Po 1 ocenianie 10 sezonowego serialu na postawie 2 odcinków, uważam za słabe. Ale wracając, do tematu, główna bohaterka przez wszystkie 10 sezonów bywa "irytująca", ale dla mnie na tym polega jej urok. W zasadzie na tym polega urok całego serialu, a także humor w nim zawarty.(chociaż nie tylko na tym). Poniżej scenka, którą uwielbiam:D



Special Agent Seeley Booth: Voodoo! Who's gonna believe that stuff?

Dr. Temperance Brennan: It's a religion, no crazier than... well, what are you?

Special Agent Seeley Booth: Catholic.

Dr. Temperance Brennan: They believe in the same saints you do... in prayer... what they call spells, you call miracles... they have priests...

Special Agent Seeley Booth: We don't make zombies.

Dr. Temperance Brennan: Jesus rose from the dead in three days...

[Booth looks at her in shock. Brennan picks up her phone]

Dr. Temperance Brennan: Brennan...

Special Agent Seeley Booth: Jesus is not a zombie!

Jakbym obejrzał więcej odcinków to bym nie zadawał tego pytania, a nie wiedziałem czy dalej wystawiać moje nerwy na próbę czy nie. Obejrzałem kilka odcinków więcej i albo już nie zwracam uwagi na to w takim stopniu albo bohaterka się trochę zmieniła.
Pani antropolog która jedną ręką potrafi obezwładnić każdego bandytę, czy agenta służby bezpieczeństwa, do tego arogancka, zachowująca się jakby wszystko jej było wolno i wszystko uchodzi jej na sucho. Taka postać nadaje się raczej do jakiegoś filmu czy serialu klasy B

"serialu klasy B"... A niby co oglądasz? Wyluzuj. "Bones" to tania rozrywka z masą błędów i uproszczeń. Ogląda się to jednak zupełnie przyjemnie, jeśli przymknąć jedno oko ;)

Z poczatku Tempe faktycznie jest irytujaca, zimna i zamknieta dla innych ale z sezonu na sezon powoli sie zmienia. Dla mnie caly urok serialu wlasnie tkwi w ewolucji Temperance

czif faktycznie scena z Jezusem jako Zombie jest genalna; )

Nie powiedziałabym, że jest arogancka... raczej ma spore problemy z porozumiewaniem się z ludźmi i często bywa niezręczna towarzysko. Mówi coś, myśląc, że zachowuje się w porządku, a wchodzi jak wychodzi i na tym polega jej urok. Dobrym przykładem jest to, jak zaczyna mówić do czarnych ludzi w klubie o plemionach i jedna laska się na nią rzuca z łapami bo czuje się obrażona, a bones nie wie o co jej chodzi XD

Bones na początku to genialna postać, to co potem z nią zrobili to po prostu brak słów, psując jednocześnie cały serial. Tylko w jednym z epizodów 10 sezonu dało się jeszcze zauważyć 'starą' Bones (jak była z Angela i dziećmi w parku a Christina się huśtała :p), tak to całkiem inna, słaba postać.

też mi się wydaję, w ogóle ten jej związek z Booth'em, wiem że mieli być razem taki był zamysł, ale byłabym bardziej ciekawa jakby się ten związek rozwijał, gdyby nie była w ciąży. Wydaje mi się, że byłoby trochę więcej śmiechu. Tutaj zamieszkała z nim bo była w ciąży, a jakby do tego doszło, gdyby nie była w ciąży?? i w sumie szybko skończyły się te spotkania w pubie po zakończeniu śledztwa, skończyły się trochę za szybko....;/
Co do dzieci to pamiętam scenę, w której jej córka nie chciała czegoś jeść i ona jej powiedziała, że jak nie będzie jadła to będzie miała jakąś tam chorobę i dziecko zaczęło jeść... nie wiem to będzie druga Bones?? Mimo tego, że to dziecko również Booth'a ja mam wrażenie, że jest trochę dziwnym tatą, no może jak Kristine była mała to spoko, ale teraz odnoszę wrażenie jakby on jej w ogóle nie wychowywał...?
BTW bardziej podobał mi się ten ich wcześniej dom.... ten jest jakiś śmieszny...

zgadzam sie

Mnie nie irytowała ani przez sekundę, więc trudno mi stwierdzić czy później coś się zmienia. Na pewno nieco wrzuca na luz i nie jest taka spięta.

Im dalej, tym gorzej. W ósmym i dziewiątym sezonie zrobili z niej drażniącą megalomankę. Dla mnie - nie do strawienia, wiecznie tylko ja, ja i ja. Oglądam z przyzwyczajenia już tylko do momentu znalezienia mordercy. Te końcowe sceny w ich domu, gdzie co wieczór piją wino i słodzą sobie są nie do oglądania. A gdzie Christine? Szkoda, że mało czasu poświęcają innym bohaterom. Wątek z bratem Hoginsa czy złodziejką tożsamości Cam były miłą odmianą.
Bones była super postacią to 6 sezonu. Potem robią z niej coraz bardziej opóźnioną w rozwoju.

Mnie też nie irytowała :) Bo taki jest jej urok w tym serialu. Jej postać właśnie taka ma być :p stanowcza, inteligentna. Osobiście jej osoba mi nie przeszkadza a wręcz mogę powiedzieć że świetnie sie nadaje :D

Rzadko kiedy lubię główne bohaterki w serialach czy filmach. W większości przypadków strasznie mnie irytują.
Ale ją po prostu uwielbiam. Jest zabawna i inteligentna, a przy tym naturalna. "Nie wiem, co to znaczy." - kocham to.

ooo zgadzam się w 100 %. rzadko mnie, jakaś postać w serialu, denerwuje tak bardzo jak główna bohaterka tego serialu. robię już drugie podejście do pierwszego sezonu ( właśnie oglądam 16 odcinek ) i normalnie nie mogę. no i oczywiście mistrzyni karate, która wleje każdemu z palcem w nosie... i 10 sezonów tego zrobili...

Bones jest przerysowana, taki urok jej postaci. Jak ktoś już zauważył, jej postać ewoluuje. Zaczęłam właśnie oglądać 10 sezon - to nie ta sama Bones, jaką poznajemy na początku ;) Co do mistrzyni karate itd. - to jest serial, owszem nie z gatunku si-fi, ale nadal serial :) Ale oczywiście różnych ludzi różne rzeczy irytują, to jest zrozumiałe :) Pozdrawiam :)

prawdziwe stado irytujących bohaterów znajdziesz w Breaking Bad :)