Fabuła przewidywalna praktycznie od samego początku, Białystok przedstawiony wszelkimi możliwymi stereotypami, większość serialu kręcona w Łodzi, a jedyna scena kręcona w Białymstoku to ujęcie muralu dziewczynki z konewką (notabene namalowanego przez łodziankę). Może poza scenami w plenerze, tam Podlasia trochę było, ale też z nieściosłościami. Zero wysiłku dla zachowania klimatu, jedynie szeptucha dała radę. Poza nią nie zatrudniono w obsadzie chyba nawet żadnego aktora z Białegostoku. A już chyba najpoważniejszy błąd to taki, że nikt nie śledzikował. Bardzo się na serialu zawiodłam.