Wiedźmina. I jeszcze dodam...Gra o tron, wiele rzeczy zostało pominiętych, Walking Dead i zamiana nieboszczyków, House of Cards kontra Domek z kart. Tak to już bywa z adaptacjami.

ocenił(a) serial na 5
TURSKI

To nie jest tylko kwestia komiksu, mi ten serial sam w sobie o czym już napisałam, średnio się podoba. Postacie są nieciekawe, irytujące, ich relacje są płytkie, fabułę na siłę udziwniają, a humor kojarzy mi się z głupkowatymi komediami w deseń Sandlera. Ma tylko momenty.

Nigdzie nie stwierdziłam, że komiks jest doskonały.

Wielokrotnie o tym pisałam - nie mam nic przeciwko innowacją o ile mają one sens i trzymają poziom. Tutaj w moim mniemaniu po prostu większość zmian jest zła. Moim zdaniem dobra adaptacja potrafi oddać istotę i ducha pierwowzoru.

Jesse nie ma w komiksie originu? Oczywiście że go ma. Właściwie w serialu nie rozwinęli tego specjalnie poza tym, że Jesse pracował dla babki czy zna Tulip od dzieciństwa.

Nie chodzi o samo szokowanie jeśli chodzi o Herr Starra. Chodzi o komizm tej postaci. Wtedy gdy się pojawił, to idealnie byli wstanie oddać tą postać, więc wierzę że to potrafią, ale po prostu prowadzą fabułę tak, że nie ma jak tego ukazać.

"Uśmiercenie Tulip, zapowiedź bractwa wampirofilów, babci, Jodyego, wreszcie Bóg w ubikacji... jeżeli ktoś uważa, ze serial jest płytki no bo komiks jest lepszy to ała."
Nie ilość, a jakość się liczy.

Trafnie skomentował to ten jegomość:
https://www.youtube.com/watch?v=YbQaUfgDoKI&t=183s

ocenił(a) serial na 7
Tortuga033

Z jednej strony piszesz, że oddzielasz serial od komiksu z drugiej co rusz do pierwowzoru wracasz. Nie wiem jak Ty to robisz, jak mnie jakiś serial męczy, irytuje czy coś to przestaję go oglądać. A Ty jesteś przy nim od początku. Dla hejtu?

Sory za ironię jeżeli obraziłem. pzdr

ocenił(a) serial na 5
TURSKI

Ciężko nie wracać, skoro to adaptacja.

Hejt to nieuzasadnione jechanie po czymś dla samej zasady. Ja swoją krytykę względem tego serialu uzasadniam.

A 2 sezon obejrzałam, ponieważ ostatni odcinek dawał nadzieje że będzie lepiej oraz po prostu zwykła ciekawość, jak to dalej pociągną. 3 sezonu już nie mam zamiaru oglądać.

ocenił(a) serial na 7
Tortuga033

Trzymam za słowo:)

ocenił(a) serial na 8
Tortuga033

Pozatym tak zauwazylem, ze w sumie tworcy olali watek scigania cassidiego.
W koncu w pilocie pewnie ludzie na niego polowali a potem wszystko jakby z czasem poszlo w zapomnienie

ocenił(a) serial na 8
TURSKI

bractwo wampirofilow ? mowisz o tym momencie w ktorym cassidy dzwonil do jakiegos typka z pytaniem o ugryzienie swojego syna?

Jesli chodzi o walke w finale to ja uwazam ze jest ok ale najlepszy moment walki to byl jak jesse wbijal sie do viktora a jeden z kolesi ubral sluchawki i leciala piosenka uptown girl ;)

ocenił(a) serial na 7
luquepl

Nie, chodzi mi o motyw kiedy otworzył laptop i tam wyświetliła mu się strona z tym Le Sang coś tam, zapomniałem nazwy. Oni występują w komiksie, nawet odegrali niemałą rólkę. To było w finale.

ocenił(a) serial na 8
TURSKI

a to ciekawe co z tym dalej bedzie

TURSKI

Nie przekonuje mnie obrona typu: "A bo serial jest trudno zrobić"... Oceniam gotowy produkt; droga, którą musieli przejść twórcy, jest tylko ciekawostką kinematograficzną. Serial bazuje na dobrym komiksie; jeśli nie mam się środków, aby ten komiks dobrze oddać w telewizji, nie biorę się za to. A jeśli się biorę i robię to źle, widz ocenia negatywnie.

