W końcu udało mi się przebrnąć przez ostatnie odcinki serialu, nie ukrywam że robiłam to z czystej przekory i z bólem serca (bynajmniej nie dlatego że się kończy ale dlatego, że jeszcze coś zostało). Ogólnie serial był okej, bardzo podobała mi się oprawa dźwiękowo-sceniczna. Kapitalne odwzorowanie czasów.
To co widzę jako ogromny plus to oddanie podejścia społecznego ówczesnej Ameryki. Oczywistych dla nas przejawów szowinizmu, seksizmu, rasizmu etc. Rewelacyjnie odegrane.
Jeśli chodzi o zastrzeżenia:
- serial był po prostu za długi. Wątki były ogromnie rozwleczone, momentami niespójne i często nudne i powtarzalne.
- największe zastrzeżenie. Don Draper i seks. Nie oceniam tutaj wyborów moralnych bohatera, ale oglądanie po raz nty w tym samym sezonie jak wystarczy do kobiety podejść i to już jest w sumie gra wstępna jest po prostu nudne. Co więcej uważam, że twórcy chcieli go wykreować na postać złożoną, koleś o wątpliwej moralności, zdradzający obie żony jak leci, który jest jaki jest przez trudne dzieciństwo. Wszystko fajnie ale ja totalnie tego nie kupiłam. Ta tranzycja była moim zdaniem nieudolna i niewiarygodna i głównie przez to ciężko było mi ten serial wziąć na serio i się nim zainteresować po 3-4 sezonie.