te cholerne animowane przerywniki, tosz to tylko wypełnianie taśmy, ni to śieszne ni ciekawe, chyba po to żebyśmy zbyt rozbawieni nie oglądali kolejnego gagu lub skeczu
bezedura. Często to własnie animacje chorego-surrealistycznego umysłu Gilliama są najsmieszniejsze (chociazby w 1 odcinku LC - turlałem się po ziemi ze smiechu oglądając te wstawki).
nieeeee to jest wlasnie smaczek, ktory swiadczy o geniuszu tworcow... prawda w kilku miejscach te animki sa troszke przesadzone, ale ogolnie jest to arcydzielo,gdzie znajdziesz podobne pomysly? tego czego nie da sie przedstawic aktorsko, autorzy prezentuja w wersji animowanej. Dlaczego nie sa one smieszne? ja osobiscie zawsze umieralem ze smiechu ogladajac te popisy, czy to domy pozeracze, czy atak chinskich komunistow, czy ktorykolwiek inny skeczyk one byly po prostu swietne...
Te przerywniki animowane są wg mnie nierzadko zabawniejsze od samych gagów, które w serialu Pythonom udawały się raz lepsze, raz gorsze. Gilliam to plastyczny geniusz, a te animacje - choć nieco tandetnie wyglądające, bronią sie swoim absurdem i pomysłowością ich autora. Ale taka była technika telewizyjna i animacyjna na przełomie lat 60. i 70. więc nie ma się czemu dziwić.
Tak jest! Przecież animacje Gilliama to były jednym z najważniejszych elementów, które odróżniały MPFC od innych angielskich seriali komediowych tamtego okresu. Pozwalały pozostałej piątce wymyślać jak najbardziej porąbane* skecze, często bez pointy - Gilliam zawsze dorabiał sensowne łączniki, które robiły z tego wszystkiego jedną całość.
* w sensie genialnie absurdalne