"Sam początek, Cassidy pojawia się nie wiadomo skąd."
Generalnie to wszyscy we wszystkich historiach na pierwszych stronach pojawiają się nagle... Początki tej postaci są w komiksie dokładnie opisane. Na Tulip natrafia przypadkiem, ratuje ją z opresji. Nie ma mnie teraz w domu, nie mogę sprawdzić dokładnie, ale zdaje się, że ratuje jej tyłek, gdy jest ostrzeliwana. Co w tym złego czy niezwykłego?

"Życie Jessego...w komiksie mamy tylko szkcic."
Bzdura. Życie Jessego jest dokładnie opisane (podobnie jak życie jego ojca): jego relacje z rodzicami, przyjaźń z Billy-Bobem, tortury demonicznej babci itd. Zresztą w komiksie ok. 70% materiału to retrospekcje.

"Święty od morderców został przedstawiony nie najgorzej."
Warto jednak dodać, że to postać najłatwiejsza do odwzorowania: milczący, ponury typ, który do każdego celuje z rewolwerów. Początki tej postaci są dość wiernym przeniesieniem tego, co było w komiksie, i to najlepszy dowód na to, że komiks był gotowcem, który gwarantował doskonałe telewizyjne przedstawienie (vide: "Strażnicy" Moore'a i ekranizacja Snydera: prawie kropka w kropkę to samo). Ale i tak spartolono tę historię wrzucając przez kilka odcinków pierwszego sezonu jakieś westernowe urywki, z którymi nie mieli co począć ci, którzy komiksu nie czytali. A można było tę postać przedstawić tak, jak w komiksie: pełna, niczym nie przerywana historia. Tam dodatek specjalny, tu osobny odcinek. W serialach takie rozwiązanie (odcinek poświęcony w całości ważnej postaci) sprawdza się doskonale. Nie pokazano doskonałych scen z Diabłem, a tym samym historii rewolwerów. Zresztą to kolejna skopana rzecz: w komiksie każdy strzał z rewolweru był celny i każdy śmiertelny (przynajmniej teoretycznie, bo wyłapałem raz niekonsekwencję). Jak to działa na wyobraźnie! To powoduje, że Święty, dzięki swoim magicznym wręcz narzędziom, obrasta jeszcze większą legendą.

Przypominam też, że w dziwny sposób wprowadzano postać Herr Starra. Pamiętasz w ogóle, że był pokazany już w połowie 1. sezonu? Na początku albo końcu któregoś odcinka. Postać cała na biało. Większość komentujących nawet nie zauważyła. Zapewne był to ukłon w stronę znających komiks. Tylko wyszło to jakoś tak niezgrabnie. Piętnaście sekund materiału, którego prawie nikt nie zauważył. Miało mnie to podjarać? To tak jakby George R.R. Martin wrzucił do Sieci dwa, dosłownie dwa, zdania szóstej części sagi. Po co? Niektórzy z nas wiedzieli, że Herr Starr w końcu się pojawi. To najważniejsza negatywna postać całej historii. Takie "okruszki" można sobie darować. Komiks miał całą paletę świetnych, cudacznych i oryginalnych postaci. W pierwszym sezonie zniszczono kilka z nich, więc taki Herr Starr, który pojawiał się znienacka i bez potrzeby wyglądał jak reklama: "Hej! Mamy jeszcze jego w zanadrzu, oglądajcie nas dalej".

"Herr Starr, problem z nim jest taki, że nie szokuje on tak bardzo jak w komiksie, ale skąd wiadomo czy kwestia jego genitaliów:) albo amputacji nie wyjdzie w fabule."
A co zrobiono z postacią Odina? Ze zboczeńca kopulującego ze świńskim mięsem ułożonym w kształt jakiejś odrażającej kreatury stał się dziadkiem słuchającym odgłosów zarzynanych świń. To też duży przeskok. Ale to akurat nie jest wielkim minusem, gdyż komiks był bardzo kontrowersyjny, a co można w tamtym medium, to nie przejdzie w telewizji. Chyba zawsze tak było. Herr Starr to chyba najlepiej przeniesiona z komiksu postać, aczkolwiek brak jej wybuchów złości.

