Serial, który jest określany jako 'polska odpowiedź na 'Chirurgów', czy 'Ostrego dyżuru'', tak naprawdę niczym szczególnym nie różni się od rodzimej produkcji 'Na dobre i na złe'. Jest jedynie bardziej barwny i świeższy, a złota jesień i starówka Torunia cieszą oko. Bohaterowie serialu zachowują się jak nie-ludzie. Można ich podzielić na dwie grupy: niesamowicie dobrych i do głębi złych. Wszystko jest tam czarne lub białe, szarości nie występują, co mdli niemiłosiernie, gdyż w prawdziwym życiu jest to niemożliwe. Ginekolog, który zostaje po godzinach, ot tak, 'na wszelki wypadek'; lekarka, która dzwoni i załatwia stypendia dla zdolnych dzieci i jest na każde zawołanie oraz chirurg, który został przyjęty na staż, (osoba po kilku latach nauki) niepotrafiący postawić ani jednej prawidłowej diagnozy! - nic, tylko załamać ręce.
Serial jest niesamowicie naiwny, przewidywalny, a wszystkie reklamy i recenzje promujące go są stekiem bzdur.
DOKŁADNIE. Sama bym lepiej tego nie ujęła. Nie rozumiem zachwytów nad tą produkcją, to jest drugie NDiNZ - oprócz bardziej odpicowanego szpitala i lepszego zaplecza technicznego niczym nie różni się od tego tasiemca. Fabuła to schemat na schemacie, mnóstwo wątków wałkowanych już milion razy w innych serialach, zachowanie lekarzy nierealne, postaci papierowe, bez ostrych rysów w charakterze, nijakie i wyidealizowane. Przypadki medyczne nudne - taki stopień napięcia i zaskoczenia osiągnęli w NDiNZ już koło 2000 roku. W każdym odcinku pełno dziur i nieścisłości, np. kto w ogłoszeniu o wynajmie mieszkania podaje adres zamiast telefonu? Facet Różczki jedzie do szpitala by pomóc w operacji matki dyrektorki, a nawet nie wie jak ta dyrektorka się nazywa? Lekarze biegają sobie beztrosko po szpitalu, nie widać po nich zmęczenia, nieważne czy 7.00 rano, czy 1.00 w nocy, zawsze tryskają energią i dobrym humorem. Wszystko kręci się wokół wątku Max-Alicja, inni bohaterowie nie istnieją, są tylko dodatkiem do dwóch głównych postaci, ich rola ogranicza się do zadawania pytań typu: i jak, umówiłaś się z nim? i co, zaprosiłeś ją na randkę?
Słowem - scenariusz jest tak naiwny i pełen uproszczeń, że można by pomyśleć, że pisał to ktoś kompletnie niedojrzały, nie dość, że nieznający realiów pracy lekarzy, to jeszcze nie mający pojęcia o życiu. Magda M. miała w sobie więcej realizmu.