Wieem, że pewnie już nie pierwszy raz padają te słowa ale dla mnie piąty sezon to już po
prostu nie Skins. Nie ma kompletnie 'tego czegoś', co miały poprzednie sezony. Fakt, że
obejrzałam dopiero 2 odcinki, ale całkowicie mnie nie ciągnie do następnych. Chyba
jedynie postać Douga jest elementem wspólnym. Jak poprzedni bohaterowie potrafili
wzbudzić moją sympatię w pierwszym odcinku, tak tu nie mogę się przekonać zupełnie. Nie
zapowiada się, jakby coś miało się rozkręcić. Brakuje mi Cooka i zresztą wszystkich innych
postaci również. No, ponarzekałam sobie ;)
poprostu inna ekipa inni ludzie choć faktycznie mam wrażenie że klimat że to już nie ten sam , bohaterowie do mnie nie przemawiaja az dziwne
A ja właśnie wolę 3 generację niż drugą. Druga strasznie mnie rozczarowała, ale trzecia naprawdę jest super! Lubię postaci Grace, Richa i Mini, Franky też jest świetna. Cieszę się, że ta seria nie jest już tak sztuczna, jeśli chodzi o imprezy itp.
A może bardziej mi sie podoba, bo po prostu postaci bardziej przypominają mnie i ludzi z mojego otoczenia?
A ja chyba właśnie tego oczekiwałam od Skins. Tego podkoloryzowanego życia, imprez itp. ;)
Ja obejzalem tylko pierwszy odcinek i juz dosc mam.
Respekt za to ze cale 2 obejzalas :)
Dobra, zmieniam zdanie całkowicie :D po prostu dłużej mi zajęło "wkręcenie się" w 5 sezon. Przy 6 szaleję za tą generacją, tak samo jak za poprzednimi. Zwracam honor :)))
5. sezon jest najgorszy ze wszystkich, ale szósty naprawdę daje radę :) Postacie się zmieniły (głównie Mini i Rich), szkoda tylko, że nie ma Grace...
mam dokładnie takie samo zdanie..
obejrzałam trzy odcinki piątego sezonu.. i to już nie jest to samo. trochę się zawiodłam, niestety.
A jednak polecam przetrwać te kilka odcinków :) mi się zupełnie odmieniło, kończę właśnie 6 sezon i już czuję jaki ryk będzie przy finałowym odcinku, że to już koniec :)