"Historia we Francji...tworzenie serialu wymaga budżetu, nie sądzę, żeby jakakolwiek stacja (może jedynie HBO) byłaby w stanie wyłożyć kasę na wybudowanie Masady."
To niestety prawda, ale pewnie dałoby się znaleźć lepsze lokum niż jakiś średniowieczny, odrapany zamek. Sytuację ratuje to, że Graal działa w ukryciu, więc niepozorna rezydencja jest niezłym kamuflażem.

"Kaznodzieja to komiks drogi, tyle, że jazda samochodem przez wszystkie sezony nie musi sprawdzić się w tej formule."
No nie musi. Ale może. To żaden argument.

"Nie wiem jak Ty to robisz, jak mnie jakiś serial męczy, irytuje czy coś to przestaję go oglądać. A Ty jesteś przy nim od początku. Dla hejtu?"
Jeden przestaje oglądać, drugi ogląda dalej, bo chce poznać koniec historii, w którą już się zaangażował, której poświęcił swój czas. To proste mechanizmy psychiczne: ludzie nie lubią niedokończonych spraw, więc oglądamy remaki i sequele, mimo iż oryginał uważają za dzieło skończone. Doprawdy, dziwna to by była sytuacja, gdyby zawsze przerywać oglądanie/czytanie/słuchanie itp. tego, co się nie podoba. Wówczas nikt nie mógłby uczciwie niczego skrytykować, bo przecież nie poznał do końca.

ocenił(a) serial na 7
Amerrozzo

Siema Amerrozzo, pamiętam twoje produkcje w temacie Stalkera z Marscorpio i wierz mi. Ja nie mam na to czasu. Nie sądzę, żeby założyciel tematu miał ochotę na kolejną jałową gównoburzę w swoim temacie, a pewnie tak by się to potoczyło, tym bardziej, że dyskusja z Tobą i Twoim "subiektywizmem" ...no sory. To, że wg Ciebie coś nie ma znaczenia (np.,produkcja, budżet) mi koło tyłka lata. Generalnie nie zgadzam się właściwie ze wszystkim co napisałeś, dodatkowo raczej Ciebie nie lubię więc...

Ostatni akapit mnie rozbawił, taki psychologiczny trochę:)
P.S. Kto by pomyślał, że wyrośniesz na ultrasa Kaznodziei. Oczywiście wierzę, że to nie jedyna twórczość Ennisa którą znasz.


TURSKI

Kompletnie nie rozumiem, co daje forum twój post? Skoro nie masz nic do powiedzenia, to chyba lepiej milczeć? Co mi po tym, czy mnie lubisz (ja cię nawet nie kojarzę) czy nie lubisz?

Jałowe jest twoje apodyktyczne stwierdzanie, że np. w komiksie mamy tylko szkic życia Jessego, kiedy "Kaznodzieja" to głównie retrospekcje i trochę się ich o tytułowym bohaterze zebrało. Mogę podać numery zeszytów (niektóre są w całości poświęcone dzieciństwu Jessego). Cała twoja argumentacja tak wygląda, prosta wyliczanka niepodparta żadnym argumentem. Na to odpowiedziałem konkretami, jeśli wolisz to tak zostawić, okej, ale nie płacz, nie ekscytuj się, nie wywlekaj starych uraz, po co mi to i innym?

Że się nie zgadzasz... no ja pierwszy się nie zgodziłem, co mi więc po twojej suchej informacji, skoro nie jesteś w stanie podeprzeć tego konkretem? Co to załatwia?

Produkcja i budżet nie ma znaczenia w aspektach, które omawialiśmy, a nie że w ogóle nie ma znaczenia. Trudno żebym jako widz dawał fory kiepskim rzeczom tylko dlatego, że były zrobione za 10 tysięcy (uwaga ogólna; bez wchodzenia, ile kosztował omawiany serial). Słabe efekty specjalne pokazujące zbombardowanie amerykańskiego lotniskowca przez armię Kim Dzong Una nie stają się lepsze, bo mam wiedzę, że dysponowano niewystarczającymi środkami.

"Ostatni akapit mnie rozbawił, taki psychologiczny trochę:)"
Nawet bardzo. Jednak warto czytać.

