serial jest niemal dokumentalny. wszystko bardzo fajnie odwzorowane, realistyczne i w ogóle z wypowiedziami prawdziwych żołnierzy i ruchami wojsk takim jak podczas II wojny światowej. To jednak nie to czego oczekiwałem, a oczekiwałem takiego serialowego Szeregowca Ryana. Przydałoby się kilku bohaterów, z którymi można się utożsamiać i dobrze ich poznać. A nie dostajemy tuzin podobnych bohaterów, z których z twarzy pamiętam tylko rudego sierżanta, który i tak nie zapada w pamięć na dłużej. Także wojskowy humor jest jakiś taki nie do końca udany.
Bo to nie jest wykreowany świat hollywood tylko prawdziwa historia na podstawie książki, opartej na faktach. I niestety nie brał w walkach udziału Kapitan Ameryka, który zapadł by w pamięć. Niezbyt dokładnie ogladałes, jak nie jesteś zapamiętać bohaterów. Przynajmniej kilku:)
halo, halo, serial, film ma na celu bycie wykreowanym światem, który wciąga widza. Fakty faktami, a serial serialem. Jak już wspomniałem liczyłem na serialowego Szeregowca Ryana, a to jest prawie dokument, tak jest realistyczny. po prostu nie tego oczekiwałem
Ja nawet ponadto! :) Dziś zamierzam zacząć oglądać całą serią po raz czwarty :) i równolegle czytać książkę Ambrose'a :)
No cóż... Jeśli widz, by utożsamić się z bohaterem, potrzebuję na ekranie dokładne wytłumaczenie, jak ma go odbierać i jeśli nie ma go na obrazie minimum 30 minut, to jest to postać nudna, to trochę smutek, bo w właśnie to w tym serialu to jest niesamowite, że pomimo tak wielu postaci, jest naprawdę wiele, które nie są papierowe. Sobel, Bull, Nixon, Guarnere, Perconte, czy chociaż Webster. Pomimo tak wielu wydarzeń i wątków i tak krótkiego czasu na ekranie, widz może zauważyć w nich, co ich konkretnie motywuje. Co ich trapi na wojnie, czy jakie są ich ideały. Ale to właśnie kino przeszłości, przed Avengersami i odległe od filmu, gdzie w prosty sposób widz musi usłyszeć że np. "Nie może zawieść ojca". Już pomijam fakt, że Serial miał za zadanie ukazać relacje między tymi ludźmi, które są przedstawione w sposób świetny. Mało wybuchów i nikt nie walczy za ojczyzne, sorry, za trudne.
w skrócie: dokument. I daleko mu do szeregowca ryana, gdzie całość porywała widza. Tutaj tego brakuje. Oczywiście nie można powiedzieć że to zły serial ale na pewno nie arcydzieło.
Jeśli taki film to dla ciebie dokument, to w sumie smutne :C, no ale co zrobić. Nikt nie bierze na klatę 100 nazistów to nie warto oglądać :<.
nie o to chodzi. cenie sobie realizm ale serial musi mieć cos więcej niż czysty realizm, chociażby wyeksponowanie niektórych bohaterów. Tutaj tego czegoś brakuje ale nie które odcinki są trochę lepsze np. ten w Bastogne. Nie jest to jednak poziom Szeregowca Ryana.
Czepiasz się. Po prostu wolisz Szeregowca Ryana. Masz przecież wyeksponowanego Wintersa, występuje w każdym odcinku, są ukazane jego losy od obozu szkoleniowego, po koniec wojny. Dodatkowo, w niektórych odcinkach bardziej wyeksponowane są losy innych, jak Webstera, czy doca Roe. A Guarniere? Nie zapada w pamięć w drugim odcinku, kiedy wali do Niemców bez rozkazu? Żaden nie zasługuje, żeby się z nim utożsamiać?
niektórzy nie mieli długiego "czasu antenowego" bo ginęli czyż nie...?
to nie coś w stylu "nie zabiją głównych bohaterów, bo serial by się skończył"...
Serial pokazuje prawdę, albo obraz bardzo jej bliski...
to ze ciebie nie porwało nie znaczy ze innych też. Szeregowiec Ryan mimo ze jest to bardzo dobry film to tylko fikcja luźno oparta na faktach. Siła kompani Braci to właśnie autentyczna historia. I nie ma wiodącego Bohatera bo motywem przewodnim jest Kompania E, której skład osobowy się mocno zmieniał.
Piszesz ciągle o Szeregowcu, jakby to nie wiem jakie arcydzieło kinematografii było. Wg. mnie Szeregowiec do pięt dla Kompanii nie sięga. W Szeregowcu mamy nawiną i beznadziejnie głupią historyjkę poszukiwania jedynego ocalałego. Poważnie? Na uwagę zasługują fenomenalne sceny walki, dzięki czemu ma on u mnie 6/10.
Kompania Braci to inny wymiar, realistyczny, mocny, twardy i prawdziwy.