"Kto by pomyślał, że wyrośniesz na ultrasa Kaznodziei. Oczywiście wierzę, że to nie jedyna twórczość Ennisa którą znasz."
Nie zapędzaj się, turski, bo to ty bronisz niczym ultras serialu. Typowa mowa ultrasa: "mi koło tyłka lata", "Ciebie nie lubię" itp. Argumentów brak, jeno jakaś żałosna agresja, jakbym ci matkę spoliczkował, a nie wszedł w dyskusję o serialu i komiksie.

Czytam i kolekcjonuję jeszcze "Chłopaków" Ennisa. Tylko co z tego? To miał być rodzaj przytyku, że być może znam od Ennisa tylko "Kaznodzieję"?

ocenił(a) serial na 7
Amerrozzo

Amerrozzo, dałem Ci dyskretnie go zrozumienia, że dyskusja z Tobą jest jałowa. Jesteś typem który będzie do usranej śmierci tkwił przy swoim. Pisałem Ci o dyskusji z Marscorpio. Gość Ci okazał szacunek i cierpliwość, zaś Ty niczym uparta nastolatka dalej swoje. Zieew. A jak się Ciebie obrazi to straszysz policją. Pamiętam jak na wielkim fochu dałes Stalkerowi 1/10. Dlatego nie zamierzam z Tobą dyskutować ani podawać Ci swoich argumentów.
A tym bardziej za tekst o córce Amerrozzo. Miłego

TURSKI

Nigdy nie dałem 1/10 "Stalkerowi", pinokio.

Nie zamierzasz jedynie wchodzić w merytoryczną dyskusję, bo zostałeś złapany na przeinaczaniu faktów (szkic życia Jessego w komiksie itp.). Natomiast odpowiadać bez związku z dyskusją, tj. bez sensu, jak najbardziej chcesz. To już drugi taki twój post. Zagrywka opisana już przez Schoppenhauera: gdy nie masz argumentów, atakuj oponenta czymkolwiek. Skądinąd rozmowa, którą przytaczasz, została później przez mojego interlokutora uznana za interesującą merytorycznie (bodaj na forum AT100, jakieś 100 tysięcy postów temu).

Cała twoja dotychczasowa argumentacja dot. relacji komiks-serial to puste stwierdzenia, że było tak, a nie inaczej. Zamierzasz na tym zakończyć - okej, tylko po co ten lament? Wyraziłem swoje zdanie w prostym temacie, a ty płaczesz jak skrzywdzone zwierzę, jakby chodziło o sprawę życia i śmierci.

Odnośnie jeszcze psychologii w moim pierwszym poście: https://en.m.wikipedia.org/wiki/Ovsiankina_effect
Po polsku jako efekt Ovsiankiny. Kolejny sezon serialu to takie niedokończone zadanie. Ewentualnie możesz podziękować, że cię czegoś nauczyłem.

ocenił(a) serial na 7
Amerrozzo

No dobra, to wal o tym życiu Jessyego. Mamy komiks Aż do końca świata, mamy jeszcze Salvation chociaż w sumie gówno tam jest, mamy numer pierwszy...ale mnie chodziło o życie Jessyego jako PASTORA. W komiksie mamy tylko to, że dużo chlał. Twórcy filmu obrali kierunek nieco inny. Obdarowali Jessyego głosem ale nie wypuszczali go z miasta. O to mi chodziło. W komiksie mamy podane dzieciństwo Jessyego a tutaj mamy jego"życie społeczne".

Amerrozzo, z całym szacunkiem, co do dyskusji z Marscorpio to możesz to sobie tak tłumaczyć, ale wyszedłeś wtedy na głupka. Nie dlatego, że nie miałeś wiedzy. Tylko dlatego, że nie potrafiłeś dostrzec, że facet który pokochał film Tarkowskiego tłumaczył Ci z czystej grzeczności rzeczy oczywiste a ty ciągnąłeś to na siłę, byle ostatnie zdanie mieć. Nic ta dyskusja nie dała, żadnego konsensusu. I ja wyrobilem sobie wtedy zdanie o Tobie.
Ja nie unikam dyskusji ale z Tobą się nie da. Nie ma to sensu, nikt tu nikogo nie przekona. Ja inaczej patrzę na filmy czy seriale niż ty. A to że się ze mną nie zgadzasz nic tu nie zmieni. Najbardziej nienawidzę tej burackiej metody, wycinania fragmentu wypowiedzi potem polemika z tym. W ten sposób powstają elaboraty, na sto postów ja ten w Stalkerze. (Nie dałeś nigdy 1/10 Stalkerowi? ha ha ha )
Nie mam ochoty pisać Ci dlaczego uważam, że ważny jest zarówno produkt końcowy jak i etap powstawania.
Bo wiem, że nie dojdziemy do porozumienia a świat będzie istniał dalej. Owszem, można czasami wymyślić jakąś fajną dyskusję, którą się będzie dobrze czytało, ale ani Ty mnie nie przekonasz ani ja Ciebie.
Fajnie, że umiesz znajdować teksty na wiki.

Jaki Pinokio?

ocenił(a) serial na 7
Amerrozzo

Ale żeby nie było, kiedyś może bym się i pozwolił wciągnąć w jakąś fajną gównoburzę, w końcu człowiek młody był.Na blogu moim stoi, że z FW odchodzę (ile to lat temu). Ostatnio znowu zacząłem tu zaglądać, ale tak raczej rekreacyjnie więc to nawet nie o Ciebie chodzi a ogólnie o "chcenie". Marny byłby zatem ze mnie interlokutor, zatem pomimo wszystko pozdr.

TURSKI

Udało mi się ciebie otworzyć, przynajmniej częściowo (bo odniosłeś się tylko do jednego, dwóch punktów), nie wiem, czy poczytywać to sobie za sukces?

"ale mnie chodziło o życie Jessyego jako PASTORA."
Twoje pierwotne stwierdzenie było szerokie: że życie Jessego było zaledwie naszkicowane. To okazało się nieprawdą. Teraz twierdzisz coś innego, że pewien fragment jego życia był tylko napomknięty. Z tym nie dyskutuję. Mogę jedynie spytać, czy komiks cokolwiek na tym stracił? Czy miało to dla tamtej historii jakiekolwiek znaczenie?

Film poszedł inną ścieżką, tylko rodzi się inne pytanie: po co, skoro to, co określiłeś mianem "życia społecznego", przestało mieć znaczenie w momencie, gdy miasteczko zostało zniszczone eksplozją? Co zostało z tego życia społecznego? Tulip i Cassidy byli spoza miasteczka, kręciliby się koło Jessego tak czy siak. Został jeszcze Gębodupy, ale jego relacja wydaje się, że będzie miała taki sam przebieg jak w pierwowzorze (tam zemsta za śmierć ojca, tu - za zsyłkę do piekła; a na końcu się pogodzą). Miał, niestety, rację któryś forumowicz, że z pierwszego sezonu zrobią w całości wstęp. Tylko zastanawiam się, czy ekspozycja, która trwa ok. 400 minut (10 odcinków pierwszego sezonu) to dobra ekspozycja czy już przynudzanie i brak pomysłu wejścia w opowieść.

No bo odpowiedz mi, czy koniec końców nie zostaliśmy z tym samym, co w komiksie? Czy psychologia głównej postaci została pogłębiona? Jeśli tak, jak konkretnie? Może ja czegoś nie dostrzegam, bardzo możliwe. Wobec wieńczącej odcinek dziesiąty katastrofy pierwszy sezon okazał się (czy muszę podkreślać - w moim odczuciu?) bez znaczenia. Poznaliśmy parę postaci, które jednym guzikiem, czy jak kto woli - jednym zdaniem w scenariuszu, zgładzono. Z tamtych relacji nie zostało nic.

W komiksie sceny z dzieciństwa i wartości wpojone przez ojca (później ojca zastępował mu wyimaginowany Książę, duch Johna Wayne'a) miały swoje dalsze konsekwencje. Kilkukrotnie przywoływane słowa ojca (piszę z pamięci): "Mężczyzna musi postępować dobrze, bo za dużo jest na świecie tych, co postępują źle". Obrona słabszych. Honor. Czy nie to wypominał później Jesse samemu Bogu? Żałuję, że skasowałem cały komiks z laptopa, a w posiadaniu mam teraz tylko pierwszy tom wznowionej serii, w przyszłym miesiącu nabędę drugi, który niedawdno się ukazał (na razie tyle wyszło; łącznie będzie 6). Bo muszę pisać wszystko z pamięci.

Dlaczego ja na forum "Kanzodziei" rozmawiam o dyskusji sprzed... (sprawdzam)... ja cię kręcę... ośmiu lat? Jaki związek ma tamta dyskusja z tą? Nie chcesz rozmawiać, kończ jak mężczyzna. Wystarczyło jedno zdanie (albo w ogóle brak reakcji; ale chyba masz te przywary, które wyrzucasz mnie: to twoja reakcja musi być ostatnią); tak więc wystarczyło jedno zdanie, tymczasem mamy twój festiwal resentymentów.

"Nic ta dyskusja nie dała, żadnego konsensusu."
I tu się zgadzamy. A wiesz, kto się z nami nie zgadza? Przywoływany marscorpio, który miał mi za złe, gdy jakiś czas później tak określiłem tę wymianę zdań. Jest mi bardzo przykro, że po tylu latach muszę mówić o kimś, kogo na danym forum nie ma. Cokolwiek by ktoś o mnie nie mówił, nigdy nikogo nie obgaduję, nawet na privach. Taką już mam psychiczną konstytucję. I mam nadzieję, że każdy, kto czytał będzie niniejszą dyskusję, zrozumie, że zostałem wepchnięty w coś, co można nazwać (za klasykiem) "jałową gównoburzą". Ja tego nie rozpamiętuję, do człowieka nic nie mam, w rozmowach go nie wspominam. Tu niestety zabrakło mi silnej woli, żeby uciąć to jednym zdaniem, albo zmilczeć całkiem. Rozdział zamknięty i dla marscorpio (marscorpia?), i dla mnie. Dlaczego nie dla ciebie?

Niżej piszesz, że dawniej dałbyś się wciągnąć w głupią wymianę zdań. Co nie pozwala ci dostrzec, że ja też jestem starszy o te 8 lat? Wielokrotnie zachowywałem się głupio, no i co? Ty nie? Teraz pod każdą dyskusją trzeba wywlekać takie rzeczy? Przecież to bzdura i doskonale o tym wiesz. Mówisz "kiedyś", ale to wszystko, co zrobiłeś powyżej, zrobiłeś "teraz".

Serio mnie pozdrawiasz? Czy to tylko taka maniera?

"Najbardziej nienawidzę tej burackiej metody, wycinania fragmentu wypowiedzi potem polemika z tym."
A nie nienawidzisz narzucania drugiej osobie, jak ma z tobą dyskutować? Mnie tak jest łatwiej, ty pisz jednym ciągiem.

"(Nie dałeś nigdy 1/10 Stalkerowi? ha ha ha )"
Nigdy. Możesz spytać jakiegoś wspólnego znajomego, aczkolwiek aż mi głupio, żeby jeszcze jedną osobę wciągać w twoje smutne żale. "Stalker" miał przez długi czas 5/10. Po powtórce spowodowanej zabawą filmową, której byłem gospodarzem, ocena spadła do 3/10. Już wtedy mi ktoś wypomniał (powtarzasz po tej osobie bzdurę), że zrobiłem to z powodu focha. No różne są rodzaje trolli, ale kto chciałby mieć w swoim katalogu (do którego ja np. podchodzę poważnie) film oceniony niezgodnie ze swoim sumieniem? Czy to jedyny uznany film, któremu ocenę obniżyłem po kolejnym seansie? Oczywiście, że nie. Na drugim biegunie jest "Pulf Fiction", którego ocena dziś to 8/10, a dawniej chyba nawet 4/10 (mimo iż drwiłem z forumowicza, który mi powiedział, że przy kolejnych seansach dam wysoką ocenę). Tylko co z tego?

"Fajnie, że umiesz znajdować teksty na wiki."
Sądziłem, że moda na drwienie z linków do Wikipedii przeminie jak nazywanie innych gimbusami. Niektórzy są mniej odporni na zmiany.
A ja ci tylko wyszukałem nazwę na to, co sam znałem z obserwacji, skoroś był taki rozbawiony z początku. Nikt nie lubi niedokończonych zadań i każdy lubi psychiczną nagrodę, małą euforię, gdy skończy oglądać ostatni sezon. To m.in. z tego, mniej lub bardziej uświadomionego, powodu oglądamy kolejne sezony niezbyt lubianego serialu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones